Do 100 km biegną nogi, dalej "biegnie" głowa. Poznaj polskich "ultrasów"

Michał Fabian
Michał Fabian

Szynal nie miał pojęcia, że to człowiek, który może mu zabrać drugie miejsce. - Był nisko w tabeli, więc mój team nie dostarczał mi o nim informacji. Byłem ostrzegany, że z tyłu idą "wilki", ale nie chodziło akurat o tego zawodnika. Gość przebiegał obok mnie i to takim tempem, że mówię: "uuuch, idzie jak piorun"! Leciał z prędkością 4 minut z "hakiem" na kilometr. Jeszcze mu brawo biłem - uśmiecha się wicemistrz świata i Europy.

Po zakończeniu 24-godzinnych zmagań Szynal okazał się lepszy od szalejącego Brittona dosłownie o włos. Dzieliło ich zaledwie 41 metrów! Gdyby rywalizacja trwała o minutę dłużej, Polak mógł stracić srebro. - Gość podchodzi do mnie i mówi: "Paweł, gratuluję, goniłem cię przez siedem kółek, ale nie udało mi się ciebie złapać". Nawet nie miałem świadomości, że miałem uciekać. Wtedy pewnie byłaby inna rozgrywka. Człowiek, który musi uciekać, biegnie jeszcze szybciej - dodaje biegacz z Błonia.

Zobacz film, jaki umieścił w sieci wicemistrz świata i Europy

Dla ultrasów "zwykły" maraton (42,195 km) to pestka. Często na treningach zaliczają większy dystans. - Przed Turynem zwiększyłam liczbę pokonywanych kilometrów. Wcześniej biegałam 120 km tygodniowo, przed MŚ było to 150-180 km, a zdarzyło mi się nawet ok. 200 km - mówi Patrycja Bereznowska. - Najdłuższa pojedyncza sesja to 60 km. Regularnie biegałam "sześćdziesiątki", zawsze na drugi dzień po intensywnym treningu. Na zmęczeniu - dodaje sportsmenka, która na co dzień zawodowo jeździ konno.

Paweł Szynal jest funkcjonariuszem Biura Ochrony Rządu. Mieszka w Błoniu, a odległość dzielącą go od pracy wykorzystuje... właśnie na trening. - Zdarza się, że robię po 30 km - do pracy i z pracy. Czasem podjeżdżam kilka stacji pociągiem, bo na dłuższą metę byłoby to za dużo. Zajechałbym się. Nie chodzi tylko o to, żeby natłuc nie wiadomo ile kilometrów. Muszę być przygotowany wszechstronnie, trzeba wzmocnić i ręce, i nogi - wyjaśnia.

Rodziny "ultrasów" muszą pogodzić się z ich pasją. Przyzwyczaić się do tego, że przed ważnymi zawodami znikają z domu na wiele godzin. - Ostatnie dwa miesiące przed MŚ, gdy byłem mocno zajęty treningiem, żona dała mi wolną rękę. Jak wychodziłem rano, wracałem o 19.30. Czasem po to, by wziąć prysznic i wyjść na halę. Rodzina jest trochę na boku w okresie przedstartowym - przyznaje wicemistrz świata i Europy z Turynu.

Gdzie są Kenijczycy?

Po przejrzeniu wyników ostatnich MŚ i ME wypada zadać jedno zasadnicze pytanie: gdzie w biegach ultra podziali się zawodnicy z Afryki? W końcu na maratońskim dystansie zwykle to oni zgarniają pełną pulę. Odpowiedź jest prosta. - Znajdą się, jak będzie kasa - śmieje się Paweł Szynal. - To są biegi dla hobbystów. A Kenijczyk czy Etiopczyk pobiegnie, ale za worek dolarów. Jak znajdzie się ktoś, kto wyłoży duże pieniądze za zwycięstwo, wtenczas owszem - zauważa August Jakubik.

Do zawodów w Turynie zgłosił się jeden Kenijczyk. - Na paradzie poprzedzającej zawody była kenijska flaga, ale ten biegacz na starcie się nie pojawił. Zajmuję się biegami ultra prawie 20 lat. Nie spotkałem w nich żadnego Kenijczyka, który by osiągnął jakiś wynik. Był zawodnik z Algierii, ale on nic wielkiego nie nabiegał - dodaje Jakubik.

Poznaliśmy więc zarazem odpowiedź na kolejne pytanie: o nagrody finansowe w tej dyscyplinie. A raczej ich brak. - Nie ma pieniędzy, wręcz przeciwnie, tu trzeba dokładać. Poza medalem zawodnicy na MŚ nic nie otrzymali. Pozostaje satysfakcja - tłumaczy August Jakubik. - Jesteśmy jak sportowcy w czasach powstawania nowożytnego ruchu olimpijskiego. Zero pieniędzy, tylko za swoje - wyjaśnia Paweł Szynal.

Reprezentacja Polski zajęła w klasyfikacji medalowej mistrzostw świata i Europy w Turynie znakomite, czwarte miejsce. Obok Amerykanów, Brytyjczyków czy Szwedów jest liczącą się siłą w tej dyscyplinie. August Jakubik podkreśla, że nic nie dzieje się przypadkiem. - To proces trwający od wielu lat. Staramy się promować bieganie ultra, jest inne podejście PZLA, wcześniej byliśmy traktowani bardziej po macoszemu. W roku 2012 mieliśmy pierwszy sygnał w czasie mistrzostw w Polsce (brąz ME zdobył Piotr Sawicki, a także drużyna męska - przyp. red.), rok później w Holandii wyniki też były przyzwoite. A teraz eksplodowało to, co dawno siedziało w naszych zawodnikach. Właściwa selekcja doprowadziła do wielkiego sukcesu. Odmłodziliśmy kadrę, rokuje to bardzo dobrze - cieszy się.

Zawodnicy zaś akcentują rolę Jakubika. To głównie z jego inicjatywy odbywają się w Polsce mistrzostwa w biegu 24-godzinnym, a także inne zawody. Te najbliższe już w sobotę, 25 kwietnia. W Rudzie Śląskiej "ultrasi" wystartują w biegu 12-godzinnym. - Organizuję tę imprezę od 17 lat. To jest takie "przedszkole" w bieganiu ultra - kończy z uśmiechem legenda tej dyscypliny. W tym "przedszkolu" najlepsi pokonują ponad 140 km...

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×