Żużel. Zdumiewające wyznanie Jasona Doyle'a. Gdyby nie oni, mógł zakończyć karierę
Jednym z najlepszych obecnie Australijczyków, startujących na żużlu, jest bez wątpienia Jason Doyle. Indywidualny Mistrz Świata z roku 2017 przyznaje jednak, że przed kilkoma laty mógł zrezygnować z uprawiania "czarnego sportu".
Doyle ma w pamięci szczególne wspomnienia, związane z występami w barwach zespołu z Somerset. Poprowadził go do zwycięstwa w Premier League, triumfie w pucharze Knock-Out Cup oraz wygranej w ligowych mistrzostwach par w świetnym dla nich sezonie 2013. Dodatkowo wcześniej pomógł im wywalczyć trofea pucharowe w latach 2008 i 2012. Zawodnik mówi, że jego czas spędzony w tym miejscu był poniekąd "trampoliną" do elity, rywalizującej w Speedway Grand Prix. Przypomnijmy, że awans wywalczył on samodzielnie w sezonie 2014 w SGP Challenge na torze w Lonigo, a trzy lata później został Indywidualnym Mistrzem Świata. Przyznaje on jednak również, że jego droga na szczyt mogła nie mieć miejsca, gdyby promotorzy "Rebeliantów" - Bill i Debbie Hancockowie - posłuchali plotek, dotyczących urazu, który odniósł przed sezonem 2012.
- Nie jestem w stanie wystarczająco im podziękować za to, co zrobili dla mojej kariery, zwłaszcza, gdy doznałem kontuzji w Poole w sezonie 2011 i wróciłem do Australii do końca tego roku. Podpisali ze mną kontrakt na kolejne rozgrywki, jednak przeszedłem operację stożka rotatorów (pasa rotacyjnego barku - przyp. red.) i niemal dziewięć miesięcy zajęło, zanim moje ramię było w pełni sprawne. Wielu Australijczyków mówiło, że nie jestem gotowy i tylko mydlę oczy Hancockom - mówi Jason Doyle, dla speedwaygp.com.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: piękny gest duńskich fanów dla Christiana Eriksena. Robi wrażenie!Indywidualny Mistrz Świata z roku 2017 otwarcie stwierdza, że gdyby promotorzy Somerset Rebels podjęli wówczas inną decyzję, jego losy jako żużlowca mogłyby potoczyć się zupełnie inaczej i być może nie oglądalibyśmy go już na torze.
- Działacze z Somerset mi zaufali, gdy zadzwoniłem do nich i powiedziałem: "Nie, nie słuchajcie ich. Z całą pewnością będę gotowy na marzec". Mogli wówczas z łatwością "wyciągnąć wtyczkę" i zakontraktować innego zawodnika. Dotrzymali jednak obietnicy, rozpocząłem sezon 2012 i to dało mojej karierze "nowy początek". Pomimo przeciwności uwierzyli we mnie, dlatego wiele im zawdzięczam - zwłaszcza rodzinie Hancocków. Gdyby nie oni, prawdopodobnie zrezygnowałbym z żużla - tłumaczy.
Doyle miał swój udział w zdobyciu przez Poole Pirates tytułu mistrzowskiego w najwyższej klasie rozgrywkowej na Wyspach Brytyjskich (wówczas Elite League) w sezonie 2011, a następnie osiągnął status legendy w Swindon Robins, z którymi rywalizację w lidze wygrywał w latach 2012, 2017 i 2019.
Gdy został najlepszym żużlowcem na świecie, przywdział on jednak ponownie kevlar Somerset Rebels w roku 2018 i pomógł tej drużynie walczyć w ich jedynym sezonie w rozgrywkach Premiership. Miał tym samym spory wkład w awans "Rebeliantów" do półfinału ligi oraz w zdobycie pucharu Premier League Knock Out Cup.
- Mój powrót w to miejsce był nagrodą, którą chciałem oddać dla Somerset za to, co zrobili, abym został mistrzem świata. Wiele sprowadza się do tego, jak oni pomogli mi w poprzednich latach, opiekując się mną. Powrót tam w roku 2018 i możliwość jazdy dla nich, jako aktualny mistrz świata, były czymś wspaniałym. To zawsze był klub rodzinny, który każdy z zawodników próbuje znaleźć w swojej karierze - gdzie możemy czuć się, jak w domu. Wielu z nas zatrzymywało się na pobliskiej farmie Billa i Frances, gdy mieliśmy spotkania ligowe w ciągu kilku dni, a oni opiekowali się nami tak, jak byśmy byli ich synami - podkreślił na koniec Jason Doyle.
Czytaj także:
Audyt w Stali. Klub powołał też komisję ds. gospodarki częściami do motocykli
Dzika karta na Grand Prix Czech przyznana. To spore zaskoczenie
KUP BILET NA 2024 ORLEN FIM Speedway Grand Prix of Poland - Warsaw -->>