Thunder zrewanżowali się Clippers, seria Bulls przerwana

Oklahoma City Thunder szybko zrewanżowała się Los Angeles Clippers za porażkę w Staples Center. Miejscowych do triumfu poprowadził niezawodny Kevin Durant.

Patryk Pankowiak
Patryk Pankowiak

Chris Paul po raz trzynasty z rzędu od startu rozgrywek zapisał na swoim koncie podwójną zdobycz, złożoną z punktów i asyst, ale jego Los Angeles Clippers nie zdołali odnieść zwycięstwa na trudnym terenie. Rozgrywający z każdym kolejnym dniem śrubuje rekord należący do niedawna do legendarnego Magica Johnsona. Statystyki Paula z czwartkowego spotkania w Oklahomie? 17 punktów (7/11 z gry), 12 asyst, 5 zbiórek.

W pierwszym starciu obu ekip górą byli podopieczni Doca Riversa 111:103, ale tym razem z odniesieniem korzystnego wyniku większego problemu nie mieli miejscowi z Chesapeake Energy Arena. Thunder dominowali tak naprawdę od pierwszej do ostatniej minuty, wygrywając przy okazji wszystkie cztery kwarty. Przyjezdni z Miasta Aniołów gonili wynik, ale świetna postawa Kevina Duranta skutecznie im to uniemożliwiała.

25-letni skrzydłowy był zdecydowanie najjaśniejszym punktem całego pojedynku, a jego 28 punktów, 8 asyst oraz 6 zbiórek sprawiło, że miejscowi spokojnie triumfowali - 105:91. Nieźle spisywał się również Serge Ibaka, który trafił 8 z 10 oddanych rzutów. 11 "oczek" z ławki dorzucił jeszcze Jeremy Lamb. Dla drużyny prowadzonej przez Scotta Brooksa to już trzecie zwycięstwo z rzędu, a ósme w trwających rozgrywkach.

Najlepszym strzelcem gości okazał się natomiast Blake Griffin. Autor 27 punktów i dziesięciu zebranych piłek dwoił się i troił, siejąc postrach w obronie rywali, ale nawet jego solidna dyspozycja nie pomogła Clippers w odniesieniu korzystnego rezultatu. Poniżej oczekiwań spisał się chociażby J.J. Redick (3/11 z gry) albo rezerwowy - Darren Collison (0/5 z gry).

Oklahoma City Thunder - Los Angeles Clippers 105:91 (28:22, 23:21, 30:29, 24:19)

Thunder: Durant 28, Ibaka 17, Westbrook 12.
Clippers: Griffin 27, Crawford 18, Paul 17.

***

Mało kto się spodziewał, że Denver Nuggets w Pepsi Center aż tak zdominują bardzo dobrze radzących sobie w ostatnich spotkaniach Chicago Bulls. Ekipa z United Center wygrała sześć ostatnich ligowych pojedynków, ale w Kolorado na tle rywala wypadła bardzo blado, w pewnym momencie przegrywając nawet 62:83.

Kulminacja świetnej gry Bryłek przyszła dopiero po zmianie stron. Podopieczni Briana Shawa pokazali, że potrafią na boisku rozdawać przysłowie karty, a kluczowa okazała się trzecia kwarta oraz początek czwartej. Miejscowi Nuggets wypracowali sobie wówczas bezpieczną przewagę, którą zdołali utrzymać do końcowej syreny, odnosząc piąte zwycięstwo w rozgrywkach 2013/2014.

19 punktów zdobył dla przegranych Derrick Rose, a 15 "oczek" i 10 zbiórek uzbierał Carlos Boozer. Kluczowe 17 punktów dla gospodarzy zanotował natomiast rezerwowy Jordan Hamilton.


Denver Nuggets - Chicago Bulls 97:87 (24:25, 26:23, 20:14, 27:25)

Nuggets: Hamilton 17, Hickson 14, Faried 12.
Bulls: Rose 19, Boozer 15, Dunleavy 15, Noah 11.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×