"Cesarz" biegów na emeryturze. Gebrselassie zajmie się biznesem i polityką

Michał Fabian
Michał Fabian
Twierdzi, że bieganie pomogło mu w interesach. - Nauczyłem się cierpliwości. Maraton to ponad dwie godziny biegu, 10000 m to mniej niż 30 minut. Gdy przeniosłem się ze sportu do biznesu, nauczyłem się być cierpliwszym. Bieganie to akcja - wygrywasz albo nie. W biznesie musisz planować i czekać - tłumaczy.

Przyszły prezydent Etiopii?

Jednak nie wszystkie przedsięwzięcia nastawione są na zysk. Legendarny biegacz wybudował także dwie szkoły. Uczęszcza do nich 3500 uczniów. - Ciężko jest prowadzić szkołę. Rodzice pokrywają część kosztów, płacą coś w rodzaju czesnego - na pensje nauczycieli i pracowników. Ja płacę resztę, a środki pochodzą z innych moich interesów. Nie zbudowałem szkoły dla profitów. Nie chodzi o robienie pieniędzy, ale o kształcenie ludzi - podkreślał w jednym z wywiadów.

Dziś biznesmen, jutro polityk? Gebrselassie nigdy nie ukrywał, że chciałby zaistnieć także na politycznej scenie. W tym roku miał kandydować do parlamentu. Przebąkiwał także o starcie w wyborach na prezydenta. Menedżer Jos Hermens (którego biegacz traktuje niemal jak ojca) odradził mu ten pomysł. Ale może za kilka lat...

- Dlaczego polityka? Dobre pytanie. Zawsze chciałem robić coś, co jest użyteczne dla kraju, dla mnie i dla Etiopczyków - tłumaczył Gebrselassie. Jego menedżer porównał go do charyzmatycznego przywódcy afrykańskiego. - Przypomina mi młodego Nelsona Mandelę. Jest niesamowity. Ciężko mu, bo nie ma wykształcenia, w biznesie wszystko robi intuicyjnie - podkreśla holenderski menedżer w wywiadzie dla "The Herald". - Miejmy nadzieję, że kiedyś będzie prezydentem tego kraju i zrobi jeszcze więcej dla całej Afryki.

Będzie biegać z amatorami

Haile zamienił strój sportowy na garnitur, ale wciąż pozostaje w treningu. - Kończę ze startami na zawodach, ale nie kończę z bieganiem. Nie mogę przestać biegać, to moje życie - powtarza. Wstaje codziennie o piątej. Trenuje w lesie, w pobliżu domu. Czasem jeździ do Entoto, w górzyste tereny. Po powrocie prysznic, śniadanie i wyjazd do biura. W pracy nie ma chwili spokoju, jego telefon komórkowy dzwoni niemal na okrągło. By się odstresować, po południu udaje się na drugi trening, do siłowni w siedzibie firmy. Bieżnia stacjonarna, rowerek, ciężary...

Wieczory zarezerwowane są dla rodziny. - Wtedy nie odbieram telefonów, ludzie wiedzą, że wieczorami nie rozmawiam z nikim. Moje dzieci (ma ich czworo - przyp. red.) rosną, muszę mieć dla nich czas. W przeciwnym razie kiedyś mogą zapomnieć, jak wyglądam - żartuje legendarny biegacz.

Choć ogłosił zakończenie kariery, organizatorzy biegów wciąż dzwonią i dzwonić będą. Nikt przecież nie powiedział, że Haile nie może być twarzą danej imprezy i wziąć w niej udział rekreacyjnie. Tak ma być w październiku w Glasgow, w Great Scottish Run. - Pobiegnę w tłumie. Nieważne, jaki będzie czas - zapewnia. Zrobił to już zresztą podczas pożegnalnego występu w Manchesterze. Po pokonaniu 10 km ruszył na trasę raz jeszcze, towarzysząc amatorom biegania i sprawiając im niesamowitą frajdę.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×