Rywale, pasażerowie i policjanci są zdumieni. Bartosz Ostałowski prowadzi auto stopą. I to jak!

Michał Fabian
Michał Fabian
Kiedyś wyzwanie rzucił panu kierowca Formuły 1 Nico Hulkenberg z teamu Renault.

To był projekt "Stronger under pressure", robiliśmy go z teamem Renault oraz marką Castrol. Nico rzucił mi wyzwanie, żebym przejechał driftem między bolidami Formuły 1. Była ułożona trasa, pewna sekwencja. Zazwyczaj podczas pokazów mamy ustawione pachołki, kosteczki. Zamiast nich stały bolidy. Miałem stresik przed przejazdem, bo wszyscy wiemy, jak te bolidy są piekielnie drogie. Jakikolwiek mój kontakt z nimi mógłby spowodować znaczne straty dla Renault. Musiałem przejechać "ósemkę" między bolidami. Później ustawiono bramę, w którą musiałem się wstrzelić. Miałem zaledwie parę centymetrów luzu, żeby nie uszkodzić bolidu. Zrobiłem to praktycznie perfekcyjnie.

Roberta Kubicę też pan poznał?

Poznaliśmy się z Robertem podczas Rajdu Polski. To był chyba jego pierwszy występ w tych zawodach po jego wypadku. Mówił, że mi kibicuje i śledzi moje poczynania.

Pan z kolei śledzi zapewne jego występy w Formule 1. Co pan czuł w tym sezonie, oglądając Kubicę na torze?

Robert ma dużego pecha do samochodu i teamu. Widać, że Williams traktuje go po macoszemu, odkąd ogłosił, że nie będzie kontynuować współpracy. Moim zdaniem profesjonalizm wymagałby, żeby doprowadzić ten sezon do końca, w miarę sprawiedliwie traktując obu kierowców. Tymczasem władze zespołu już bez żadnego ukrywania degradują Kubicę. Szkoda, bo Robert nie miał czym pokazać, w jakiej jest formie.

Czy to prawda, że z Richardem Hammondem, byłym prezenterem programu "Top Gear", jesteście przyjaciółmi?

Odkąd wystąpiłem z nim w pierwszym sezonie "The Grand Tour" (Bartosz Ostałowski pokonał Hammonda w drift battle - przyp. red.), bardzo się polubiliśmy. Zawsze się spotykamy, kiedy przyjeżdża do Polski. W zeszłym roku odbierałem go z lotniska, kiedy przyleciał na Warsaw Motor Show. Rozmawialiśmy wtedy o tym, że już jestem gotowy, by wygrywać. Opowiadałem mu, że chciałbym powalczyć o miejsce na podium w Driftingowych Mistrzostwach Polski. W tym roku powiedział mi: "No i jesteś na podium. Niesamowita sprawa".

W tym sezonie zajął pan trzecie miejsce w klasyfikacji generalnej DMP.

Odczuwam niedosyt. Do ostatniej rundy byłem drugi, aspirowaliśmy nawet do pierwszego miejsca. Ostatecznie było trzecie, ale to i tak wielki sukces. W stawce było ok. 50 kierowców z Polski i zagranicy. Cel, który sobie wcześniej postawiłem, żeby z nimi wygrywać, można już odhaczyć.
Bartosz Ostałowski z nagrodą za 3. miejsce w Driftingowych Mistrzostwach Polski. Fot. Archiwum prywatne/Ostałowski Motosport Bartosz Ostałowski z nagrodą za 3. miejsce w Driftingowych Mistrzostwach Polski. Fot. Archiwum prywatne/Ostałowski Motosport
Zdarza się, że zaprasza pan ludzi do swojego samochodu na pokazowy przejazd. Jakie mają miny po wszystkim? Bardzo często organizujemy eventy, na których goście mogą poczuć na własnej skórze, jak wygląda przejazd z kierowcą, który prowadzi stopą. Pytamy ich później o odczucia. Najczęściej odpowiadają, że ich mózg jest zupełnie rozsadzony (śmiech). Na początku nie wiedzą, jak wprowadzę samochód w poślizg, jak będę go przerzucał. Trudno im to sobie wyobrazić. Ale po pierwszych paru zakrętach wszyscy twierdzą, że zupełnie zapominają o tym, że prowadzę samochód stopą. Cieszą się z jazdy. To miłe, gdy słyszę od nich, że w ogóle nie czuć tego ekstremum, jakie oferuje drift.
Fot. Rafał Kurek Fotografia Fot. Rafał Kurek Fotografia
Do jakiej prędkości rozpędza pan samochód? Najszybszy przejazd był na torze Slovakia Ring. Jest tam naprawdę bardzo szeroki pierwszy zakręt, bardzo długa prosta. Zainicjowałem poślizg przy około 180 km/h. Przy tej prędkości samochód dosłownie frunie nad torem, gdy nagle ustawi się go w poprzek do kierunku jazdy. Wrażenia z wnętrza kabiny są niesamowite. Taka przygoda działa także motywująco na moich pasażerów, którzy mówią, że z czymś sobie w życiu nie radzą. Po takim przejeździe zmienia się ich spojrzenie na świat i na ich możliwości.

Pana historia może być inspiracją dla innych.

Początkowo nie sądziłem, że to, co robię, będzie stanowiło jakąś wartość. Coraz częściej jestem proszony o wygłoszenie wykładu motywacyjnego czy coachingowego. Oprócz sportu jest też element misji, który zmienia ludzi.

Sporty motorowe to nie jedyna pana pasja. Druga - malarstwo - może się wydawać dość zaskakująca.

Na pierwszy rzut oka są to dwie zupełnie różne pasje i zajęcia. Tak naprawdę bardzo fajnie się uzupełniają. Kiedy teraz kończę bardzo intensywny sezon, mam trochę więcej luzu. Mogę poświęcić więcej czasu na malarstwo, przygotowanie obrazów czy jakiejś wystawy. Myślę, że w tym przypadku - podobnie jak z prowadzeniem samochodu stopą - także jest pewien element zaskoczenia. Wielu odbiorców nie wie, jak można malować obrazy bez rąk. A najfajniejsze jest to, że te prace nie odbiegają - zarówno wyglądem, jak i pod względem technicznym - od tych, które tworzą artyści pełnosprawni. Jestem członkiem wydawnictwa AMUN, które jest polskim oddziałem międzynarodowego związku VDMFK (Światowe Stowarzyszenie Artystów Malujących Stopami i Ustami - przyp. red.). Dzięki temu nasze obrazy nie trafiają do szuflady czy na ścianę, ale są reprodukowane. Powstają z nich kartki z życzeniami, widokówki, kalendarze. Cieszy, gdy znajdują się odbiorcy, którzy chcą mieć pracę artysty, który stworzył ją troszeczkę inaczej.
Fot. Rafał Kurek Fotografia Fot. Rafał Kurek Fotografia
Zobacz także: Dramat Bartosza Ostałowskiego. Spłonął samochód polskiego kierowcy (wideo) Zobacz także: Bartosz Ostałowski gościem Renault. Polak w specjalnym filmie z Nico Hulkenbergiem (wideo)

Pomóż nam ulepszać nasze serwisy - odpowiedz na kilka pytań.
Czy Bartosz Ostałowski w 2020 r. zdobędzie złoto w Driftingowych Mistrzostwach Polski?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×