Zamiast Euroligi liga VTB - I część rozmowy z Filipem Dylewiczem, nowym graczem PGE Turowa Zgorzelec

- Byłem święcie przekonany, że będę zawodnikiem w Zielonej Górze, lecz warunki zaproponowane przez klub były daleko odbiegające od tych sprzed pół roku - mówi Filip Dylewicz, gracz PGE Turowa.

Karol Wasiek
Karol Wasiek

Karol Wasiek: Dlaczego nie zostałeś zawodnikiem Stelmetu Zielona Góra? Podobno do ostatecznego podpisu zabrakło bardzo niewiele...

Filip Dylewicz: Nie ukrywam, że prowadziliśmy rozmowy zaraz po zakończeniu sezonu i wydawać by się mogło, że podpiszę kontrakt ze Stelmetem. Powiem więcej, byłem święcie przekonany, że będę zawodnikiem w Zielonej Górze, lecz warunki zaproponowane przez klub były daleko odbiegające od tych sprzed pół roku. W tym samym czasie pojawiły się oferty od innych agentów, gry we Włoszech i Niemiec oraz z Turowa Zgorzelec. Zaproponowałem Stelmetowi swoje warunki. Agent powiadomił mnie, że zostały one wstępnie zaakceptowane, Jednak w wyznaczonym terminie nie doszło do zrealizowania i podpisania kontraktu. Z wymienionych wcześniej propozycji najbardziej konsekwentnym okazał się PGE Turów Zgorzelec.

Mówi się, że to ty zerwałeś ten kontakt z klubem z Zielonej Góry.

- Absolutnie nie. Jak wspomniałem wcześniej w ustalonym terminie klub nie odezwał się, agent też nie miał wiedzy dlaczego. Być może zmieniła się koncepcja, a ja musiałem podjąć decyzję i dać odpowiedź innym klubom.

Żałujesz, że nie zagrasz znów w Eurolidze?

- Szkoda i nie szkoda. Jestem bardzo zadowolony, że podpisałem kontrakt z PGE Turowem Zgorzelec i będę występował w lidze VTB. Buduje się tam naprawdę bardzo ciekawa drużyna i to jest gwarant wysokiego poziomu. W ostatnich latach Turów zawsze bił się o wysokie cele. Do tego jest liga VTB, która może być ciekawym przeżyciem po EuroCupie. Nie jest to co prawda Euroliga, ale uważam, że Turów w kolejnym sezonie będzie bardzo groźny. Liczę na to, że pozostanie Michał Chyliński, co byłoby podstawą do tworzenia bardzo silnego zespołu.

Ludzie zastanawiali się, jak będziesz współpracował z Mihailo Uvalinem. Wiele osób jakoś nie widziało tej współpracy. Słyszałeś takie głosy?

- To tylko gdybanie. To trzeba przeżyć i po jakimś czasie można to ocenić. Nie wiem też skąd przypięto mi łatkę zawodnika, który jest konfliktowy i ma problemy w relacjach z trenerami. Nawet, jak przyjeżdżał do nas trener Tabak, to po jakimś czasie był mile zaskoczony naszą współpracą. Chociaż sam powtarzał, że był przygotowany na wszystko. Jestem na tyle doświadczonym koszykarzem, że ten czas niepotrzebnych konwersacji już minął. Będę się koncentrował się na tym, żeby pomóc zespołowi i znaleźć odpowiednią nić współpracy z trenerem Rajkoviciem. To na pewno wymagający szkoleniowiec i czeka mnie sporo pracy.
Filip Dylewicz: Byłem święcie przekonany, że będę zawodnikiem w Zielonej Górze Filip Dylewicz: Byłem święcie przekonany, że będę zawodnikiem w Zielonej Górze
Ty masz takie przekonanie rozumiem, że wciąż w Eurolidze, czy w lidze VTB możesz grać?

- Jestem przekonany o tym. Zeszłoroczny EuroCup pokazał to, że mogę sobie radzić z najlepszymi zawodnikami w tych rozgrywkach. Przede mną najlepsze lata gry w koszykówkę (na pewno dwa jak dobrze pójdzie trzy-cztery). Moje osiągnięcia sportowe, doświadczenie boiskowe gry na parkietach w kraju i za granicą będę chciał wykorzystać w Turowie Zgorzelec. Zeszły sezon miałem jeden z najlepszych sezonów w karierze. Przez 8 miesięcy byłem najważniejszym ogniwem Trefla Sopot. W play-off przeciwnicy znaleźli klucz do wygrywania z Treflem. Było to odcięcie od gry mojej osoby. Na boisku byłem podwajany czasami potrajany, stwarzało to taką sytuację, że inni zawodnicy mieli otwarte pole gry. Szkoda, że nie udało nam się tego wykorzystać.

Denerwuje cię to, że panuje takie przekonanie, iż Filip Dylewicz to gracz konfliktowy?

Absolutnie z takim przekonaniem się nie zgadzam. Najlepiej o tym mogą powiedzieć koledzy z drużyny,działacze klubu, kibice. Zaprzeczeniem takiego przekonania jest chociażby to, że wielokrotnie byłem wybierany przez kolegów na kapitana reprezentacji Polski oraz w klubie Trefl Sopot. Przez całą swoją karierę byłem i jestem wierny jednemu klubowi i mam nadzieję, że swoją karierę zakończę w Treflu Sopot.

Ostatnio na naszych łamach Łukasz Koszarek stwierdził, że chętnie by z tobą zagrał w Stelmecie Zielona Góra. Nie żal trochę, że stało się tak, jak się stało?

- Z Łukaszem Koszarkiem graliśmy w jednej drużynie wiele razy, a ostatnio w Treflu Sopot. Łukasz jest najlepszym rozgrywającym w polskiej lidze. Jego spokój, rozwaga przegląd sytuacji na boisku, a na dodatek pewna ręka są największym zagrożeniem. To dzięki niemu drużyna Stelmetu jest mistrzem Polski. Mam nadzieję, że jeszcze zagramy razem w tej samej drużynie.

Ze Stelmetem rozmawiał twój agent?

- Tak. Rozmowy prowadził agent. Miałem z agentem dżentelmeńską umowę, dałem mu zielone światło do reprezentowania mojej osoby w rozmowach z klubami poza Treflem Sopot.

Pozyskanie agenta na plus?

W moim przypadku nie tak bardzo, ponieważ w Polsce jestem dosyć rozpoznawalny i mam w wielu klubach bezpośredni kontakt z władzami klubu a to czasami wprowadza niepotrzebne zamieszanie.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×