Mecz z GTŻ Grudziądz kluczem do utrzymania - rozmowa z Arkadiuszem Rusieckim, prezesem Startu Gniezno

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

Członkowie obecnego zarządu Startu Gniezno, z prezesem Arkadiuszem Rusieckim na czele, przyzwyczaili swoich kibiców do podejmowania szybkich, czasem ryzykownych decyzji, w sytuacji, gdy coś nie idzie po ich myśli. Tak było choćby z zatrudnieniem Szweda Petera Ljunga czy niedawną zmianą szkoleniowca. Efekty ich działań nie pozostają bez wpływu na formę zespołu, który zdobył ważne punkty w trzech kolejnych meczach. W ubiegłą niedzielę Start był sprawcą dużej niespodzianki, gdy pokonał u siebie Unię Tarnów.

Mateusz Klejborowski: Zespół Startu, dowodzony przez Leona Kujawskiego, zdobył punkty w trzecim kolejnym spotkaniu. Wygrana z liderem, Unią Tarnów, musi jednak smakować najlepiej?

Arkadiusz Rusiecki: - Tak na pewno. Pamiętam taką ważną konferencję prasową, na jesieni ubiegłego roku, podczas której podpisywaliśmy umowę sponsorską z Kompanią Piwowarską. Powiedziałem wówczas dość odważnie, że tarnowianie w sezonie 2009 wyjadą z Gniezna z goryczą porażki. Wtedy pewnie wielu naszych kibiców niezbyt poważnie potraktowała moje słowa, jednak dzisiaj nabierają one realnego znaczenia. Jestem przekonany, że gdyby nie opady deszczu, które zmusiły sędziego do przerwania tego pasjonującego spotkania, obie drużyny stoczyłyby walkę do upadłego o trzeci punkt - bonusowy. Myślę, że nasz zespół do maksimum wykorzystałby osłabienie tarnowian i chyba trudno się temu dziwić. Brak Sebastiana Ułamka był mocno widoczny, ale chcę podkreślić, że nasza drużyna także nie mogła skorzystać ze wszystkich swoich jeźdźców, zatem nic nie deprecjonuje naszego zwycięstwa.

Jednym z cichych bohaterów spotkania z tarnowianami był Szwed Robin Aspegren, który podpisał kontrakt ze Startem dosłownie w ostatniej chwili. Punkty zdobytego przez tego młodzieżowca miały istotny wpływ na końcowy rezultat. Chyba zgodzisz się ze mną, że ten transfer śmiało można określić przysłowiowym "strzałem w dziesiątkę"?

- Kto nie ryzykuje, ten nie wygrywa pojedynków o najwyższe stawki. My zaryzykowaliśmy i okazało się, że ze świetnym skutkiem. Robina polecił nam Peter Ljung, który podczas jednej z poprzednich wizyt w naszym mieście, pytał o możliwość jego zakontraktowania. W związku z faktem, że przed niedzielnym spotkaniem mieliśmy spory problem z młodzieżowcami, gdyż jak wiemy Linus Ekloef i Filip Sitera mieli zajęty ten termin, natomiast Kacper Gomólski był kontuzjowany, postanowiliśmy wrócić do tematu Robina Aspegrena. Teraz już wiemy, że ryzyko się opłaciło, a szwedzki zawodnik pokazał się z jak najlepszej strony. Cieszę się, że potrafił wykorzystać wskazówki, które od rana przekazywali mu trener Leon Kujawski oraz Peter Ljung. Jego cztery punkty mają bardzo dużą wartość.

W niedzielnym spotkaniu ze znakomitej strony pokazał się Dawid Cieślewicz, który miejsce w składzie wywalczył dopiero na ostatnim treningu...

- Taki już jest ten nasz Dawid Cieślewicz. Trudno jest czasem postawić na niego, bo trener nie zawsze ma pewność, że pojedzie dobrze. Najczęściej zdarza się tak, że dobre mecze wychodzą mu przed własną publicznością. Tutaj wychodzi jednak "nos trenerski" Leona Kujawskiego, który wiedział kiedy należy na Dawida postawić. Dzisiaj był ten dzień, kiedy Dawid "wystrzelił" i zdobył jakże cenne dla nas punkty.

Wygrana z Jaskółkami jest o tyle istotna, że znacznie przybliża Start do utrzymania w gronie I-ligowców już po rundzie zasadniczej.

- Spokojnie, przed nami jeszcze wiele trudnych spotkań. Do każdego musimy przygotowywać się intensywnie i to będziemy robić, ale kluczem do wypełnienia przedsezonowych założeń wydaje się być w tej chwili mecz u siebie z GTŻ Grudziądz, gdzie będziemy chcieli zdobyć trzy punkty. Zawodnicy tego klubu startują na podobnym torze do naszego, a ponadto w ich składzie są zawodnicy, którzy stosunkowo niedawno ścigali się w Gnieźnie. Spokojny o utrzymanie będę dopiero, gdy wygramy to spotkanie.

Zawodnik Unii Jesper Monberg też całkiem niedawno ścigał się na gnieźnieńskim torze (był liderem Startu w sezonie 2006 - przyp. MK), a mimo to dzisiaj spisał się wyjątkowo słabo.

- Jesper to chimeryczny zawodnik. W jednym sezonie spisuje się bardzo dobrze, by w kolejnym cieniować. Jeśli klub, który akurat go zakontraktuje trafi na rok, w którym Duńczyk prezentuje kameleonową formę, to wielkiego pożytku mieć z niego nie będzie. W tym sezonie Jesper ściga się w zespole, w którym startują znakomici żużlowcy. W związku z tym dodatkowo jest mu ciężko przebić się do podstawowego składu, co pewnie ma wpływ na jego dyspozycję.

Kolejne spotkanie Start rozegra za dwa tygodnie w Ostrowie. Czy w tym czasie odbędzie się jakiś sparing, w którym Leon Kujawski mógłby sprawdzić dyspozycję obcokrajowców, którzy "pukają" do pierwszego składu gnieźnieńskiego zespołu?

- Nie ma co ukrywać, że trener Kujawski ma takie plany. Zastanawiamy się nad możliwością treningu na torze, który swą geometrią i nawierzchnią przypomina ten w Ostrowie. Ponadto na naszym torze będą czynione zabiegi, by nawierzchnia była bardziej przyczepna. Wszystkie te czynniki mają sprawić, że w Ostrowie pokażemy się z jak najlepszej strony i powalczymy co najmniej o punkt bonusowy. Będzie to bardzo trudne, ale w Daugavpils także było!

Spotkanie Startu z Unią cieszyło się sporym zainteresowaniem kibiców, którzy kolejny raz w tym sezonie w znacznej części wypełnili gnieźnieński stadion. Ciebie, jako prezesa klubu, musi to cieszyć?

- Oczywiście! Jest mi trochę przykro, że kibice płacąc za bilety, nie mogli obejrzeć całego spotkania z Unią Tarnów. Rzecz jasna nie odbyło się to przecież z naszej winy. Myślę jednak, że w jakiejś części tę stratę wynagrodził im znakomity wynik naszego zespołu i mam nadzieję, iż niewiele jest takich osób, które stadion opuszczały niezadowolone.

Źródło artykułu:
Komentarze (0)