Mercedes gotów na kolejne team orders. "Wyciągamy wnioski z przeszłości"

Mercedes jest gotów na zastosowanie team orders w Grand Prix Japonii. Toto Wolff, szef niemieckiego zespołu, zapowiada jednak dyskusję na ten temat z kierowcami. - Wyciągamy wnioski z przeszłości - mówi Austriak.

Łukasz Kuczera
Łukasz Kuczera
Valtteri Bottas (po lewej) i Toto Wolff Materiały prasowe / Mercedes / Na zdjęciu: Valtteri Bottas (po lewej) i Toto Wolff
W ostatnim wyścigu w Soczi Mercedes nie miał skrupułów, by zastosować team orders i tym samym pozbawić wygranej Valtteriego Bottasa. Fin, chociaż zdobył pole position i obronił pozycję lidera po starcie, w połowie dystansu musiał oddać pozycję na rzecz Lewisa Hamiltona.

Brytyjczyk walczy o tytuł z Sebastianem Vettelem i to on ma status kierowcy numer jeden w ekipie z Brackley. Dlatego też Mercedes zapowiedział, że w Japonii ponownie może wydać polecenia zespołowe. Sytuacja jest jednak o tyle łatwiejsza, że tym razem to Hamilton ustawi się na pole position.

- Będziemy rozmawiać na ten temat. To będzie inna rozmowa niż ostatnio, bo wyciągamy wnioski z przeszłości i uczymy się na błędach. W Soczi nie wzięliśmy pod uwagę pewnych faktów. Chociażby tego, że będziemy pod ciągłą presją ze strony Vettela, a Verstappen będzie przewodzić w wyścigu. To nam przypomniało, że najlepszy plan nie jest w stanie przetrwać bezpośredniego kontaktu z wrogiem - stwierdził Toto Wolff, szef Mercedesa.

W trakcie Grand Prix Rosji Bottas był sfrustrowany tym, że musiał oddać prowadzenie na rzecz Hamiltona. Jeszcze na ostatnim okrążeniu Fin pytał swojego inżyniera o to, czy kolejność na mecie ma pozostać niezmieniona. 28-latek liczył bowiem na to, że partner zespołowy odda mu wygraną.

- Sądzę, że popełniłem wtedy błąd. Nie byłem w stu procentach pewny, co chcę osiągnąć. Byłem rozdarty między stawianiem na ściganie a byciem racjonalistą. Wyobraziliśmy sobie, że Valtteri wygrywa, Lewis jest drugi, a Sebastian trzeci. Wtedy powiększyłby przewagę nad Vettelem o trzy punkty. Jednak w pewnym momencie było ryzyko, że Sebastian wskoczy na drugie miejsce, że stracimy szansę na zwiększenie naszej przewagi. I wtedy zmieniłem zdanie - wytłumaczył Wolff.

Austriak zapowiedział, że jego ekipa będzie stosować team orders aż do momentu, w którym Hamilton będzie pewny mistrzostwa. - Nic się nie zmienia. W 2007 roku Lewis miał ogromną przewagę na dwa wyścigi przed końcem sezonu. Przy obecnym systemie, było to 45 punktów przewagi. Jednak stracił wtedy tytuł na ostatniej prostej. Czy ktoś wtedy pomyślał, że to w ogóle możliwe? Wyścigi odbywają się w niedzielę, wtedy są przyznawane punkty. I nie zawsze wygrywa najszybszy samochód - podsumował.

ZOBACZ WIDEO Sektor Gości 92. Fabian Drzyzga: Stephane Antiga nie jest szczery. Straciłem przez niego 1,5 roku [4/5]
Czy popierasz stosowanie team orders w F1?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×