Ryszard Kowalski: Trenerzy mówią bzdury. Komisarze spełniają swoją rolę (wywiad)

- Trenerzy nie mogą usprawiedliwiać wyników swoich drużyn decyzjami komisarzy torów, bo ci nie ingerują w sposób przygotowania torów, a jedynie patrzą na ręce organizatorów - mówi nam Ryszard Kowalski, wiceprezes Ekstraligi Żużlowej.

Dariusz Ostafiński
Dariusz Ostafiński
Ryszard Kowalski, Ryszard Czarnecki na konferencji przed PGE IMME WP SportoweFakty / Tomasz Rosochacki / Ryszard Kowalski, Ryszard Czarnecki na konferencji przed PGE IMME.

Dariusz Ostafiński, WP SportoweFakty: Dlaczego niektóre mecze mają status zagrożonych, a inne nie? Czym kieruje się organ zarządzający, nadając taki status zawodom?

Ryszard Kowalski, wiceprezes Ekstraligi Żużlowej: Do 48 godzin przed godziną rozpoczęcia meczu PGE Ekstraligi mamy prawo do kwalifikacji zawodów jako zagrożonych ze względu na prognozowane warunki pogodowe. Możemy w każdym czasie zmienić taką kwalifikację, czasami robimy to sami, a czasami na wniosek organizatora. Zawsze jest to czynione pod wpływem aktualizowanych prognoz pogody.

Co oznacza kwalifikacja spotkania jako meczu zagrożonego?

Uwzględniane są prognozy pogody publikowane przez portale pogodowe: yr.no, ICM oraz wundeground.com. Jeśli jeden z trzech wymienionych portali wskazuje na prawdopodobieństwo występowanie opadów deszczu w mieście, gdzie będzie mecz, to nadaje się taki status, a to oznacza, że organizator nie później niż do godz. 20:00 na dwa dni przed datą zawodów musi ubić nawierzchnię toru, aby umożliwić spływanie wody po ewentualnych opadach. Poza tym nie można na takim torze organizować treningów, zawodów lub innych aktywności od godziny 20:00 dnia poprzedzającego mecz PGE Ekstraligi.

Nie zawsze prognozy pogody się sprawdzają.

Koszty organizacji meczu są duże, zarówno dla klubów, jak i telewizji, która przeprowadza transmisję, a więc chcemy ograniczyć prawdopodobieństwo przekładania zawodów z powodów oczywistych: tory, które nie są odpowiednio ubite i zabezpieczone na wypadek długotrwałych opadów szybciej przyjmują wodę. Czasami bywa tak, że prognozy pogody nie sprawdzają się lub opady następują później, lub wcześniej niż wskazuje na to prognoza. Jeśli jednak jesteśmy gotowi na ewentualność silnego deszczu, to łatwiej poradzić sobie z usuwaniem wody z toru lub dokończeniem zawodów po opadach, które ustały.

Proszę o przykłady.

Mieliśmy taki w tegorocznych derbach ziemi lubuskiej. Deszcz, który spadł w Gorzowie, opóźnił się w stosunku do prognoz, mecz był zakwalifikowany jako zagrożony, chociaż przed zawodami nie padało. Ulewa, która przeszła nad Gorzowem spowodowała, iż nie rozegrano ostatniego wyścigu. Gdyby w przypadku silnego deszczu, który mógł przecież spaść kilkadziesiąt minut wcześniej, tor nie był ubity, szanse na przygotowanie nawierzchni po ustaniu opadów byłyby znikome.

Zdarza się, że trenerzy, dziennikarze lub prezesi klubów krytykują w wywiadach zarówno sens nadawania statusu meczu zagrożonego, jak i samą istotę funkcjonowania w polskim żużlu komisarzy torów.

Komisarze torów spełniają swoją funkcję. Trenerzy w wielu wypowiedziach medialnych przedstawiają tylko swój punkt widzenia, nie są obiektywni, gdyż próbują tłumaczyć niepowodzenia swoich zawodników pracą komisarza. To wierutna bzdura i tłumaczenie pod publiczkę. Do dziesiątej rundy mieliśmy w PGE Ekstralidze tylko dziewięć pisemnych poleceń komisarzy torów wydawanych organizatorom i związanych z przygotowaniem torów do zawodów, głównie chodziło o niejednorodną nawierzchnię tj. bardzo niebezpieczne dla zawodników miejsca o różnej przyczepności i nawilgoceniu. Takimi poleceniami nie można zmienić całego toru. Trenerzy nie mogą usprawiedliwiać wyników swoich drużyn decyzjami komisarzy torów, bo ci nie ingerują w sposób przygotowania torów, a jedynie patrzą na ręce organizatorów.

Często jednak to trenerzy lub zawodnicy używają określenia "komisarz toru nie pozwolił na…"
 
Jest to świadome lub nieświadome, wynikające z niewiedzy, wprowadzanie opinii publicznej w błąd. Jeśli komisarze torów mają jakiekolwiek zastrzeżenia, to polecenia wydają na piśmie, zaś jeśli ich nie mają, to oznacza to, że gospodarze meczu mają pełną swobodę przy podejmowaniu decyzji. Oczywiście nie można zapomnieć przy tym, że te decyzje muszą być racjonalne, zgodne ze sztuką przygotowania toru.

Nie może być mowy o tzw. przygotowaniu toru "pod siebie", a więc tak, aby przeszkodzić rywalowi. Tego typu podejście było stosowane na przykład w latach osiemdziesiątych i prowadziło często do nudnych i jednostronnych pojedynków. Były też sytuacje w latach dziewięćdziesiątych czy nawet dziesięć-piętnaście lat temu, gdy przez spreparowane tory dochodziło do wypadków. Szkoda, że kilku trenerów, którzy również wtedy byli aktywni w środowisku żużlowym, zupełnie zapomina o tych sprawach.

Kto może zostać komisarzem toru?

Najlepszymi komisarzami są byli żużlowcy. Nie widzę żadnego związku pomiędzy tym, jakie ktoś kiedyś osiągał wyniki w sporcie żużlowym, a jaką ma wiedzę na temat sposobu przygotowania toru do zawodów. Jeśli ktoś jeździł na żużlu, nawet krótko, to najlepiej wie, na jakie miejsca na torze należy zwrócić szczególną uwagę. Jesteśmy otwarci na nowych kandydatów, którzy mogą sprawować tę funkcję, jeśli się sprawdzą i zgłoszą się do nas.


ZOBACZ WIDEO Ryszard Kowalski: Zwycięzca PGE IMME otrzyma 25 tys. zł


KUP BILET NA 2024 ORLEN FIM Speedway Grand Prix of Poland - Warsaw -->>
Czy trenerzy tłumaczący obecnością komisarzy niepowodzenia swoje i zawodników opowiadają bzdury?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×