Chris Burgess: Punkty trzeba rywalowi wyrwać

Już za kilka godzin zostanie rozegrany mecz pomiędzy drugim i trzecim zespołem tabeli TBL. Z pewnością wielkim zaskoczeniem sezonu jest tak wysoka pozycja beniaminka z Zielonej Góry i komplet zwycięstw po trzech kolejkach. Najbliższy rywal Zastalu - Trefl Sopot to drużyna, która ma aspiracje na medale i z taką myślą była budowana przed sezonem. Czy passa zielonogórzan zostanie zatrzymana przez czwartą ekipę ubiegłego sezonu?

Tomasz Wiliński
Tomasz Wiliński

Na łamach Gazety Lubuskiej tuż przed tym meczem ukazał się wywiad z amerykańskim centrem drużyny Zastalu - Chrisem Burgessem. Ten 31-letni zawodnik mierzący 211 centymetrów wzrostu jest niezwykle doświadczonym koszykarzem, który w przeszłości grał już w wielu ligach począwszy od amerykańskiej NCAA poprzez australijską, portorykańską, koreańską, turecką czy ukraińską. W tym roku przyszło mu reprezentować barwy Zastalu Zielona Góra i jak powiedział Przemysławowi Piotrowskiemu z Gazety Lubuskiej: - Bardzo mi się tu podoba. Można powiedzieć, że to nowe doświadczenie. Ale kraj i miasto jest OK.

O swoim nowym pracodawcy mówił w samych superlatywach. Jednak próbował ostudzić oczekiwania kibiców i obserwatorów, co do ekipy z Zielonej Góry po pierwszych meczach sezonu. - Młoda, mocna i na pewno perspektywiczna. Nie ma wobec niej wielkich oczekiwań, ale Zastal może osiągnąć sporo. Ekipa jest świetna, trener wielki profesjonalista. Jeśli będziemy grać z pełnym zaangażowaniem, na sto procent, to jesteśmy w stanie wygrać jeszcze sporo meczów - mówił Gazecie Lubuskiej Chris Burgess.

- W Zastalu mam przede wszystkim wsparcie od kolegów, bo są na bardzo wysokim poziomie. W takim Dubaju, gdzie grałem ostatnio, musiałem robić wszystko. Moją rolą jest głównie dobra gra w defensywie, czyli zbieranie i blokowanie, a jak się uda zdobywanie punktów. Ogólnie mocna gra pod koszem. Jeśli chodzi o organizację i sprawy pozasportowe, to jestem mile zaskoczony. Macie wspaniałą, nowoczesną halę i fantastycznych kibiców. Oni są siłą klubu - dodał zawodnik.

Chris Burgess w meczu w Poznaniu grając pod koszem wspólnie z Kęsickim udowodnił, że jest bardzo mocnym punktem drużyny i to gra tej dwójki może wielokrotnie przesądzić o zwycięstwie. Sam zawodnik stwierdził jednak, że nie pokazał jeszcze wszystkiego. - Moja forma jeszcze nie jest najwyższa i powinno być lepiej. Przede wszystkim cieszy mnie to , że nie ma na mnie takiej presji, bo jak wspomniałem mam wsparcie kolegów z drużyny. W dwóch pierwszych meczach zaliczyłem sporo punktów, a na przykład w Poznaniu głównie zbierałem i blokowałem. To jest fajne, że jak czasem nie idzie rzutowo, to pomogą partnerzy, a to w drużynie bardzo ważne - powiedział Burgess.

Ze swojej strony obiecał też, że będzie starał się z całych sił, aby jego ekipa wygrywała, a o najbliższych rywalach powiedział w ten sposób:- Oczywiście Asseco Prokom jest poza zasięgiem, bo to ekipa gwiazd, ale Anwil, Trefl i kilka innych to również bardzo silne drużyny. Ale co ważne myślę, że do pokonania. Jeśli chodzi o Zastal, to uważam, że jesteśmy w stanie wygrać z każdym, ale łatwo nie będzie również z ekipami z dołów tabeli, co pokazały pierwsze kolejki. Przed starciem z Treflem Sopot kibice wierzą, że to starcie zakończy się zwycięstwem zespołu z grodu Bachusa. Sam Burgess mówił: - Podoba mi się, że w polskiej lidze nigdy nie można dopisywać sobie przed meczem dwóch punktów. Trzeba wychodzić na parkiet i je rywalowi wyrwać.

Zdawał sobie też sprawę z tego, że kibice pragną zwycięstw, a apetyt rośnie w miarę jedzenia jak głosi przysłowie. - Ale cóż, spotykamy się z najmocniejszymi i musimy dać z siebie wszystko, zresztą jak w każdym meczu. Postaramy się o jak najlepszy wynik - zapowiedział Chris.

Burgess okazał się bardzo dobrym rozmówcą, który nie stronił od żartów. Z jego wypowiedzi wynika jednak, że polubił Polskę, Zieloną Górę i swój nowy klub. Mówił o tym, że jego córki uczą się już języka polskiego, że chodzą do polskiej szkoły. Powiedział nawet: - Jak wszystko się ułoży, to będę tu grał aż zawieszę buty na kołku. A co będzie później? - Chciałbym zostać trenerem, więc może właśnie w Zastalu (śmiech) - powiedział amerykański center dla Gazety Lubuskiej.

Przed starciem z takim rywalem jak Trefl Sopot nie można jednak popadać w nadmierny optymizm i w roli faworyta stawiać beniaminka. Tu nie ma faworyta. Ale dla oficjalnej strony Zastalu Tomasz Herkt powiedział: W nowym obiekcie, pełne trybuny i głośny doping po prostu nas uskrzydla. Czy uskrzydli na tyle, żeby pokonać sopocian?

Pomóż nam ulepszać nasze serwisy - odpowiedz na kilka pytań.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×