Wszystko w moich rękach - wywiad z Mikołajem Witlińskim, skrzydłowym Anwilu Włocławek

Michał Fałkowski
Michał Fałkowski
Jesteś też spokojniejszy i bardziej pewny siebie, niż rok temu...

- Rok temu wchodziłem do ekstraklasy i nie wiedziałem do końca czego mogę się spodziewać. Teraz nie jestem już "świeżakiem", trener mówi o mnie jako o pełnoprawnym członku zespołu, dziennikarze też (śmiech), więc chyba nie ma sensu być niespokojnym.

Pewności siebie dodały ci chyba też ostatnie Mistrzostwa Europy do lat 20?

- Zdecydowanie tak.

Byłeś filarem polskiej ekipy.

- Jako zespół zrobiliśmy fantastyczny wynik - 9. miejsce w Europie, najwyższe miejsce tej kadry w historii.

Według portalu EuroHopes, jesteś na 25. miejscu europejskich prospektów z rocznika 1995.

- To bardzo wysoka pozycja i jestem szczęśliwy, że znalazłem się w gronie najlepszych.

Ciężko żyje się z taką łatką? Ciężko żyje się z taką presją? W gronie 50 zawodników z twojego rocznika z Polski jesteś tylko ty i Damian Jeszke, jako ostatni.

- Nigdy się nad tym nie zastanawiałem. Ciężkie pytanie... Przede wszystkim ja nie patrzę na innych. Staram się skupiać na sobie, bo uważam, że spoglądanie w kierunku innych graczy nic mi nie da. Jeśli na coś nie mam wpływu, to nie koncentruję się na tym. Robię swoje i nie oglądam się na innych. Dlatego też nie odpowiem na to pytanie, bo mi... żyje się normalnie.

Trochę trudno w to uwierzyć, że nie czujesz presji.

- Rozumiem, ale naprawdę tak jest. Skupiam się na sobie i na swoich celach.

A twoje cele? Nadal marzysz o NBA?

- Oczywiście. To moje największe marzenie, choć bardzo dalekosiężne. Cele stawiam sobie stopniowo, jeden za drugim i rzeczywiście, NBA jest gdzieś tam na końcu.

A cel na ten sezon?

- Chciałbym grać najwięcej, ile tylko się da. Byłbym bardzo zadowolony, gdybym swoją pracą zasłużył sobie na, powiedzmy, dwie kwarty w każdym meczu. Pod koniec zeszłego sezonu miewałem już spotkania, w których grałem długo, ale niestety nie było w tym regularności. No i rzadko kiedy mogłem sprawdzić się na placu gry w decydujących momentach meczów. Chciałbym by to się zmieniło. Chciałbym, by zespół widział we mnie kogoś, na kogo może liczyć. Chciałbym by kibice przestali cieszyć się, że Mikołaj Witliński zdobył np. pięć punktów i miał trzy zbiórki. To już nie to. Rok temu sam się cieszyłem ze wszystkiego, co udało się zrobić na parkiecie. Teraz jednak mam względem siebie inne wymagania.

Bardzo podobnie mówił rok temu Michał Sokołowski, a potem został jednym z liderów ekipy...

- I też poszedł mocno w górę w swoim drugim sezonie w Anwilu, tak?

Formalnie w trzecim, ale biorąc pod uwagę, że w pierwszym nie grał prawie w ogóle, to tak.

- Właśnie. Bardzo bym chciał pójść w jego ślady.

Czujesz, że ten sezon może być dla ciebie trochę kluczowy. Marząc o karierze w Europie, czy nawet w NBA, nie możesz pozwolić sobie na ponowne siedzenie na ławce.

- Coś w tym jest. Dużo zależy ode mnie.

Raczej wszystko...

- Tak. Z trenerem Mariuszem Niedbalskim i w obecnej sytuacji kadrowej Anwilu, w której jest tylko czterech wysokich w zespole, można rzeczywiście powiedzieć, że wszystko zależy ode mnie. Daj więc Boże tylko zdrowie i wierzę, że będzie w porządku.

Anwil rozpoczął przygotowania do sezonu. We wtorek dołączy Brown

Czy sezon 2014/2015 będzie dla M. Witlińskiego lepszy, niż poprzedni?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×