Polska na EuroBaskecie: Warunki dobre, wyniki tragiczne

Jacek Seklecki
Jacek Seklecki
Co wydarzyło się później? 20 punktów straty do Gruzji już w pierwszej połowie, męki i porażka po wielkim błędzie z Czechami, fatalny początek spotkania z Chorwacją (4:24) zakończony przegraną, blamaż z mistrzem Europy Hiszpanią (nawet 24:70 w pewnym momencie) i wygrana na koniec w meczu bez znaczenia ze Słowenią.

Polscy koszykarze z meczu na mecz wydawali się być coraz bardziej załamani. Tego już nie dało się ukryć, że przebywanie na parkiecie - szczególnie w spotkaniu z Hiszpanią - było dla nich wielką traumą i chcieli jak najszybciej zejść do szatni.

Oni zawiedli, ale zawiódł także i trener. I mimo że każdy, od działaczy, przez koszykarzy, a na ekspertach kończąc chce pozostania szkoleniowca Bauermanna w kadrze, to nie da się ukryć, że popełnił kilka sporych błędów.

Sam przyznał, że nie do końca poznał swoich zawodników, co wydaje się dość kuriozalne, w końcu jako trener kadry miał kilka miesięcy na przyjrzenie się każdemu z osobna, a w 11 rozegranych sparingach wszystkim razem.

Jego głównym zadaniem było wykorzystanie potencjału Gortata i Lampego, którzy mieli być najlepszym duetem podkoszowym EuroBasketu. W kilku sparingach imponowali współpracą, wykorzystaniem silnych stron, czego w turnieju nie było nawet w jednym procencie.
Dirk Bauermann i Marcin Gortat Dirk Bauermann i Marcin Gortat
Trener Bauermann nie miał zaufania do koszykarzy spoza pierwszej piątki, lecz tutaj podobne odczucie mogło mieć wielu, w końcu podczas przygotowań to była nasza pięta achillesowa. Ale w głównym turnieju, w przegranych meczach to właśnie zmiennicy wyróżniali się na tle zagubionych gwiazd.

Przemysław Zamojski przesiedział cały mecz z Gruzją na ławce, by pod koniec wyjść i dograć spotkanie. Trafił trzy razy z dystansu, co było naszymi jedynymi trójkami tego meczu. Michał Ignerski grał mniej niż 20 minut, ustępując miejsca Maciejowi Lampe, a po turnieju - chyba jako jedyny - budzi szacunek wśród kibiców za to, iż po prostu nie zawiódł.

Krzysztof Szubarga został przyspawany do ławki w spotkaniu z Czechami, a trener desygnował go na parkiet w meczu z Chorwacją, kiedy Koszarek nawet nie patrzył na kosz i był całkowicie bezbarwny. Efekt? Zadziorny Szubarga nie tylko w swoim stylu był upierdliwy dla rywala w obronie, m.in. wybierając piłkę z kozła Roko Ukiciowi, ale dał impuls w ofensywie, zdobywając w tym spotkaniu 14 punktów.

Takie sytuacje na pewno spadają na barki szkoleniowca, który im nie zapobiegł. Nie umiał wykorzystać Gortata i Lampego i miał małe zaufania do rezerwowych. Nie umiał na tyle skutecznie zmotywować zawodników, by ci nie stali jak wryci na początku spotkań, oddając rywalom wiele punktów przewagi. Ale czy po tym można podjąć decyzję zdecydowanie na tak lub zdecydowanie na nie dla niemieckiego szkoleniowca?

Wydaje się, że w tej chwili zwyczajnie nie ma trenera w zasięgu polskiej federacji, który mógłby dać coś więcej. Coś czego nie dał Bauermann. Wiele znacząca była reakcja Michała Ignerskiego po spotkaniu ze Słowenią. Kapitan polskiej kadry, niemalże szlochając, mówił, iż dla obecnego trenera jeszcze zagra, ponieważ odzyskał chęć do gry, zaufał mu i widział ogromne zaangażowanie Niemca. Nie jest to pojedyncza opinia, co zdaje się sugerować, iż być może warto dać Bauermannowi możliwość dalszej pracy z Polską, polegającej na zwyczajnym wyciągnięciu nas z dna, na którym się znaleźliśmy.

Pomóż nam ulepszać nasze serwisy - odpowiedz na kilka pytań.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×