Michał Wołoszyn: Zadecydowało naprawdę niewiele

Pierwsze starcie w Radomiu kompletnie nie wyszło Michałowi Wołoszynowi. Wystarczy chyba powiedzieć, że najlepszy zawodnik MKS-u w ostatnich spotkaniach nie zdobył ani jednego punktu z gry. - W sobotnim meczu byliśmy zlepkiem indywidualności - powiedział po zakończeniu spotkania.

Piotr Dobrowolski
Piotr Dobrowolski

Michał Wołoszyn wybiegł w pierwszej "piątce" dąbrowian. Szybko został jednak zdjęty z boiska przez trenera Wojciecha Wieczorka. W otwierającym półfinałową serię pojedynku z Rosą wyraźnie "nie był sobą". Zdobycie pięciu punktów może jedynie zawdzięczać... rzutom osobistym. Nie trafił ani jednej z dziewięciu prób z gry (!).

- Czasem tak jest, że nie każdemu zawsze wychodzą wspaniałe mecze. Tym razem tak było ze mną. Nawet Michael Jordan miał słabsze dni - tłumaczył przyczynę swojej gorszej dyspozycji. Wyraźnie przyznał, że cała drużyna nie grała na swoim poziomie. - Stanowiliśmy zlepek indywidualności, nie byliśmy zespołem - podkreślił.

Sobotni mecz wyglądał zupełnie inaczej, niż wszyscy zakładali. To MKS grał to, co powinna pokazać Rosa - pewna postawa pod koszem, pomimo braku typowego centra. Piotr Zieliński ośmieszał swoich rywali. Było to efektem braku realizacji założeń taktycznych, nakreślonych przez trenerów Mariusza Karola i Marka Łukomskiego.

Wołoszyn w przeszłości występował w barwach radomskiego klubu, tyle że AZS-u Politechniki. Zapytany o powrót na "stare śmieci' i nastawienie przed spotkaniami z Rosą, odpowiedział: - Już do tego tak nie podchodzę. Grałem w kilku zespołach i do meczów z byłymi drużynami podchodzę jak do każdych innych spotkań - zapewnił.

Zawodnik ekipy z Zagłębia Dąbrowskiego nie załamuje się niepowodzeniem w pierwszym starciu. - Zabrakło nam naprawdę niewiele. O sukcesie przeciwnika zadecydowały dwa rzuty osobiste i blok. W niedzielę też jest dzień. To jest play-off, seria, trzeba wygrać trzy spotkania. Na pewno będziemy walczyć o końcowy sukces - powiedział na koniec.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×