Rywale, pasażerowie i policjanci są zdumieni. Bartosz Ostałowski prowadzi auto stopą. I to jak!
- Był tak szybki, że prawie przegrałem - mówił Andreas Bakkerud. - A wiesz, że gość nie ma rąk - odpowiedź wstrząsnęła rajdowym kierowcą z Norwegii. Polak tak prowadzi samochód stopą, że zdobył w tym roku brąz Driftingowych Mistrzostw Polski.
- W jednym momencie wszystko straciło sens - Bartosz Ostałowski wraca pamięcią do pewnego sierpniowego dnia w 2006 r.
Michał Fabian, WP SportoweFakty: To miała być zwykła przejażdżka, a zmieniła całe pana życie.
Bartosz Ostałowski: Pracowałem w warsztacie przy samochodzie rajdowym, którym wtedy startowałem. Mieliśmy pojechać do Nowego Sącza. Przyjechał kolega na motocyklu, ja wsiadłem na swój. Znam tę drogę od dziecka. Przejeżdżałem tam tysiące razy. Nic nie wskazywało, że może się zakończyć tragedią.
ZOBACZ WIDEO: Peter Schmeichel i jego "Brudna robota". "Powiedziałem im, że tego nie zrobię"Co się wówczas wydarzyło?
Kolega jechał przede mną, skręciliśmy w drogę prowadzącą do centrum. Po parunastu metrach z drogi podporządkowanej wjechał między nas samochód osobowy. Pamiętam tylko, że pojawił się nagle czerwony kształt. Wskoczył z lewej strony, z impetem. Zacząłem bardzo mocno hamować, ale zobaczyłem, że nie ma już miejsca. Położyłem motocykl ślizgiem, na prawą stronę, żeby obronić się przed bezpośrednim uderzeniem w ten samochód. Wydawało się, że wszystko może się skończyć dobrze. Niestety na poboczu była taka stara barierka, zespawana z rurek, zardzewiała, zarośnięta, słabo widoczna. Wpadłem na nią, pewnie rękami się zasłoniłem... Dalszego ciągu nie pamiętam. Gdy obudziłem się, lekarze powiedzieli, że musieli mi amputować ręce.
Miał pan wówczas niespełna 20 lat.
To był ogromny szok. Świat mi się zawalił. Przez całe życie robiłem wszystko po to, by zostać kierowcą sportowym. Kierunek studiów miał mi pomóc merytorycznie, chciałem zdobyć wiedzę i doświadczenie w konstrukcji samochodów. Nagle wszystko straciło sens. Wypadek był z jednej strony nieoczekiwany, a z drugiej kuriozalny.
Dlaczego?
Bo nie doszło do niego na żadnym odcinku rajdowym, na żadnych testach, na żadnej trasie, gdzie człowiek porusza się jednak z większą prędkością. To była zwykła przejażdżka. Biegły, który badał sprawę, stwierdził później, że nawet gdybym poruszał się rowerem, przy prędkości 15-20 km/h, mógłbym się nabić na tę barierkę. Była tak niebezpiecznie przymocowana. Później, po wypadku, została wymieniona na taką szarą, z pasem energochłonnym.
Okazało się jednak, że rozdział "motoryzacja" nie jest w pana życiu zakończony. Kiedy odkrył pan, że można prowadzić samochód mimo utraty rąk?
Pewnego dnia znalazłem na YouTube film, na którym kierowca ze Stanów Zjednoczonych prowadził stopą samochód z automatyczną skrzynią biegów. Kilka razy obejrzałem filmik. Byłem podekscytowany. Od razu poprosiłem ojca, żebyśmy pojechali kupić jakiś samochód w automacie i żebym mógł zacząć się uczyć takiej jazdy. Bardzo szybko poczułem, że jestem w stanie zapanować nad samochodem. Pamiętam ten pierwszy moment, gdy na jakimś lotnisku wsiadłem do auta. Puściłem pedał hamulca, samochód ruszył. Dodałem gazu, zacząłem skręcać, poczułem niesamowitą radość. Powróciła nadzieja, że ta motoryzacja jednak nie jest jeszcze dla mnie skończona.Wrócił pan także do sportu. Dlaczego wybrał pan drift?
Jestem jedyną osobą z międzynarodową licencją wyścigową, która prowadzi samochód jedną stopą. Na początku startowałem w rallycrossie, ale ten w Polsce szybko upadł. Później próbowałem sił w wyścigach, w mistrzostwach Polski na torze w Poznaniu. Finalnie wybrałem drift, czyli nową, świeżą dyscyplinę, która akurat wtedy się pojawiła. Łączy ona frajdę z jazdy, poślizgi, duże moce i precyzję.
W drifcie startuje pan Nissanem Skyline R34, o pseudonimie "Bandzior". Taki groźny?
Jest groźny i robi dobrą zadymę na torze (śmiech). "Bandzior" to kultowy japoński samochód, który pojawiał się w serii "Szybcy i wściekli". Oprócz dużego amerykańskiego silnika V8 z Chevroleta Corvette ma ośmiobiegową automatyczną skrzynię biegów ZF 8HP90. Opracowaliśmy komputer sterujący tą skrzynią w ten sposób, że można indywidualnie dopasować jej pracę do moich potrzeb. Często jest tak, że coś przygotowujemy, testujemy w serwisie i to działa, ale kiedy sprawdzamy to w akcji i pojawiają się przeciążenia, coś nie wychodzi. Musimy wrócić, poprawić i zrobić finalny produkt. Jestem wdzięczny moim partnerom i sponsorom, bez nich byłoby bardzo ciężko to zrealizować.Co mówili rywale, gdy zaczął pan startować w drifcie?
W 2015 roku startowałem w mistrzostwach Europy, pojechaliśmy na pierwszą rundę. Kierowcy, którzy o mnie nie słyszeli, myśleli, że jestem członkiem ekipy, ale nie kierowcą. Później przebierałem się w kombinezon i jeździłem w treningach. Po nich przybiegali do mnie do padoku, chcieli zobaczyć, jak jest zbudowany samochód. Mówili, że trzymają za mnie kciuki. Fajnie odbierają to także kierowcy spoza driftu.
Zobacz, jak Bartosz Ostałowski prowadzi samochód stopąMiał pan okazję poznać wiele gwiazd sportów motorowych, a z niektórymi nawet się pościgać.