Sparta dała Drabikowi więcej niż Włókniarz. Nie jest nic winny Częstochowie

- Uważam, że mówienie Maksowi Drabikowi, że powinien jeździć we Włókniarzu, byłoby nie fair. Sparta zrobiła dużo więcej dla jego dotychczasowego rozwoju - uważa Jan Krzystyniak.

Michał Wachowski
Michał Wachowski
Maksym Drabik przed Oskarem Polisem WP SportoweFakty / Wojciech Tarchalski / Na zdjęciu: Maksym Drabik przed Oskarem Polisem

O temacie Maksyma Drabika zrobiło się głośno za sprawą wywiadu z Łukaszem Banasiem. Radny Częstochowy, który działa blisko przy Włókniarzu Vitroszlif CrossFit, nie kryje, że młody zawodnik otwiera transferową listę życzeń tego klubu.

Działacze Betardu Sparty nie zamierzają w żadnym wypadku Drabika oddawać, a sam żużlowiec i jego ojciec dobrze czują się we Wrocławiu. - Zaraz mogą pojawić się komentarze, że skoro Drabikowie pochodzą z Częstochowy, jeździł tam ojciec, a potem karierę zaczynał mały Maks, to powinni teraz tam wrócić. Ja z takim postawieniem sprawy się nie zgadzam i nie uważam, by Sławek, a tym bardziej jego syn, był coś temu ośrodkowi winny. Czasy, kiedy wychowanek musiał występować w macierzystym klubie się już skończyły. Nie zauważyłem zresztą, by ktoś miał pretensje do Przemka Pawlickiego, że rozwija się z powodzeniem nie w Lesznie, a w Gorzowie - mówi ekspert naszego portalu, Jan Krzystyniak.

Nasz rozmówca zwraca przy tym uwagę, że to Betard Sparta ukształtowała Maksyma Drabika. Gdy trafił do drużyny z Wrocławia, był jeszcze nieopierzonym juniorem i nikt nie zakładał, że tak szybko odnajdzie się w PGE Ekstralidze. - Prawda jest taka, że Sparta zrobiła dużo więcej dla rozwoju tego zawodnika, niż ktokolwiek w Częstochowie. Z roku na rok młody Maks podnosi swe umiejętności, a dobra atmosfera we Wrocławiu i klubowa pomoc się do tego przyczyniają. Wychodzę z założenia, że Maks i jego ojciec sami najlepiej wiedzą, co jest dla nich najlepsze i nie należy im podpowiadać. Zdziwiłbym się w każdym razie, gdyby współpraca, która układa się tak udanie, miała zostać nagle zakończona - dodaje Krzystyniak.

Były trener i żużlowiec zaznacza przy tym, że jeśli chodzi o transfery, nie należy używać słowa "nigdy". - W żużlu oglądaliśmy już wiele przenosin jednego czy drugiego zawodnika, które były zaskoczeniem. Wiadomo przecież jaki czynnik jest sprawą motywującą i może przekonać praktycznie każdego. Nie sądzę jednak, by akurat w przypadku Drabików pieniądz był na pierwszym miejscu. Włókniarz musiałby przekonać Maksa też innym argumentami. A te, związane z wynikiem sportowym i dalszym rozwojem, są na razie w rękach Sparty - kwituje Krzystyniak.

ZOBACZ WIDEO Żużlowa prognoza pogody (wideo)


Pomóż nam ulepszać nasze serwisy - odpowiedz na kilka pytań.
Czy zgadzasz się z opinią Krzystyniaka?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×