Byłem blisko Stelmetu - rozmowa z Przemysławem Zamojskim, graczem Asseco Prokomu Gdynia
Dużo mówiło się o tym, że byliście zmuszeni do odejścia z klubu. Faktycznie tak było?
- Ta sytuacja była bardzo dziwna. Dochodziły do nas takie głosy, że musimy sobie poszukać nowych klubów. Tak to wyglądało przez dłuższy czas, aż wreszcie pan Sęczkowski znalazł czas i porozmawiał z nami na spokojnie to udało się znaleźć to porozumienie.
- Było bardzo nerwowo, w ogóle cały sezon jest dla mnie dziwny. Dużo przemyśleń, dziwnych sytuacji. Cieszę się, że ta sytuacja ustabilizowała się i mogę dograć ten sezon w Gdyni.
Czego nauczyła cię ta sytuacja?
- Nauczyła na pewno pokory i myślę, że jeszcze głębszego zastanowienia się nad swoimi decyzjami. Trzeba jednak patrzeć w przyszłość i nigdy nie żałować swoich decyzji. Nie jestem typem człowiekiem, który podejmie jakąś decyzję, a później jej żałuje i rozpamiętuje ją.
Po tych wszystkich perturbacjach związanych w tym sezonie - może to najwyższy czas, żeby zmienić kompletnie otoczenie i przenieść się do klubu zagranicznego?
- Na razie skupiam się na tym, żeby dograć ten sezon do końca. Chcemy osiągnąć, jak najlepszy wynik w Asseco Prokomie. To jest dla mnie główny cel na ten czas. Po sezonie będę wolnym zawodnikiem i wówczas będę rozpatrywał każdą, możliwą opcję.
Są już pierwsze rozmowy pod kątem następnego sezonu?
- Przewijają się pierwsze rozmowy. To nie są jednak żadne wiążące rozmowy, bardziej są to takie zapytania.