Krzysztof Cugowski oszalał na jego punkcie! Mówi o nim krótko: "Ewenement"

- To mój idol - pisał w jednym z felietonów lider Budki Suflera. Zaznaczając przy tym, że ma on sympatyczny epizod w jego życiu i... rozwoju kariery muzycznej.

Konrad Mazur
Konrad Mazur
Krzysztof Cugowski WP SportoweFakty / Michał Chęć / Na zdjęciu: Krzysztof Cugowski
Mowa o Włodzimierzu Szwendrowskim, świetnym w latach 50. żużlowcu, mistrzu Polski i reprezentancie kraju.

W pewnym momencie losy jego i Krzysztofa Cugowskiego zeszły się. - Z moim pierwszym idolem jest też związana taka żużlowo-muzyczna historia. Właściwie to moi rodzice mieli z nim bardzo śmieszny i symptomatyczny epizod. Otóż w 1957 roku kupili od niego pianino. Ja wtedy szedłem do szkoły muzycznej i z tego pianina korzystałem. W transakcji nie uczestniczyłem, ale tak oto w moich związkach z muzyką pojawił się żużlowy element - pisał wokalista na łamach portalu polskizuzel.pl.

- Włodek Szwendrowski był rodzynkiem - wspominał przed laty w wywiadzie dla "Kuriera Lubelskiego" Cugowski. - To były początki żużla w Polsce. Przed wojną też się ścigano, ale na motocyklach turystycznych i w innych warunkach. On był ewenementem na polskiej scenie żużlowej, bo jako jedyny potrafił wygrywać z ówczesnymi największymi świata.

ZOBACZ WIDEO Żużel. Patryk Dudek ubolewa w związku z brakiem kibiców na trybunach. "My jesteśmy dla nich, oni dla nas"

Lider Budki Suflera nawiązał do zawodów rozgrywanych w Warszawie w 1955 roku. Do stolicy przyjechała wówczas niezwykle silna reprezentacja Anglii, z ówczesnym mistrzem świata Peterem Cravenem. Polacy patrzyli na Anglików z dużym respektem, wciąż się od nich uczyli. Lublinianin był pierwszym w naszym kraju, który pokonał mistrza świata na żużlu! Jego renoma urosła, a niektórzy mówili, że po tym wyczynie, nie ma on godnego rywala, by odebrać mu miano najlepszego w Polsce.

- Szwendrowski był wspaniałym sportowcem, fantastycznym kolegą, a do tego szalenie zdolnym i utalentowanym człowiekiem - pisał o nim w jednym z felietonów popularny komentator żużlowy Tomasz Dryła.

Początki i niecodzienne okoliczności pierwszego tytułu

Włodzimierz Szwendrowski przyszedł na świat 5 czerwca 1931 roku. W rodzinnym Lublinie traktowany jest jako pionier sportu żużlowego. W 1947 roku wygrał pierwsze zawody, na maszynach przystosowanych, o pojemności do 350 cm3. Szwendrowski wraz z Marianem Staweckim, Leszkiem Próchniakiem czy Bronisławem Isztokiem reprezentowali wówczas barwy Ogniwa. Wkrótce potem nastąpiła centralizacja sportu i Szwendrowski wraz z dwójką wymienionych zawodników zostali powołani do Zrzeszenia Ogniwo w innym mieście. Szwendrowski jeździł w Bytomiu.

W 1951 roku, młody, raptem dwudziestoletni Szwendrowski wyróżniał się na polskich torach. Uzyskał prawo startu w finale Indywidualnych Mistrzostw Polski. Zawody odbywały się na torze we Wrocławiu. W pierwszym biegu Szwendrowski przegrał z Alfredem Spyrą z Rybnika, w drugiej serii to rybniczanin stracił punkt na rzecz Zbigniewa Raniszewskiego.

Szwendrowski i Spyra zakończyli swoje starty z 14 punktami. Regulamin nie przewidywał wówczas, że można rozegrać dodatkowy wyścig. W tej sytuacji o tytule zdecydowała suma czasów uzyskanych przez żużlowców. Szwendrowski był lepszy od Spyry o... 3,1 sekundy. Został jednym z najmłodszych IMP w historii!

Nie tylko sport

Był wzorem sportowca, który uważał, że życie nie kończy się na żużlu. Stąd zdecydował się studiować. Jego ojciec był bardzo zadowolony, że syn chce w taki sposób zadbać o swoją przyszłość, bo sam nie miał możliwości studiować. Mówił, że on jest mechanikiem, a syn będzie inżynierem. W autobiografii Włodzimierza Szwendrowskiego pt. "Na ostrym wirażu" żużlowiec wspominał, że wybrał budownictwo, ze względu na przypadkowe spotkanie z dziewczyną, która pomyliła go ze zbrojarzem, który pracował przy tworzeniu lubelskiej Fabryki Samochodów Ciężarowych.

W kolejnych latach żużlowiec z Lublina nie dał rady znaleźć się na podium mistrzostw, ale w kraju obok takich asów jak: Florian Kapała, Edward Kupczyński czy Mieczysław Połukard był wyjątkową postacią.

Drugi tytuł i ciepłe słowa legendy

Po startach w Bytomiu, jego losy związały się z Tramwajarzem Łódź. W jego barwach rodowity lublinian wywalczył złoty medal po raz drugi (1955). Tym razem formuła była inna. Wtedy by zostać mistrzem, trzeba było być najszybszym podczas czterech rund. Szwendrowski wygrał wówczas Criterium Asów w Bydgoszczy oraz Puchar Ziem Odzyskanych we Wrocławiu. Potwierdził, że pokonanie Cravena nie było dziełem przypadku.

W ciepłych słowach wypowiadał się o nim także legendarny Ove Fundin, pięciokrotny mistrz świata, który zaliczył go do grona najlepszych polskich żużlowców. Swego czasu szwedzki mistrz, także przegrał z zawodnikiem z Lublina.

Szwendrowski jako żużlowiec do Lublina więcej nie wrócił. Karierę zakończył po sezonie 1962. Właśnie wtedy czarny sport odradzał się w Lublinie, a przez następne lata startowano pod nazwą Motor.

Dwukrotny Indywidualny Mistrz Polski w późniejszych latach prowadził drużynę, ale już bez większych sukcesów. Ostatnie lata spędził w rodzinnym mieście. Zmarł 9 marca 2013 roku.

Zobacz także:
W Polsce dostałby za to mandat
Był stałym gościem szpitala. Trudno uwierzyć w skalę jego obrażeń

KUP BILET NA 2024 ORLEN FIM Speedway Grand Prix of Poland - Warsaw -->>

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×