Na każdej pozycji mamy zawodników europejskiego formatu - rozmowa z Wiktorem Grudzińskim, kapitanem Spójni Stargard

Patryk Neumann
Patryk Neumann
Można powiedzieć, że to tylko nazwiska, a wasza siła to kolektyw. Tak chociażby działo się przez wiele lat z Sokołem Łańcut, często skazywanym na walkę o utrzymanie.

- Dokładnie, właśnie o tym cały czas mówię. Nie musimy być zespołem naszpikowanym gwiazdami, bo wiem z autopsji, że to czasami nie wypala. W tamtym sezonie mieliśmy dużo lepszy skład personalnie. Teraz tych zawodników nie ma, ale obecni gracze, którzy w I lidze są jeszcze anonimowi mogą zaskoczyć, jeżeli będą gryźli parkiet. To ich życiowa szansa, żeby zaistnieć i funkcjonować w sporcie przez wiele lat oraz czerpać z tego profity, żyć i mieć satysfakcję.

Czym będzie się odznaczała Spójnia na parkiecie?

- Przede wszystkim wolą walki. Nie będzie odpuszczania, traktowania lekceważąco zespołów teoretycznie słabszych. Bardzo chcę podobnie, jak trener żeby podtrzymać wewnętrzną rywalizację w pozytywnym tego słowa znaczeniu. Mamy tak zbudowany skład, że nikt nie otrzyma pewnych minut. Myślę, że będziemy charakteryzowali się wolą walki, agresją i chęcią zwycięstw. Może być różnie, ale uważam, że to nasza największa siła. Nie nazwiska, a charakter.

Mówił pan wielokrotnie, że panuje dobra atmosfera w drużynie. Jak zaaklimatyzowali się nowi gracze? Adrian Suliński, Daniel Szymkiewicz, czy też Calvin Jurewicz.

- Bardzo się cieszę, że trafił do nas Adrian Suliński. Pamiętam go z tego, co grał w drużynie z Pruszkowa. Robił na mnie bardzo duże wrażenie. Zaskoczyła mnie informacja, że chce odejść z Pruszkowa. To dla nas ogromne wzmocnienie. Jest to zawodnik szybki z dobrym rzutem, który ma przegląd gry. Jurka Koszutę wszyscy znają. Zawodnik, który będzie pasował do tego zespołu. Osobiście mogę powiedzieć, że byłem dużym zwolennikiem jego powrotu. Stargardzianie tęsknili za nim i z tego, co wiem on też traktował Spójnię priorytetowo, gdy się dowiedział o takiej możliwości. Można powiedzieć, że Jurek już jest w połowie stargardzianinem. Na pewno będzie się tu czuł bardzo dobrze.

Co do Daniela Szymkiewicza to wiadomo, że jest jeszcze po kontuzji i nie trenuje w pełni tak, jak reszta zespołu. Myślę, że to jest też ogromna szansa dla Spójni, że takiego zawodnika pozyskała, bo w innej sytuacji prawdopodobnie znalazłby klub w ekstraklasie. Wtedy nie byłoby szans go pozyskać. Przyda mu się taki sezon, w którym będzie mógł grać regularnie. Czasami trzeba zrobić krok w tył, żeby pójść później trzy lub cztery kroki do przodu, czego mu życzę. Wiem, że ma aspiracje, żeby wrócić do ekstraklasy. Stargard może być dla niego fajnym przystankiem, który go odbuduje, a my przy okazji z tego skorzystamy.

Za wami już pierwszy sparing. Jak ocenia pan mecz z King Wilkami Morskimi?

- Powiem szczerze, że ten mecz odbył się w trochę niefortunnym czasie zarówno dla nas jak i dla Wilków. Jesteśmy w całkiem innym cyklu przygotowań. Przez okres czasu przed tym meczem praktycznie w ogóle nie graliśmy w koszykówkę. Więcej biegaliśmy. Wiadomo, że w tym czasie nogi były już mocno dobite tymi biegami. Nie było zrozumienia. Nowi zawodnicy zaczynali się dopiero uczyć zagrywek. Wydaje mi się, że nie należy wyciągać żadnych wniosków z tego meczu. Po prostu on się odbył, ale dopiero będziemy mogli coś powiedzieć po turnieju w Ostrowie, jak my wyglądamy, kto jakie ma możliwości, co potrafi i jak radzi sobie psychicznie podczas meczu.

Wiadomo, że stargardzka publiczność jest dość wymagająca. Czego powinni od was oczekiwać kibice w najbliższym sezonie?

- Na pewno mogą się nastawić na to, że będziemy zaangażowani w każdym spotkaniu. Nie przejdziemy koło żadnego meczu. Czy to z liderem, czy z outsiderem. Zawsze przygotujemy się, żeby dać z siebie wszystko i zostawić serce na parkiecie. To mogę obiecać. Potrzeba też trochę szczęścia. Mamy fajnych trenerów, zawodników i publiczność. Przez to, że gra tylu wychowanków przyjdzie jeszcze więcej kibiców. Może wcześniej niektórym nie podobało się, że jest tak wielu przyjezdnych. Teraz jest inaczej i zespół może tworzyć z kibicami monolit. Tego bardzo bym chciał, bo kibice są istotnym elementem dodającym nam skrzydeł. Wtedy finalnie wygląda to całkiem inaczej.

Początek rozgrywek jest dość trudny. Zmierzycie się m. in. Z rywalami z Krosna, Kutna czy Torunia. Te drużyny zaliczane są do ligowych potentatów. Nie przyjdzie zniechęcenie, nawet, jeśli nie uda się wygrać tych pojedynków?

- To silniejsze zespoły, ale my nie mamy nic do stracenia. Musimy do każdego meczu podchodzić tak samo. Liczy się tylko następny mecz. Nie patrzy się w tył, czy wygrywaliśmy, czy przegrywaliśmy. Musimy łapać punkty tam, gdzie się da. Drużyny z większym budżetem i bardziej znanymi zawodnikami mają lepszą pozycję wyjściową. Bardzo często w sporcie dużą rolę odgrywa zespołowość, a nie umiejętności indywidualne zawodników. Jeśli to pokażemy oraz powalczymy do ostatnich minut to bilans początku nie będzie taki zły.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×