Final Four Euroligi: Tercet zapewnił awans do finału

Trener Panayotis Iannakis długo budował potęgę Olympiacosu Pireus, lecz teraz zbiera owoce swojej pracy. Grecki zespół awansował w piątek do finału Final Four Euroligi, a kluczową rolę odegrały gwiazdy sprowadzone do Pireusu za wielkie pieniądze: Litwin Linas Kleiza, Amerykanin Josh Childress i Serb Milos Teodosić. W niedziele tercet ten będzie chciał pokonać Regal FC Barcelonę.

Michał Fałkowski
Michał Fałkowski

Niespełna minuta do końca drugiego piątkowego półfinału Final Four Euroligi, Olympiacos wygrywa z Partizanem 65:62, a kibice z Pireusu już zacierają ręce na myśl o niedzielnym finale. Szalone rzuty koszykarzy z Serbii sprawiają, że ci wychodzą na prowadzenie dwoma punktami, w momencie gdy zegar wskazuje ledwie siedem sekund do końca. Rozpędzony Milos Teodosić próbuje rzutu z dystansu, piła leci jednak dobre pół metru od obręczy, gdy nagle znikąd w powietrzu pojawia się Josh Childress i z impetem pakuje ją do kosza. Remis, który przesądza o dogrywce. W niej grecka drużyna nie pozwala już sobie wyrwać zwycięstwa.

- Musicie zapytać Milosa czy ta ostatnia akcja to był rzut czy zagranie alley-oop do mnie pod kosz. Osobiście myślę, że on chciał trafić, na szczęście ja znalazłem się w idealnym miejscu o idealnym czasie i wpakowałem piłkę do kosza... Jestem bardzo szczęśliwy... - cieszył się po ostatniej syrenie Childress. Amerykanin, razem ze wspomnianym Teodosiciem oraz najskuteczniejszym w meczu Linasem Kleizą zdobyli aż 53 punkty z 83 całego zespołu i bez cienia wątpliwości można powiedzieć, że zapewnili Olympiacosowi awans do finału.

W tak "ciasnym", jak mawiają w Stanach Zjednoczonych, meczu niedyspozycja jednego z tej trójki mogłaby okazać się dla Olympiacosu gwoździem do trumny. Na szczęście dla trenera Panayotisa Iannakisa każda z wielkich gwiazd stanęła na wysokości zadania, zwłaszcza w czwartej kwarcie oraz w dogrywce, demonstrując prawdziwe nerwy ze stali. Tercet ten trafił bowiem aż 22 z 24 rzutów wolnych, egzekwowanych właśnie w decydujących akcjach spotkania.

- Spodziewaliśmy się bardzo ciężkiego meczu, dlatego cieszę się, że jesteśmy w czwórce. Mieliśmy w tym spotkaniu wiele wzlotów i upadków i niepotrzebnie panikowaliśmy, gdy Partizan zdobywał punkty. Na szczęście w końcówce pokazaliśmy, że potrafimy wyrwać zwycięstwo - tłumaczył Litwin, który długo nie mógł wstrzelić się w kosz i dopiero seria siedmiu oczek w trzeciej odsłonie pozwoliła mu uwierzyć we własne możliwości.

- On jest dla nas bardzo ważny i kiedy już złapie swój rytm, nikt nie jest w stanie go zatrzymać. Albo będzie zdobywał punkty z gry, ale wymuszał faule i punktował z linii osobistych. Tak jak to robił w piątek - opowiadał Milos Teodosić, odnosząc się po chwili do ostatniej akcji czwartej kwarty- Powiem prawdę: chciałem trafić tą trójkę. To był jeden z wariantów, który przedstawił nam podczas time outu trener. Rzuciłem i dobrze, że mamy w zespole kogoś takiego jak Josh, bo ta piłka wylądowałaby daleko od kosza....

Przed rozpoczęciem meczu eksperci kolektywnie stawiali na pewne zwycięstwo Olympiacosu, lecz koszykówka jeszcze raz pokazała jak potrafi być nieprzewidywalna. Partizan był o krok od pełni szczęścia, lecz nie wytrzymał nerwowej końcówki. - Wbrew temu co sądzili inni, my wiedzieliśmy, że to nie będzie łatwe spotkanie. Dlaczego wygraliśmy? Bo prawdopodobnie zagraliśmy lepszą obronę w kluczowym momencie. Żeby nie było jednak tak różowo, muszę wspomnieć o naszej ofensywie. 67 punktów w ciągu 40 minut to dużo za mało- powiedział Kleiza, zaś Teodosić zgodził się z nim w stu procentach, - Często nie trafialiśmy prostych rzutów. W finale to się nie może powtórzyć. W piątek dopisało nam szczęście, w niedzielę musimy wygrać w mniej dramatycznych okolicznościach.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×