Kiedyś Frank, teraz Kellie. Słynny promotor bokserski został kobietą

Był jednym z najpotężniejszych w branży bokserskiej. Uchodził za macho, ale nie czuł się szczęśliwy. W 2014 r. ogłosił, że przejdzie operację zmiany płci. Teraz - już jako Kellie - powraca do sportu.

Michał Fabian
Michał Fabian

- Miałem wszystko, ale czułem się przygnębiony. Nie potrafiłem tego zrozumieć. Po tym, jak Lennox Lewis zdobył mistrzowski pas w 1997 r. (pokonując w Las Vegas Olivera McCalla - przyp. red.), wróciłem do pokoju w hotelu i płakałem przez całą noc. Miałem wszystko, a zarazem nie miałem niczego - tłumaczył w sierpniu ubiegłego roku Frank Maloney, znany bokserski promotor. To wtedy ujawniił - na łamach "Sunday Mirror" - że czuje się kobietą (zaczął przedstawiać się jako Kellie Maloney) i zamierza poddać się operacji zmiany płci. Dla Brytyjczyków to był szok.

Także dla wspomnianego Lewisa. - Na początku myślałem, że ktoś mnie wkręca. Byłem tak zszokowany jak każdy - mówił pogromca Andrzeja Gołoty. - Najwspanialszą rzeczą w życiu jest to, że nigdy nie wiesz, czego oczekiwać. Świat, w którym żyjemy nie zawsze jest czarno-biały. Potrafię sobie wyobrazić, jak trudna to musiała być decyzja dla Kellie. Szanuję ją - dodał były mistrz świata wagi ciężkiej.
Podrywał drobne blondynki

Frank Maloney już w dziecięcych latach czuł, że różni się od rówieśników. Nie chciał, a raczej nie mógł się jednak do tego przyznać. Jego rodzice - z pochodzenia Irlandczycy - byli gorliwymi katolikami, miał dwóch młodszych braci. Zachowywał się więc tak, jak zachowywała się większość jego kolegów. Ba, chciał pokazać, że jest od nich lepszy. Gdy podrywał dziewczyny, zawsze wybierał te najładniejsze. Gustował w drobnych blondynkach. - Miałem powodzenie u kobiet - wspominał. Uchodził za macho. W branży bokserskiej radził sobie bardzo dobrze, do mistrzostwa świata doprowadził nie tylko Lewisa, ale także Paula Ingle'a i Scotta Harrisona.

W 2013 r., jeszcze jako Frank, Maloney ogłosił zakończenie kariery promotora. Zwrócił licencję. Miał dość boksu. Media wzięły go na celownik, paparazzi go śledzili, pojawiały się różne przecieki na jego temat. On jednak ani myślał przyznać się do tego, że czuje się kobietą. Gdy jedna z gazet szykowała publikację na jego temat, najpierw udało mu się ją prawnie zablokować. W końcu stwierdził, że czas się ujawnić. Na łamach "Sunday Mirror" wyznał całą prawdę. - Poczułam wielką ulgę. Z ramion spadł mi wielki ciężar. Narodziłam się na nowo, dostałam szansę na nowy start - to słowa już nie Franka, lecz Kellie.

Frank był dwukrotnie żonaty, ma trzy córki (Emma ma 37 lat, Sophie - 20, Libby - 14). Ale nigdy nie czuł się szczęśliwy. Zmieniło się to w marcu 2015 r., gdy przeszedł operację zmiany płci. - W głowie zawsze wiedziałam, że jestem inna. Moje ciało nie pasowało do mózgu. Gdy patrzyłam w lustro, nie mogłam zrozumieć tego, co widzę - przyznaje 62-letnia Kellie.

Nie "szalej" z biustem

Terapia hormonalna, wizyty u psychologów, procedury prawne - Kellie Maloney długo przygotowywała się do wspomnianej operacji. Choć od lat tego pragnęła, to obawy pozostały do samego końca. Jak sama przyznaje, wieczorem, w dzień poprzedzający zabieg, nie była stuprocentowo pewna swojej decyzji. - Miałam dość dziwnych spojrzeń w szatni na siłowni, bo nie mogłam się przebierać z kobietami. A mimo to tamtej nocy byłam na 40% przeciwna operacji - podkreśla.

Lekarze z detalami wyjaśnili jej, co będą robić. Z części męskich narządów płciowych mieli uformować żeńskie. Maloney mówi o tym dość niechętnie. - Powiedziałam lekarzom, że nie jestem zainteresowana dokładnymi szczegółami tego, co zrobią tam na dole. Tylko tym, by się zajęli tą sprawą. Lekarz powiedział, że jądra zostaną wycięte i spalone. Nie zadawałam zbyt wielu pytań o inne części ciała - wyznała.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×