Żużel. Kompetentny i koleżeński. Na pierwszym miejscu stawiał drużynę. 48. urodziny Roberta Flisa

Indywidualnie wybitnie się nie wyróżniał, nie był też liderem swoich drużyn w najwyższej klasie rozgrywkowej, ale to, co go cechowało, to zawziętość na torze i waleczność. - Zależało mu na wyniku drużyny - opisuje Roberta Flisa Piotr Paluch.

Mateusz Makuch
Mateusz Makuch
Robert Flis WP SportoweFakty / Michał Krupa / Na zdjęciu: Robert Flis
Data 15 stycznia jest dla Roberta Flisa szczególna, bowiem to dzień jego urodzin. Mimo że podczas swojej kariery pod względem wyników nie był czołową postacią zespołów, które reprezentował, nie licząc drugiej ligi, to przez swoją charakterną jazdę został zapamiętany przez fanów, szczególnie tych z Gorzowa Wielkopolskiego i Piły. Z reguły stanowił solidną tzw. "drugą linię". Nigdy jednak nie można było odmówić mu ambicji i zaangażowania oraz pracowitości. Te cechy zaprowadziły go do wielkich sukcesów jak Drużynowe Mistrzostwo Polski czy Klubowy Puchar Europy.

Jest wychowankiem gorzowskiej Stali. Swoją przygodę z czarnym sportem rozpoczynał w podobnym czasie co Piotr Paluch, wieloletni kapitan i legenda Stali Gorzów. Obaj na torze spędzili ze sobą mnóstwo czasu. W pewnym momencie, zwłaszcza za czasów Pergo, obok Piotra Śwista, stali się charakterystycznymi postaciami dla zółto-niebieskich.

- Przede wszystkim korzystając z okazji składam mu wszystkiego najlepszego z okazji urodzin - mówi nam Piotr Paluch. - Robert zawsze zachowywał się po przyjacielsku. Był to po prostu dobry, w porządku kolega. Poznaliśmy się na tyle dobrze, że zaprzyjaźniły się nasze rodziny i trwa to do teraz. Nie mogę powiedzieć o nim nic złego - opowiada obecny trener SpecHouse PSŻ-u Poznań.

ZOBACZ WIDEO Żużel. PGE Ekstraliga 2020: "giętki Duzers" - żużlowa nauka jazdy

Razem świętowali dwa medale Drużynowych Mistrzostw Polski, po które sięgnęli w roku 1992 i 1997. W obu przypadkach ich gorzowska Stal wywalczyła wicemistrzostwo kraju. - Przeżyliśmy wspólnie wiele, mamy co wspominać. Są to oczywiście różne anegdoty, te fajne i niefajne, jednak teraz nie przypomnę sobie takiej, która nadawałaby się do publikacji - puszcza oko Paluch.

Flis z gorzowską Stalą nieprzerwanie był związany od 1990 roku. Po ośmiu sezonach spędzonych w macierzystym klubie przeniósł się do pilskiej Polonii. Klub, którego obecnie nie ma na żużlowej mapie Polski, wówczas był ligowym potentatem. Robert Flis w Pile spędził trzy sezony (1998 - 2000) i z perspektywy osiąganych rezultatów, był to najlepszy okres w jego karierze.

Nie dość, że bardzo solidnie punktował (w pierwszym sezonie w Polonii osiągnął średnią 1,662), to wraz z kolegami z zespołu co roku meldował się na podium DMP. Najpierw było wicemistrzostwo Polski, rok później drużyna z Piły nie miała sobie równych i sięgnęła po mistrzowski tytuł, by w sezonie 2000 wrócić na drugą lokatę.

Po udanym okresie w Pile Flis wrócił do Gorzowa, gdzie odjechał kolejne pięć sezonów. Kibice Stali zapamiętali mu to, że został w klubie po spadku z Ekstraligi w 2002 roku. Swoją karierę Robert Flis zakończył w Kolejarzu Opole. Na najniższym szczeblu rozgrywek zasłynął tym, że w 2008 roku osiągnął średnią... 3,000! Był to jednak efekt tego, że dane było mu wystąpić tylko w jednym wyścigu, który wygrał.

Po sezonie w roku 2009 postanowił odwiesić kevlar na wieszak. Zajął się pracą przy sprzęcie. Współpracował m.in. z Tomaszem Gollobem, Przemysławem Pawlickim czy Danielem Jeleniewskim. W dalszym ciągu pracuje w swoim nowym fachu. - Robert to bardzo sympatyczny facet. Między nami zawsze było "okej". Często wspólnie występowaliśmy w parze. Na torze zawsze był komunikatywny, po drugie bardzo zależało mu na wyniku drużyny i temu się głównie poświęcał - podsumowuje Piotr Paluch.

Czytaj również:
-> 50. urodziny wyjątkowego mistrza. Fatalny wypadek przerwał mu karierę i był początkiem końca polskiego klubu
-> Lindbaeck zszokował Włókniarz swoim technologicznym laboratorium

KUP BILET NA 2024 ORLEN FIM Speedway Grand Prix of Poland - Warsaw -->>

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×