Kalendarz Grand Prix nie zaskoczył. Vojens powraca do cyklu po raz kolejny

Na ten moment w kalendarzu Grand Prix na przyszły rok próżno szukać lokalizacji, które czekałyby debiuty w cyklu. Do łask wróciły za to legendarne i zasłużone Wrocław oraz Vojens. Duńska miejscowość znów spełni trochę rolę "zapchajdziury".

Tomasz Janiszewski
Tomasz Janiszewski
Maciej Janowski za plecami Grega Hancocka i Craiga Cooka WP SportoweFakty / Jarosław Pabijan / Maciej Janowski za plecami Grega Hancocka i Craiga Cooka
Podobnie jak przed rokiem, tak i teraz ostateczny kształt kalendarzu cyklu Grand Prix nie jest jeszcze na sto procent ustalony. Wstępnie mówi się o jedenastu turniejach, ale nadal nie można uzyskać oficjalnej informacji o październikowej Grand Prix Australii. Przed rokiem też tak było po tym, jak przed końcem umowy zakończono współpracę z Melbourne. Szukano zastępstwa, lecz ostatecznie z wylotu na drugi koniec świata wyszły nici.

Z tego powodu światowe władze miały tylko pogrozić BSI palcem, a brytyjscy promotorzy zrobić wszystko, by australijska runda odbyła się w 2019 roku. Być może na Antypodach kibic faktycznie dostanie produkt, który będzie jedyną nowością w przyszłorocznych zmaganiach (mówi się o Adelajdzie). Ktoś powie, że mamy przecież Wrocław i wyremontowany Stadion Olimpijski, ale akurat stolica Dolnego Śląska zdążyła już wpisać się w karty historii wyjątkowymi zgłoskami. W latach 1995-2007 odbyło się tam w sumie dziewięć imprez GP, w tym pierwsza w dziewiczej edycji.

O ile o powrocie Wrocławia mówiło się od pewnego czasu, o tyle dla wielu zaskoczeniem może być umieszczenie w harmonogramie Vojens. Z GP Danii pojawił się problem, bo skończyła się umowa z Horsens, gdzie wydaje się, że zawody z roku na rok porywały kibiców coraz mniej. BSI nie miało wielkiego wyboru i postawiło na sprawdzoną lokalizację, która trochę z "braku laku" wracała do cyklu już w latach 2009 (do 2012 jako GP Nordyckie) i jednorazowo w 2014.

Dla wielu Vojens to wyjątkowe miejsce. W swojej historii miejscowość z gminy Haderslev gościła największe imprezy i największe sławy żużla. Odbywały się tam jednodniowe finały IMŚ, turnieje GP, zmagania finałowe w drużynie i parach. Zwykle zjeżdżały tam prawdziwe tłumy. Bywało, że na żużel na Speedway Center przybywało około lub nawet ponad 20 tysięcy fanów. 300-metrowy tor jest stworzony do ścigania na całej jego długości i szerokości.

Cykl do "duńskiej mekki" wróci po pięciu latach 7 września. Gdy ścigano się tam po raz ostatni, swój ostatni turniej w karierze wygrał Andreas Jonsson. Wcześniej Vojens potrafiło być zwycięskie dla Tomasza Golloba (triumf z kompletem w 2010), czy Michaela Jepsena Jensena, który zaskoczył w roku 2012. W finale na ostatnim okrążeniu sprytnym atakiem przy krawężniku wyprzedził walczącego o tytuł Nickiego Pedersena. Na terenie Ole Olsena (nie zapominajmy, że to główny pomysłodawca i instruktor budowy całego obiektu) najwięcej razy najlepszy okazywał się Tony Rickardsson - Szwed wygrał trzykrotnie.

ZOBACZ WIDEO Kołodziej o Unii Tarnów: "Musiałem odejść. Gdybym został, to musiałbym zakończyć karierę"


KUP BILET NA 2024 ORLEN FIM Speedway Grand Prix of Poland - Warsaw -->>
Czy pamiętasz wygraną Tomasza Golloba w Vojens w 2010 roku?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×