Żużel. COVID-19 znów przeszkodził mu w rehabilitacji. Mimo to Kamil Cieślar nie narzeka [WYWIAD]

Pandemia koronawirusa utrudnia rehabilitację osobom, które stale jej wymagają. Mówi o tym Kamil Cieślar. - Zakaził się mój rehabilitant i 2-3 tygodnie miałem z głowy - zdradza, ale nie narzeka. - Żyje się dobrze, pozytywnie - opowiada.

Mateusz Makuch
Mateusz Makuch
Kamil Cieślar i Marcelina Rutkowska WP SportoweFakty / Arkadiusz Siwek / Na zdjęciu: Kamil Cieślar i Marcelina Rutkowska
Mateusz Makuch, WP SportoweFakty: Zacznijmy Kamilu od tego, jak twoje zdrowie w tych pandemicznych czasach?

Kamil Cieślar, były żużlowiec, ekspert i komentator Eleven Sports: Nie narzekam. Razem z rodziną stosujemy się do wytycznych narzucanych z dnia na dzień. Jeżeli chodzi o pandemię, to nie odczuwamy tej całej sytuacji. Co do reszty, jeśli chodzi o zdrowie, to powiem tak, że żyje się dobrze. Jest w porządku, pozytywnie.

Koronawirusa udało ci się uniknąć?

Szczerze mówiąc - nie wiem. Nie jestem w stanie tego stwierdzić, bo tu na Śląsku dużo znajomych było zakażonych. Może byłem chory, a tego nie odczułem. Na razie, na dzisiaj, jest pozytywnie jeśli chodzi o ten aspekt.

Gdy pandemia się zaczynała, mówiłeś nam o kłopotach z rehabilitacją. Później sytuacja była lepsza, ale ostatnio mieliśmy do czynienia, choć nieoficjalnie, z drugim lockdownem. Jak zatem teraz wygląda kwestia twojej rehabilitacji?

Niestety zakaził się rehabilitant, który ze mną pracuje od dziesięciu lat. Wobec tego dwa - trzy tygodnie rehabilitacji miałem z głowy. W moim przypadku miesiąc do tyłu to dużo. Starałem się na własną rękę się rehabilitować, jednak to co innego od pracy z doświadczonym człowiekiem.

ZOBACZ WIDEO Żużel. PGE Ekstraliga 2020: "giętki Duzers" - żużlowa nauka jazdy

Obecnie jednak już wszystko wróciło do normy?

Na teraz tak, ale wiadomo, jak to jest. Można się rehabilitować codziennie, a nagle wejdą nowe przepisy lub też, tak jak mówiłem, zachorował rehabilitant i musiałem przerwać rehabilitację. Mam nadzieję, że to już nie nastąpi i będę mógł non stop walczyć o lepszy powrót do zdrowia, bądź też utrzymać ten poziom, który do tej pory wywalczyłem.

Potwierdziłeś, że Jason Doyle dotrzymał słowa i przekazał pieniądze na twoją rehabilitację (więcej tutaj ->>). Mówiłeś, że cenisz go za pracowitość. Ten sezon jednak nie do końca układał się po jego myśli. Problemy miał na początku, zwłaszcza na torze w Częstochowie.

Spójrzmy na Bartka Zmarzlika i jego początek sezonu. Też nie był najlepszy, podobnie było u Jasona. Ci zawodnicy potrzebują jak najwięcej jazdy, a przez pandemię wiele zawodów się nie odbyło. Liga szwedzka została przełożona, brytyjska odwołana, zawodnicy nie mogli przemieszczać się pomiędzy krajami. Sądzę, że to się na nich odbiło. Musieli szukać jazdy tylko treningowych. To dla nich rzadkość, bo bywa, że codziennie gdzieś się ścigają i przemieszczają się po Europie. Z drugiej strony zawodnika poznajemy po tym jak kończy sezon, a nie jak zaczyna, bo to pokazuje, że potrafi sobie poradzić z kłopotami. Wiadomo, że fajnie jest się wstrzelić w sezon jak Fredrik Lindgren dwa lata temu, gdzie momentami był nie do złapania, jednak nie udało mu się utrzymać tej dyspozycji do końca. Wracając do Jasona - na przykładach wielu zawodników można zauważyć, że początek mieli gorszy, ale z biegiem czasu doszli do dobrych wyników.

Prezes Włókniarza Michał Świącik i Jason Doyle mówili, że żałują, że nie będą kontynuować współpracy, ale wymusił to regulamin. Wprowadzono przepis o zawodniku U-24 i ktoś z obcokrajowców musiał się z klubem pożegnać. Co sądzisz o tej regulaminowej zmianie?

Jest ona dobra, ale to na pewno za mało. Wiemy, że jest dużo polskich zawodników, którzy nie łapią się do składów tylko przez to, że paradoksalnie zezwala na to regulamin. Chodzi mi o to, że kluby starają się budować drużyny jak najmocniejsze, bo ich celem są sukcesy. Uważam jednak, że mamy dużo zawodników, którzy zasługują na jazdę, a jednak nie łapią się i bywa, że nie jeżdżą w ogóle. Myślę, że hobbystyczne jeżdżenie na treningach mija się z celem.

Wojciech Dankiewicz w rozmowie z naszym serwisem zasugerował, że może warto przedłużyć wiek juniora do 23. roku życia (zobacz całość ->>).

To trudny temat, który moim zdaniem ma swoje plusy i minusy. Byłoby to w porządku z racji tego, że brakuje nam juniorów. Patrząc na to jednak z drugiej strony, przedłużenie wieku młodzieżowca oznaczałoby, że ci młodsi zawodnicy jeszcze dłużej oczekiwaliby na wejście do składu. Według mnie przepis o tym, że należy mieć w składzie na pozycjach juniorskich Polaków okazał się sukcesem, bo widać, że dzięki temu rozwinęło się wielu fajnych chłopaków.

Moim zdaniem mało młodych ludzi kwapi się do jazdy na żużlu dlatego, że ten sport jest coraz droższy. Chyba nie tędy droga. Przymusowe wprowadzanie nowinek technologicznych, aby móc regulaminowo uprawiać żużel, powoduje, że zawodnicy muszą wydać jeszcze więcej. Doświadczeni zawodnicy z ugruntowaną pozycją sobie poradzą, bo zawsze pomogą im sponsorzy. Niestety zaczynając w szkółce, gdzie kluby oczywiście pomagają, ale w większości trzeba jednak liczyć na rodziców, rodzinę albo zaprzyjaźnionych sponsorów. Czasem jeden sponsor nie udźwignie nakładu finansowego, aby jeden junior mógł zaistnieć.

Dwa kluby, które są tobie bliskie, nie spełniły swoich sportowych celów. O ile można było spodziewać się spadku z elity ROW-u Rybnik, o tyle brak Eltrox Włókniarza Częstochowa w fazie play-off był zaskoczeniem. Co twoim zdaniem nie zagrało? Liga była tak wyrównana? Przecież trzy drużyny dzielił raptem punkt.

Rzeczywiście, tabela od pierwszego do szóstego miejsca była bardzo spłaszczona i każdy miał szansę na jazdę w play-offach. Moim zdaniem we Włókniarzu mieli pecha, podobnie w Motorze Lublin. Taki jest sport. Jedni wygrywają, ale drudzy muszą przegrać. Ktoś zdobywa mistrzostwo, inny spada i tak ta karuzela się kręci. Wydaje mi się, że w Częstochowie zabrakło szczęścia i w niektórych momentach zimnej krwi, aby nad wszystkim zapanować.

Masz tutaj na myśli walkower z gorzowską Stalą? No, bo nie ukrywajmy, że Włókniarz mocno utrudnił sobie tym sprawę awansu do pierwszej czwórki, o ile w ogóle sobie wtedy tej szansy nie przekreślił.

Uważam, że sprawa walkowera zależy od punktu widzenia. Moim zdaniem Komisja Orzekająca Ligi trochę pochopnie podjęła tę decyzję. Z tego co mi wiadomo, nad stadionem i wokół niego przeszła wtedy potężna ulewa, a na dodatek rozszczelnieniu uległa kanalizacja pod stadionem, więc wydaje mi się, że pewne sprawy najpierw trzeba szczegółowo zbadać. Abstrahując od władz ligi, to niektórym fajnie jest w Internecie tzw. "hejtować" nie znając do końca tematu. Myślę, że Włókniarz chciał zrobić dobrze, przygotować widowisko dla kibiców, nie wyszło. Teraz to historia, za chwilę mamy już sezon 2021. O zakończonych rozgrywkach powiem tyle, że gratuluję zwycięzcom, z kolei szkoda mi przegranych. Włókniarzowi nie pozostaje nic innego, jak nie rozpamiętywać tego, co się wydarzyło, tylko myśleć o nowym sezonie i postarać się powalczyć o najwyższe cele.

W takim razie ostatnie pytanie dotyczące minionego sezonu. Są opinie, że instytucja "gościa" wypaczyła wyniki rozgrywek. Bracia Holderowie, jeden w Gorzowie, drugi we Wrocławiu, zrobili dużą różnicę. Czy twoim zdaniem ten przepis był niedopracowany? Zamysł był m.in. taki, aby korzystać z niego w przypadku koronawirusa czy kontuzji.

Nowelizacja tego przepisu na sezon 2021 pokazuje nam, że do tej pory był on dziurawy. Szanse na wypożyczenie zawodnika w ramach "gościa" wszystkie kluby miały jednak równe. To nie jest więc tak, że ktoś był faworyzowany. Każdy miał te same warunki i mógł z nich skorzystać. Powiodło się Stali Gorzów i Sparcie Wrocław. Teraz już nie ma co narzekać. Uważam, że faktycznie zostało to trochę naciągnięte. Zawodnicy z Torunia walczyli jednocześnie w dwóch polskich klubach i dla mnie jest to trochę nieporozumienie. Jak tu kibicować komuś, gdy jest rozdarty na połowę?

Jak podoba ci się skład Włókniarza na rok 2021?

Wiadomo, że sezon wszystko zweryfikuje. Teraz większy wpływ na budowę składów miały zmiany w regulaminie. Myślę, że Włókniarz dobrze dostosował się do nowych przepisów i ma skład, który pozwala myśleć o walce o jak najwyższe lokaty w PGE Ekstralidze.

W zespole pojawił się Kacper Woryna, z którym, jak się domyślam, znacie się. Dopytywał o twoją opinię na temat Włókniarza?

Z Kacprem mamy kontakt. Gdy się spotkamy to dużo rozmawiamy. Nie zdarzyło mi się jeszcze powiedzieć złego słowa o Włókniarzu. Jeśli któryś z zawodników mnie podpytuje czy warto, to odpowiadam, że jest to klub stabilny, a na dzisiaj takich klubów zawodnicy szukają. W Częstochowie finanse są poukładane. Tymczasem zawodnikom zależy, aby regularnie otrzymywać pieniądze na konto, po to by móc inwestować w sprzęt, swoje zdrowie i przygotowanie. To jest teraz bardzo w cenie. Czasem lepiej wybrać niższą finansowo ofertę, ale mieć pewność, że regularna wypłata będzie, niż zdecydować się na taką, której klub nie jest w stanie wypełnić i potem przez lata walczyć o swoje pieniądze.

Z kolei trochę Włókniarza będzie w Rybniku. Rune Holta i trener Marek Cieślak przenieśli się do ROW-u.

I uważam, że to dobry ruch. Wiemy, na co stać "Ryśka". Myślę, że pierwsza liga będzie dla niego dobrym rozwiązaniem. Sądzę, że pokaże, że jeszcze dużo może zdziałać.

A Marek Cieślak dogada się z prezesem Krzysztofem Mrozkiem? Spotkają się dwa mocne charaktery.

Dokładnie tak, ale sądzę, że będą się bez problemów porozumiewać. Może nie współpracowali dotąd na zasadach trener - prezes, ale znają się od wielu lat, dlatego myślę, że z komunikacją między nimi nie będzie kłopotów.

KUP BILET NA 2024 ORLEN FIM Speedway Grand Prix of Poland - Warsaw -->>

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×