Żużel. Skoro Stali nie ukarano walkowerem, to Włókniarza też nie można. Prezes Świącik nikogo nie chciał oszukać
- W Częstochowie nie było żadnego spisku z torem wymierzonego w Stal. Jeśli nie było zgody na dosypanie mączki, to należy ukarać klub. Mecz ze Stalą należy jednak powtórzyć, bo został odwołany przez deszcz - mówi Łukasz Banaś.
- W ogóle dziwię się, że walkoweru domaga się Stal - mówi Banaś. - Przecież na tej samej zasadzie Włókniarz miał prawa domagać się walkoweru w Gorzowie, kiedy tam zapaliła się rozdzielnia i nie dokończono spotkania w pierwotnym terminie, a potem je powtórzono. Ktoś tej rozdzielni nie skontrolował albo zrobił to źle, nastąpiło zwarcie, w efekcie pożar. Nikt jednak z powodu błędu ludzkiego w Gorzowie nie domagał się rozstrzygnięcia przy zielonym stoliku. Nie rozumiem, dlaczego teraz w przypadku Włókniarza miałoby być inaczej.
- Włókniarz nie krył się z tym, że prowadzi prace torowe. Brał w nich udział Andrzej Puczyński, legendarny toromistrz. Na pewno by się pod tym nie podpisał, gdyby nie wierzył w to, że to da się zrobić. Pech polegał na tym, że wtorkowy deszcz był mocniejszy, niż przewidywano, a stadion Włókniarza leży w niecce. Jako radny wiele razy apelowałem z kolegami, by zrobić w tamtej okolicy wał przeciwpowodziowy, bo obok jest też rzeczka - komentuje Banaś.
Zdaniem radnego powód odwołania meczu jest dla żużla typowy, czyli deszcz. - Często odwołuje się z tego powodu mecze tuż przed albo w trakcie. Tu deszcze narobił strat we wtorek, ale w czwartek prezes Michał Świącik zgłaszał to PGE Ekstralidze, prosił już wtedy o przełożenie. Jeśli nie miał zgody na dosypanie materiału, a musiał ją mieć, to nałóżmy za to karę na Włókniarza. Nie karzmy jednak klubu walkowerem, bo to nie byłoby fair - stwierdza radny.
Banaś podkreśla, że w działaniach prezesa Świącika i klubu nie było kombinacji, ani próby oszustwa. - Gdyby deszczu nie było lub byłby taki jak zapowiadano, to mecz odbyłby się w terminie. Prognozowany deszcz miał zastąpić polewanie toru. Ostatecznie mieliśmy jednak armagedon, zalało wszystko. Pewnych rzeczy nie da się jednak przewidzieć. Ten mecz trzeba powtórzyć. A nauczka na przyszłość jest taka, że nie warto okazywać innym serca, jak zrobił to prezes Świącik. On podszedł ze zrozumieniem do awarii w Gorzowie. Tego samego nie można powiedzieć o podejściu prezesa Stali Marka Grzyba. Przykre to - kwituje Banaś.
Czytaj także:
Marek Cieślak: Odchodzę z Włókniarza. Mój czas dobiegł końca
Stal blisko play-off. Trzy punkty z GKM, trzy od KOL w prezencie
Pomóż nam ulepszać nasze serwisy - odpowiedz na kilka pytań.