Rywale, pasażerowie i policjanci są zdumieni. Bartosz Ostałowski prowadzi auto stopą. I to jak!
To był projekt "Stronger under pressure", robiliśmy go z teamem Renault oraz marką Castrol. Nico rzucił mi wyzwanie, żebym przejechał driftem między bolidami Formuły 1. Była ułożona trasa, pewna sekwencja. Zazwyczaj podczas pokazów mamy ustawione pachołki, kosteczki. Zamiast nich stały bolidy. Miałem stresik przed przejazdem, bo wszyscy wiemy, jak te bolidy są piekielnie drogie. Jakikolwiek mój kontakt z nimi mógłby spowodować znaczne straty dla Renault. Musiałem przejechać "ósemkę" między bolidami. Później ustawiono bramę, w którą musiałem się wstrzelić. Miałem zaledwie parę centymetrów luzu, żeby nie uszkodzić bolidu. Zrobiłem to praktycznie perfekcyjnie.
Roberta Kubicę też pan poznał?
Poznaliśmy się z Robertem podczas Rajdu Polski. To był chyba jego pierwszy występ w tych zawodach po jego wypadku. Mówił, że mi kibicuje i śledzi moje poczynania.
Pan z kolei śledzi zapewne jego występy w Formule 1. Co pan czuł w tym sezonie, oglądając Kubicę na torze?
Robert ma dużego pecha do samochodu i teamu. Widać, że Williams traktuje go po macoszemu, odkąd ogłosił, że nie będzie kontynuować współpracy. Moim zdaniem profesjonalizm wymagałby, żeby doprowadzić ten sezon do końca, w miarę sprawiedliwie traktując obu kierowców. Tymczasem władze zespołu już bez żadnego ukrywania degradują Kubicę. Szkoda, bo Robert nie miał czym pokazać, w jakiej jest formie.
Czy to prawda, że z Richardem Hammondem, byłym prezenterem programu "Top Gear", jesteście przyjaciółmi?
Odkąd wystąpiłem z nim w pierwszym sezonie "The Grand Tour" (Bartosz Ostałowski pokonał Hammonda w drift battle - przyp. red.), bardzo się polubiliśmy. Zawsze się spotykamy, kiedy przyjeżdża do Polski. W zeszłym roku odbierałem go z lotniska, kiedy przyleciał na Warsaw Motor Show. Rozmawialiśmy wtedy o tym, że już jestem gotowy, by wygrywać. Opowiadałem mu, że chciałbym powalczyć o miejsce na podium w Driftingowych Mistrzostwach Polski. W tym roku powiedział mi: "No i jesteś na podium. Niesamowita sprawa".
W tym sezonie zajął pan trzecie miejsce w klasyfikacji generalnej DMP.
Odczuwam niedosyt. Do ostatniej rundy byłem drugi, aspirowaliśmy nawet do pierwszego miejsca. Ostatecznie było trzecie, ale to i tak wielki sukces. W stawce było ok. 50 kierowców z Polski i zagranicy. Cel, który sobie wcześniej postawiłem, żeby z nimi wygrywać, można już odhaczyć.Pana historia może być inspiracją dla innych.
Początkowo nie sądziłem, że to, co robię, będzie stanowiło jakąś wartość. Coraz częściej jestem proszony o wygłoszenie wykładu motywacyjnego czy coachingowego. Oprócz sportu jest też element misji, który zmienia ludzi.
Sporty motorowe to nie jedyna pana pasja. Druga - malarstwo - może się wydawać dość zaskakująca.
Na pierwszy rzut oka są to dwie zupełnie różne pasje i zajęcia. Tak naprawdę bardzo fajnie się uzupełniają. Kiedy teraz kończę bardzo intensywny sezon, mam trochę więcej luzu. Mogę poświęcić więcej czasu na malarstwo, przygotowanie obrazów czy jakiejś wystawy. Myślę, że w tym przypadku - podobnie jak z prowadzeniem samochodu stopą - także jest pewien element zaskoczenia. Wielu odbiorców nie wie, jak można malować obrazy bez rąk. A najfajniejsze jest to, że te prace nie odbiegają - zarówno wyglądem, jak i pod względem technicznym - od tych, które tworzą artyści pełnosprawni. Jestem członkiem wydawnictwa AMUN, które jest polskim oddziałem międzynarodowego związku VDMFK (Światowe Stowarzyszenie Artystów Malujących Stopami i Ustami - przyp. red.). Dzięki temu nasze obrazy nie trafiają do szuflady czy na ścianę, ale są reprodukowane. Powstają z nich kartki z życzeniami, widokówki, kalendarze. Cieszy, gdy znajdują się odbiorcy, którzy chcą mieć pracę artysty, który stworzył ją troszeczkę inaczej.Pomóż nam ulepszać nasze serwisy - odpowiedz na kilka pytań.