Grzegorz Grochowski: Sromotna porażka

- Przegraliśmy różnicą 21 punktów, momentami było już 30. Co tu dużo mówić, to była sromotna porażka - powiedział po przegranej we Włocławku rozgrywający Polfarmexu Kutno, Grzegorz Grochowski.

Michał Fałkowski
Michał Fałkowski
Polfarmex Kutno nie miał zbyt wielu argumentów w meczu z Anwilem Włocławek. Beniaminek, który przed sobotnim meczem był wyżej w tabeli od Rottweilerów, bardzo słabo wszedł w spotkanie i już do przerwy miał aż 20 punktów straty do rywali (28:48).
- Przegraliśmy różnicą 21 punktów, momentami było już 30. Co tu dużo mówić, to była sromotna porażka. Szczerze mówiąc, miałem nadzieję, że jedziemy tutaj do Włocławka powalczyć o zwycięstwo, ale szybko okazało się, że Anwil jest dużo lepszy - powiedział po zakończeniu spotkania drugi playmaker Polfarmexu Grzegorz Grochowski.

Podstawową bolączką kutnowskiego klubu było to, iż wobec problemów ze skutecznością Kwamaina Mitchella, żaden z pozostałych koszykarzy nie wziął na swoje barki odpowiedzialności za zdobywanie punktów. Ani Patrik Auda (cztery punkty w 21 minut), ani Bartłomiej Wołoszyn (siedem oczek w 25 minut) nie rozegrali dobrego spotkania.

- Kompletnie nie pokazywaliśmy na parkiecie tego, że jesteśmy prawdziwym zespołem. Nie istnieliśmy na boisku totalnie. Nie widziałem żadnego wspierania siebie nawzajem w szeregach naszej ekipy i myślę, że to też był jeden z powodów naszej porażki - dodał Grochowski.

Polfarmex przegrał czwarte spotkanie w pięciu ostatnich grach. Tym samym najlepszy z beniaminków spadł na 10. miejsce w tabeli i w weekend rozegra bardzo ważny mecz z innym nowicjuszem Tauron Basket Ligi, Polskim Cukrem Toruń.

W pierwszej kolejce nowego roku torunianie przerwali fatalną serię siedmiu porażek z rzędu. - Za tydzień mecz z Toruniem i to dla nas będzie kolejny mecz o życie, czyli o miejsce w najlepszej ósemce. Gramy na swoim parkiecie i musimy to wykorzystać. Wiadomo, że u nas w hali nikt łatwo nie wygrywa i mam nadzieję, że tym razem to my wrócimy do domów z tarczą - zakończył Grochowski.

Jarosław Krysiewicz: Fani na trybunach lepsi, niż my na parkiecie

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×