Hakeem Olajuwon - amerykański sen cz. II

Ziemowit Ochapski
Ziemowit Ochapski
Po zakończeniu zgrupowania center z Lagos wyjechał z kadrą na turnieje do Francji oraz Maroka. - Zdziwiło mnie to jak wielu naprawdę dobrych zawodników brało udział w tamtych zmaganiach - opowiada. - Prawie każdy zespół miał po kilku znakomitych graczy, często potężniejszych niż "Yommy Basket". W związku z poziomem prezentowanym przez rywali, Olajuwon miał obawy czy dane mu będzie zaprezentować się na parkiecie w jakimkolwiek spotkaniu. Los jednak sprawił, że Sangodeyi często miał problemy z faulami, a wtedy na boisku pojawiał się Hakeem. Choć jego gra daleka była jeszcze od ideału, trenerzy wyrażali entuzjazm, a po powrocie do domu wysłali go do kadry juniorskiej na przygotowania do turnieju w Angoli.

Doświadczenie zdobyte z seniorami zaprocentowało, gdyż podczas treningów juniorskiej reprezentacji Nigerii Olajuwon prezentował się zdecydowanie najlepiej z całej grupy. Miał szesnaście lat i mierzył 208 centymetrów przy wadze zaledwie około 90 kilogramów. Gdy przyszło do turnieju w Angoli, wreszcie dominował na parkiecie. W meczu przeciwko Togo uzbierał aż 60 punktów, dzięki czemu zaczęło się robić o nim głośno na całym kontynencie. Nigeryjczycy w zmaganiach dotarli aż do półfinału, ulegając Republice Środkowoafrykańskiej. Po odpadnięciu z imprezy Hakeem relaksował się w swoim pokoju. Nagle usłyszał pukanie do drzwi: - Hej, jakiś biały człowiek chce z tobą porozmawiać. Przybity porażką przyjął, że to pomyłka lub niesmaczny żart. Kilka minut później pod drzwi pokoju Olajuwona ktoś wsunął kartkę z wiadomością od Christophera Ponda - trenera drużyny, której ulegli Nigeryjczycy. Mężczyzna chciał pomówić z Hakeemem, a zbieg okoliczności sprawił, że wpadł na niego w hotelowej restauracji. - To prawda, że grasz dopiero od siedmiu miesięcy? - zagadnął. Młodzieniec potwierdził. - Chcesz iść na studia? - kontynuował, a rosły chłopak znów kiwnął twierdząco głową. - Nie idź na krajowy uniwersytet - poradził Pond. - Wyjedź do USA. Jeśli załatwię stypendium i wizę, to czy twoi rodzice będą mogli kupić ci bilet? Gdy Olajuwon usłyszał tamte słowa, po prostu nie mógł w nie uwierzyć. Stypendium na amerykańskiej uczelni było niespełnionym marzeniem większości młodych Nigeryjczyków, a wiza do "lepszego świata" stanowiła dokument prawie niemożliwy do otrzymania przez obywatela afrykańskiego państwa. Tymczasem białoskóry trener mówił o tym wszystkim jak o pójściu do sklepu po bułki.

- Christopher Pond pochodził z Karoliny Północnej i trenował w wielu krajach w Afryce - opowiada Hakeem. - Poradził mi, żebym nie wracał do Nigerii. Powiedział: "Będą starali się cię zatrzymać, żebyś dla nich grał. Ale ty powinieneś grać w Ameryce". Obiecał, że następnego dnia zabierze mnie do amerykańskiej ambasady i to zrobił. Miał całą listę szkół i trenerów, ale gdy podniósł słuchawkę, najpierw wykręcił do coacha Guya Lewisa z University of Hosuton. "Trenerze, mam zawodnika, w którym się zakochasz od pierwszego wejrzenia. Prawie 213 centymetrów wzrostu, każdą akcję kończy wsadem", mówił. Przed wydaniem wizy konsul chciał wiedzieć, czy otrzymam stypendium. Coach Lewis powiedział więc mu: "Jeśli jest tak dobry jak mówią, dostanie stypendium".

Afrykańskie kraje kojarzą się przede wszystkim z biedą, głodem i analfabetyzmem. Nigeria jak każde tamtejsze państwo dotknięta była i jest tymi problemami, choć akurat Hakeem Olajuwon miał szczęście, że przyszedł na świat w dość zamożnej rodzinie. Salam i Abike oczywiście nie spali na pieniądzach, jednak ich dzieciom nigdy niczego nie brakowało. Nastoletni center po spotkaniu z trenerem Pondem był w siódmym niebie, lecz po powrocie do kraju strasznie bił się z myślami. Wiedział, że wyjazd do Stanów Zjednoczonych to dla niego wielka szansa, ale jednocześnie bał się poprosić rodziców o pieniądze na bilet lotniczy, którego koszt szedł w tysiące dolarów. Wiedział, że ojciec coraz bardziej interesuje się jego poczynaniami, jednak i tak coś go blokowało przed zadaniem pytania o sfinansowanie podróży do USA. Gdy wreszcie zdobył się na odwagę, najpierw porozmawiał z matką, a dopiero potem przedstawił sytuację ojcu. Christopher Pond załatwił Hakeemowi testy na pięciu amerykańskich uczelniach: St. John’s University, Providence College, North Carolina State, University of Georgia oraz University of Houston. Ambasador był pod wrażeniem i obiecał wystawić wizę, gdy młodzieniec dostarczy do ambasady paszport oraz ważny bilet lotniczy.

Salam i Abike byli jednak pełni obaw, gdyż płacili już za naukę swojej córki na amerykańskim uniwersytecie w Kairze. Pewnego wieczora ojciec Hakeema rozwiał wszelkie wątpliwości: - Przykro mi, ale nie możemy zaryzykować takich pieniędzy bez pewności, że będziesz mógł studiować w USA. Chłopak był zdruzgotany, a widząc tę rozpacz Abike weszła do jego pokoju i zaczęła go pocieszać: - Porozmawiam jeszcze z twoim tatą. Po słowach matki Olajuwon nie mógł zasnąć. Jego marzenia w jednej chwili legły w gruzach, a ona przecież dała mu jeszcze nadzieję. W środku nocy kobieta obudziła się, wstała z łóżka i zobaczyła, że Hakeem nadal nie śpi. - Słuchaj - rzekła z troską. - Pogadam z tatą i jeśli on się nie zgodzi, to sama dam ci te pieniądze. A teraz idź już do łóżka.
fot. Courtesy of Special Collections, University of Houston Libraries - Creative Commons fot. Courtesy of Special Collections, University of Houston Libraries - Creative Commons
Rano rodzice wręczyli synowi potrzebną kwotę. Koszykarz wnet zakupił bilet na samolot, a potem od razu wybrał się do ambasady, gdzie w ciągu kilku minut otrzymał wizę. Gdy po powrocie do domu pokazał matce dokument, kobieta nie wytrzymała i się rozpłakała. - To dar od Boga - mówiła przez łzy. Ojciec tylko spojrzał i kiwnął twierdząco głową: - Taka jest wola boża, synu. Salam nigdy wcześniej nie patrzył na Hakeema z taką dumą. Młody sportowiec był tymczasem zarazem najszczęśliwszym i najsmutniejszym człowiekiem na świecie. Cieszył się z wyjazdu do Ameryki, lecz jednocześnie nie chciał opuszczać rodziców, których kochał ponad życie. Obiecał więc sobie, że ich nie zawiedzie i da im jak najwięcej powodów do dumy. Dziesięć dni później wylądował w Stanach Zjednoczonych na lotnisku w Nowym Jorku. Był środek października i kalendarzowa jesień. Dla miejscowych to pora, kiedy na zewnątrz panują jeszcze całkiem przyjemne temperatury, lecz wychowany w gorącej Afryce zawodnik tuż po wyjściu z terminala poczuł się jak sopel lodu.

Koniec części drugiej, kolejna już w najbliższy piątek.

Bibliografia: Sports Illustrated, Texas Monthly, Matt Christopher - On the court with... Hakeem Olajuwon, espn.go.com, nba.com.

Poprzednie części:
Hakeem Olajuwon - amerykański sen cz. I

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×