Wszystko w moich rękach - wywiad z Mikołajem Witlińskim, skrzydłowym Anwilu Włocławek

- Byłbym bardzo zadowolony, gdybym zasłużył sobie na dwie kwarty w każdym meczu. Chciałbym, by zespół widział we mnie kogoś, na kogo może liczyć - mówi Mikołaj Witliński, skrzydłowy Anwilu Włocławek.

Michał Fałkowski
Michał Fałkowski

Michał Fałkowski: Ile klubów chciało cię podkupić w przerwie międzysezonowej?

Mikołaj Witliński: Nie wiem czy podkupić. Kilka drużyn odezwało się albo do mojego agenta, albo bezpośrednio do mnie. Razem z agentem uznaliśmy jednak, że nie ma sensu ruszać się gdziekolwiek, tym bardziej, że przecież z Anwilem Włocławek cały czas łączył i łączy mnie kontrakt.
Wiem, że nie uważasz, by poprzedni sezon był dla ciebie udany.

- To prawda, nie uważam by był udany.

I nie zastanawiałeś się nad tym, by zmienić otoczenie?

- Każdy zawodnik szuka dla siebie najlepszych, najkorzystniejszych sytuacji. Ostatecznie uznałem jednak, że chcę tutaj zostać.

A dlaczego uważasz, że rozgrywki 2013/2014 nie były dla ciebie pozytywne?

- Trener Milija Bogicević, namawiając mnie do przyjścia do Anwilu, obiecywał mi naprawdę wiele. Niestety później, już w trakcie sezonu, jego słowa nie znalazły pokrycia w rzeczywistości. Bywały dziwne sytuacje. Mam w pamięci np. to, że graliśmy w Koszalinie w siódemkę, bo kontuzji doznał Dusan Katnić, a mimo to nie wszedłem na parkiet. Pamiętam, jak zagrałem dobry mecz przeciwko Polpharmie, trener gratulował mi po tym spotkaniu, ale w kolejnym, w Kołobrzegu, dostałem tylko cztery minuty, choć wygrywaliśmy różnicą około 20 punktów przez całe zawody... Takich sytuacji było więcej, ale nie wiem czy jest sens dalej to roztrząsać. Chciałbym zamknąć tamten rozdział. Trener odszedł, ja zostałem, zaczynamy nowe rozdanie.

Zostałeś zatem we Włocławku, bo zmienił się szkoleniowiec?

- Na pewno osoba trenera Mariusza Niedbalskiego pomogła mi podjąć decyzję o nieodchodzeniu nigdzie. Rozmawiałem z coachem kilkukrotnie i coach zapewnił mnie, że mam być ważnym graczem rotacji. Że liczy na mnie, że wie jak mnie wykorzystać, że mogę liczyć na wiele minut. Warunek jeden - ciężka harówka na treningach.
Mikołaj Witliński w walce z Kirkiem Archibeque'iem Mikołaj Witliński w walce z Kirkiem Archibeque'iem
Ale rok temu słyszałeś podobne słowa z ust serbskiego trenera...

- Myślę jednak, że teraz nie mam się czego obawiać. Znam trenera z pracy z kadrą, a poza tym - jest nas czwórka wysokich w składzie. Idealnie.

Też rozmawiałem z trenerem Niedbalskim. Rzeczywiście widzi w tobie ważnego gracza rotacji. Niejednokrotnie podkreślał, że nie będziesz traktowany jako junior, ale jako senior.

- I bardzo dobrze.

Trener widzi cię również w rotacji na pozycji numer pięć...

- Wiem o tym. Trener powiedział mi, że chce bym grał u niego i jako czwórka, i jako piątka. Fajne jest to, że przygotowuje mnie mentalnie do tego, co będzie chciał wdrożyć na parkiecie. Może gdybym dowiedział się o tym w trakcie sezonu, byłoby inaczej? Wówczas mogłoby być gorzej. Ale teraz? Nie mam się czego obawiać. Po pierwsze - grałem już u trenera Niedbalskiego jako center w kadrze U-20. Znam system trenera, wiem jaką ma filozofię, etykę pracy. Nieraz rozmawialiśmy o tym, że drużyna, czy to kadra, czy to klub, potrzebuje mnie nie tylko jako skrzydłowego rzucającego za trzy, ale również, z racji mojego wzrostu, jako tego, który da dobrą zbiórkę, łatwe punkty spod kosza. Trener powiedział mi, bym powoli przestawiał się mentalnie na taką grę i na takie oczekiwania.

Pamiętam jak rok temu rozmawialiśmy po raz pierwszy. Cechowała cię wówczas niecierpliwość. Teraz chyba ta niecierpliwość przerodziła się po prostu w ambicję, dobrze to odczytuję?

- Nadal jestem niecierpliwy (śmiech), ale na pewno jestem też ambitny. Może nawet to awers i rewers tej samej monety? Z jednej strony, niecierpliwość może hamować rozwój, ale z drugiej - bez ambicji tego rozwoju nie ma.

Czy sezon 2014/2015 będzie dla M. Witlińskiego lepszy, niż poprzedni?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×