Teraz mam inne priorytety - rozmowa z Michałem Jankowskim, graczem Energi Czarnych Słupsk

- Każdy zawodnik, który tam grał, to wie, że Trójmiasto to wspaniałe miejsce do koszykówki i do życia - mówi Michał Jankowski, gracz Energi Czarnych Słupsk.

Karol Wasiek
Karol Wasiek

Karol Wasiek: Coś ma szczęście do tych słoweńskich trenerów, bo od Davida Dedka przeszedłeś do Andreja Urlepa.

Michał Jankowski: Dokładnie (śmiech). Można by powiedzieć, że trener Dedek to taki wychowanek trenera Urlepa. Z perspektywy czasu widzę podobieństwa pomiędzy tym, co robiliśmy w Starcie Gdynia, a tym co robimy tutaj w Słupsku. Aczkolwiek trener Urlep jest większym perfekcjonistą, ale ma też inny skład i inne możliwości. Gdyby trener Dedek miał taką drużynę, to mógłby na inne rzeczy sobie pozwolić w taktyce.

Trener Dedek często wspominał o pracy z Andrejem Urlepem?

- Szczerze? To nie przypominam sobie sytuacji, aby trener Dedek coś takiego mówił. Zawsze się tylko wypowiadał, że to bardzo dobry trener, ale nigdy nie opowiadał jakiś historii.

Zapytam inaczej - jak już przeszedłeś do Czarnych Słupsk, gdzie wiedziałeś, że trenerem będzie Andrej Urlep, to pytałeś Davida Dedka o jego osobę?

- Nie rozmawiałem, ponieważ dość szybko wyjechałem z Gdyni. Nie wiedziałem wówczas, gdzie będę grał. Miałem kilka propozycji, zastanawiałem się, co mam wybrać. Ostatecznie razem z agentem doszliśmy do wniosku, że najlepiej będzie podpisać kontrakt w Słupsku. Muszę powiedzieć, że wcześniej rozmawiałem z trenerem Urlepem, który ostatecznie mnie przekonał.

To raczej rzadkość, żeby trener dzwonił do zawodnika przed podpisaniem kontraktu.

- To też nie wyglądało tak, że trener Urlep zadzwonił i powiedział: "Michał, chciałbym cię tutaj widzieć w składzie". Były też prowadzone rozmowy z moim agentem, mieliśmy inne opcje. Mój agent poprosił trenera Urlepa, żeby do mnie zadzwonił i powiedział, czego będzie ode mnie wymagał, czego mogę się nauczyć. Ta rozmowa przekonała mnie o tym, że to jest dobre miejsce na rozwój mojej kariery.

Czyli de facto ta rozmowa była wiążąca?

- Może nie wiążąca, bo trener Urlep nic mi w tej rozmowie nie obiecywał - bardziej powiedział, czego będzie ode mnie oczekiwał, czego się po mnie spodziewa, itp. Na pewno nie powiedział w ten sposób: "Przyjdź tutaj, bo będziesz pierwszą dwójką." Była to bardziej rozmowa merytoryczna.
Michał Jankowski przebojem wdarł się do zespołu Czarnych Słupsk Michał Jankowski przebojem wdarł się do zespołu Czarnych Słupsk
Z racji tego, że zostałeś ojcem, życie twoje się bardzo zmieniło?

- Bardzo się zmieniło. Można powiedzieć, że o 180 stopni. Jestem znacznie spokojniejszy, moje życie prywatne nabrało innego wymiaru. Inne rzeczy się teraz dla mnie liczą. To także przełożyło się na koszykówkę, jestem bardziej skoncentrowany na tym, co robię.

Trójmiasto kusiło atrakcjami?

- Każdy zawodnik, który tam grał to wie, że Trójmiasto to wspaniałe miejsce do koszykówki i do życia. Są możliwości do tego, żeby wyjść i się zabawić. Nie będę tego ukrywał. Wychodziliśmy z całą drużyną do klubu i ja też od tego nie stroniłem, ale nie było też to zbyt często, bo trenerzy na to nie pozwalali.

Wydaje mi się, że w Starcie jednak mogłeś sobie pozwolić na więcej niż w Słupsku.

- Trener Urlep rozmawia z nami i każdy ma określoną rolę w zespole. Ja też swój styl koszykówki chciałem zmienić. Trener Urlep ukierunkował mnie, pokazał mi inną kulturą koszykówki, żeby trzeba szukać zespołu.

Jak wspominasz okres gry w Starcie Gdynia?

- To był fajny projekt i na pewno przyniósł wiele dobrego dla wszystkich. Trener Dedek stworzył fajny kolektyw. Wydaje mi się, że jeśli byśmy grali w tym roku i nasz zespół byłby wzmocniony dwoma zawodnikami to na pewno byśmy namieszali w lidze.

Nie denerwował cię fakt, że Start Gdynia traktowano jako chłopców do bicia?

- Nie. Bardzo mocno pracowaliśmy na treningach, każdy z nas zostawiał olbrzymie serce na treningach. Czasami trenowaliśmy nawet w pięciu, ale robiliśmy swoje. Sztab szkoleniowy wykonywał bardzo dobrą robotę. Każdy z nas wychodził na parkiet po to, żeby wygrać. Nie patrzyliśmy na to, co mówią inni. Chcieliśmy zostawić jak najlepsze wrażenie.

Ta kariera układa się tak, jakbyś chciał?

- Przed przyjściem do Turowa miałem propozycję z Koszalina, ale tam dziwnie potoczyły się te rozmowy i ostatecznie trafiłem do Zgorzelca. Tam na swojej pozycji miałem trzech zawodników, w dodatku złapałem kontuzję, która wyłączyła mnie z gry na miesiąc. Gdyby nie kontuzja to miałbym większą rolę w zespole. To był mój pierwszy sezon w ekstraklasie i od razu trafiłem do wielkiego klubu i tak nie zginąłem tam. W Starcie dostałem szansę, którą wykorzystałem. Teraz w Słupsku są znacznie wyższe cele, co mnie bardzo cieszy. Liczę na dobry sezon.

Koszykówka na SportoweFakty.pl - nasz nowy profil na Facebooku. Tylko dla fanów basketu! Kliknij i polub nas.

Pomóż nam ulepszać nasze serwisy - odpowiedz na kilka pytań.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×