Nie wyobrażam sobie życia bez koszykówki - rozmowa z Kamilem Sulimą, graczem SKK Siedlce
Legia szczyci się zakontraktowaniem Cezarego Trybańskiego, który ma być nie tylko wiodącą postacią beniaminka, ale także marketingową twarzą drużyny. Uważasz, że ten zespół może namieszać w I lidze?
- Ciężko mi jest to ocenić. Na razie nikt nie grał jeszcze meczów sparingowych, wiemy tylko jak drużyna wygląda na papierze. Czasami zespół kadrowo może wyglądać bardzo dobrze, a grał będzie słabo, bądź na odwrót. Mają ciekawy skład i być może powalczą o coś więcej niż pierwsza ósemka.
Oprócz tego, że jesteś czynnym zawodnikiem, pełnisz również funkcję asystenta Wiesława Głuszczka. Jaka jest twoja rola w drużynie, jeśli chodzi o ten aspekt?
- Nie jest łatwo, gdyż mimo wszystko bardziej czuje się jeszcze zawodnikiem. Łącze boisko, szatnie i trenera. Czasem łatwiej jest to właśnie mi przekazać pewne uwagi szkoleniowcowi, dzięki temu, że pełnie funkcję drugiego trenera. Mam troszeczkę większy wpływ na wydarzenia na boisku, pomagam trenerowi i z ławki i z boiska. Taka jest właśnie moja rola.- Na pewno po zakończeniu kariery zostanę przy koszykówce, bo nie wyobrażam sobie życia bez niej. Czy będę trenerem? Czas pokaże. Zamierzam jeszcze kilka lat pograć w koszykówkę. Nie jest tak, że za rok lub dwa kończę swoją karierę sportową. Dopóki zdrowie pozwoli i będę się czuł na siłach oraz nie będę najsłabszy w drużynie, to chciałbym dalej grać.
Na koniec naszej rozmowy zapytam się trochę prowokująco: Chciałbyś kiedyś wrócić do Legii Warszawa?
- Mocno podchwytliwe pytanie (śmiech). Nie mówię nie. Tam zaczynałem swoją karierę na ligowych parkietach. Moje pierwsze sezony w juniorach i seniorach to właśnie jest gra w Legii. Myślę, że każdy zawodnik chciałby zakończyć swoją karierę w macierzystym klubie. Temat jest otwarty. Póki co jestem w Siedlcach już szósty rok, jest mi tutaj bardzo dobrze. Na chwilę obecną nie myślę o tym, co będzie kiedyś. Zobaczymy po sezonie jak się to wszystko ułoży.