Na co porywa się Kowalczyk? Bieg Wazów to ból, chwała i... zupa z borówek

Michał Fabian
Michał Fabian

Do 1954 r. w Biegu Wazów mogli startować tylko Szwedzi. Później nastąpiło otwarcie na świat. Pierwszym Polakiem, który wystartował w tych zawodach, był dziennikarz Andrzej Martynkin (1977 r.), który uzyskał czas 9:38:56. Wydał on następnie książkę "Brałem udział w Biegu Wazów".

Czekał na płatki owsiane

Najlepszy wynik z naszych reprezentantów uzyskał - w 1987 r. - Józef Łuszczek. W polskich mediach podawana jest 23. lokata, choć na oficjalnej stronie imprezy mistrz świata z Lahti jest o jedno "oczko" wyżej. Jako... reprezentant Szwecji. Do zwycięzcy - Andersa Larssona stracił 9 minut i 27 sekund.
Fot. vasaloppet.se Fot. vasaloppet.se
A mógł ten bieg zakończyć się dla Łuszczka zupełnie inaczej. Polak zmierzał bowiem po zwycięstwo. - Prowadziłem przez długi czas. Zrobiłem ucieczkę z Saszą (Aleksandrem Zawiałowem z ZSRR - przyp. red.). Uciekliśmy daleko, ale cóż z tego, skoro nie dostawałem pożywienia. Helikopter krążył nad nami, trener Edward Budny jechał samochodem na kolejne punkty kontrolne, ale co przyjechał, to myśmy już byli z przodu. Czekałem na płatki owsiane, lecz się nie doczekałem. Na ostatnich 25 km już sił nie miałem - mówi Łuszczek w rozmowie ze SportoweFakty.pl.

Legenda polskiego narciarstwa nie wróciła jednak ze Szwecji z pustymi rękami. Łuszczek wygrał bowiem kilka premii. - Nagrody były różne - narty, kurtki, telefony, a najważniejsze było całoroczne darmowe jedzenie w McDonaldzie - śmieje się nasz rozmówca. - W Polsce takich restauracji wówczas nie było, najbliższa w Budapeszcie. Mówię więc Szwedom: "kupcie mi bilet na samolot Warszawa - Sztokholm, będę sobie codziennie przylatywał i wracał". Na to się nie zgodzili, wyszłoby to ich zbyt drogo. Później przeliczyli mi to jedzenie w McDonaldzie i mieli wypłacić pieniądze. Do dziś jednak ich nie zobaczyłem. Jeden Polak, który mieszkał w Szwecji, miał mi je przekazać... - przyznaje ze smutkiem.

Zmagania w Vasaloppet wspomina także z innego powodu. W 1987 r. było straszliwie zimno w Szwecji. - Temperatura dochodziła do minus 30 stopni. Szwedzi mieli prawo odwołać bieg, ale chyba by zbankrutowali, skoro tysiące zawodników opłaciło wpisowe w wysokości 400 koron. Puścili więc bieg, ale ze 2 tysiące ludzi się "poodmrażało", ambulans nie nadążał ich zbierać - relacjonuje Łuszczek.

Dla Łuszczka - podobnie jak dla Justyny Kowalczyk - start w Biegu Wazów był marzeniem. - We wcześniejszych latach nie było na to czasu, bo w tym terminie miałem zawody Pucharu Świata. Trzeba było odpuścić - mówi.

A jak ocenia szanse naszej zawodniczki w niedzielnych zawodach? - Moim zdaniem poradzi sobie. Tylko trzeba umiejętnie biec, bo to jednak ponad cztery godziny wysiłku - kończy rozmowę z naszym serwisem Józef Łuszczek.

Polka wymieniana jest w gronie faworytek - obok Japonki Masako Ishidy, Szwajcarki Serainy Boner, Austriaczki Kateriny Smutnej i triumfatorki z 2013 i 2014 r. Norweżki Laili Kveli. Wśród panów na start w Biegu Wazów zdecydowali się m.in. Rosjanie Maksim Wylegżanin i Aleksander Legkow oraz Szwedzi Johan Olsson i Daniel Richardsson.

Z perspektywy "szaraczków"

Media najwięcej miejsca poświęcają zawodowcom, ale w Biegu Wazów startuje cała rzesza amatorów. Jednym z nich jest Leszek Naziemiec, choć w jego przypadku słowa "amator" nie można traktować dosłownie. Siemianowiczanin ma na koncie triathlon "Iron man", ponad 100 maratonów, wiele pływackich wyzwań na otwartym akwenie (m.in. próba przepłynięcia Kanału La Manche). Poza tym, już raz, w 2008 roku, brał udział w Biegu Wazów.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×