Monarchowie "a sprawa polska"...

Kiedy bawimy się w kalambury i usłyszymy hasło "Wielka Brytania" czy "Anglia" to niemal natychmiast nasuwają się skojarzenia: "Londyn", "Królowa", "Big Ben".

 Redakcja
Redakcja
Materiały prasowe

Kibice sportowi niewątpliwie jednym tchem zaczną wymieniać "Premier League", "Arsenal", "Chelsea" czy "Manchester United" i wiele innych. Idąc tropem brytyjskim rzucamy hasło "Szkocja" i wtedy mamy szansę usłyszeć: "William (Braveheart) Walles", "kilt", "dudy" (tylko bez aluzji politycznych proszę…), legendarne "jezioro Loch Ness" i ponad wszelką wątpliwość "whisky". Kibice piłkarscy bez wątpienia wymienią także "Celtic Glasgow", "Glasgow Rangers", w końcu ktoś rzuci… "Edynburg"!

Nieźle nam idzie ta zabawa, więc jak już "dojechaliśmy" do Edynburga to na myśl przychodzić nam będą niezapomniane spacery po pamiętającym wielkie historyczne wydarzenia bruku Royal Mile, spoglądający z monumentalnego wzgórza i widoczny niemal z każdego miejsca w mieście Edinburgh Castle. Komu w południowej części miasta nie służy widok wzniesień i kogo odstrasza perspektywa wspinaczki na Arthur's Seed czy słynące z pomników Carton Hill ten obiera kierunek na Ocean Terminal i zwiedzić może uznany za jedną z największych atrakcji turystycznych na Wyspach Brytyjskich królewski jacht "Britannia". Miłośnicy gastronomii znajdą w Edynburgu niezliczoną ilość restauracji oferujących potrawy kuchni z całego świata oraz pubów raczących swych gości szeroką gamą wybornych trunków z pianką... To właśnie w tutejszym "The Elephant" pani Rawlings wpadła na pomysł napisania powieści, która na zawsze zmieniła jej życie a i miliony serc i umysłów na świecie oczarowała.

Nie ma chyba miłośnika kultury na świecie, który nie słyszał nigdy o słynnym Edinburgh Fringe Festival. To właśnie tutaj każdego roku w sierpniu podwaja się ilość mieszkańców miasta a niemal na każdej ulicy, na każdej scenie (wiele obiektów każdego roku budowanych jest specjalnie dla potrzeb festiwalu i demontowanych zaraz po jego zakończeniu) w mieście odbywają się dziesiątki tysięcy spektakli, koncertów i przedstawień. Artyści z całego świata stawiają sobie za punkt honoru przynajmniej raz w karierze wystąpić przed publicznością w Edynburgu. Mają też coś dla siebie kibice piłkarscy. Ci uwielbiający kolor zielony pojadą w stronę Leith i wspierać będą piłkarzy Hibernianu, natomiast mieszkańcy rozkochani w strojach koloru brunatnego przemierzają ulice by po dotarciu na Gorgie Road oddać serca piłkarzom Hearts of Midlothians.

Edynburg jest cudownym i wyjątkowym pod wieloma względami miejscem. Skupia w sobie wspaniałą i widoczną na każdym kroku historię oraz daje każdemu bez względu na kolor posiadanego w kieszeni paszportu perspektywę na wyjątkową przyszłość. Nic dziwnego, że od wielu dziesiątków lat nasi rodacy rzucali tutaj swoją życiową kotwicę. Nie jest problemem usłyszeć w środkach komunikacji miejskiej czy na ulicach rozmawiających w języku polskim. Ale najważniejsze chyba w tym wszystkim jest to, że przybysze znad Wisły są tutaj bardzo dobrze postrzegani. Nie raz i nie dwa przyszło mi toczyć przemiłe dyskusje z kierowcami taksówek, z których wielu za sąsiadów ma naszych rodaków albo zalicza ich do swoich serdecznych znajomych. Przejawem tej sympatii są także świeże kwiaty, jakie nieustannie składane są przy pomniku naszego Wojtka - niedźwiedzia, który w latach II wojny światowej towarzyszył polskim żołnierzom stacjonującym niedaleko Edynburga, a który to pomnik odsłonięto w listopadzie ubiegłego roku w centralnym miejscu Princes Park. Miło jest zatrzymać się i posłuchać, jak starsi mieszkańcy opowiadają swym dzieciom i wnukom o przygodach Żołnierza Wojtka, który pociski nosił…
Ale to nie jedyne, co przybliża urokliwy Edynburg Polsce i Polakom. W kraju pomiędzy Morzem Bałtyckim a Tatrami położonym mawiają, że jedną z najbardziej popularnych dyscyplin sportowych jest żużel. Tutaj również nie brakuje ludzi, którzy co tydzień w piątek wyjeżdżają poza miasto by na skromniutkich (w porównaniu z tym co jest udziałem kibiców żużlowych w Polsce) trybunach Armadale Stadium posłuchać warkotu silników i pooddychać oparów spalanego metanolu. I choć nie ścigają się u nas najsłynniejsi rajderzy świata, to przedstawienia oglądamy wyjątkowe. Tutejsi kibice nie są, tak jak większość miłośników speedwaya w Polsce, zapatrzonymi wyłącznie w jedną dyscyplinę. Niejednokrotnie wspólnie sąsiadujemy ze sobą także na stadionach piłkarskich. Ale niezmiennie wypytują mnie o wszystko co związane z najsilniejszą ligą żużlową na świecie. Bardzo wielu ma wspomnienia z Polski gdzie bywali na Speedway Grand Prix. To zainteresowanie polskim speedwayem sprawiło, że podczas jednej z wizyt w naszym ulubionym Haymearket Bar wpadliśmy, wspólnie z Mikiem Hunterem - oficerem prasowym Border Roofing Monarchs, na pomysł umieszczania w programach meczowych bieżących informacji z przebiegu sezonu żużlowego w Polsce.
Programy żużlowe tutaj różnią się odrobinę od tych do jakich przyzwyczajeni jesteśmy w Polsce. To nie tylko nośnik reklam klubowych sponsorów ale przede wszystkim źródło informacji. W miniony piątek nasz pomysł po raz pierwszy ujrzał światło dzienne. Jesteśmy podekscytowani bardzo pozytywnym przyjęciem, z jakim spotkały się doniesienia z polskich torów. Dziś oddane są już do druku materiały do następnego programu, powoli zbieram materiały do kolejnych. Wśród kibiców i działaczy Monarchów nie kryją nadziei, że wkrótce ich grono powiększy się o mieszkających w Edynburgu Polaków albo tych, którzy nasze miasto tylko odwiedzają w charakterze turystów. A polskich śladów na Armadale jest bardzo dużo. Ściany znajdującego się na stadionie pubu przyozdobione są niezliczoną ilością kibicowskich akcesoriów, z których dużo to pamiątki (plakaty i szaliki) z zawodów i klubów żużlowych z Polski. Tak więc każdy kibic żużla z naszego kraju znajdzie na Armadale Stadium w Edynburgu coś swojskiego. Ja osobiście wyczekuję dnia, kiedy pod taśmą maszyny startowej ustawią się polscy zawodnicy.

Jarek Ratkowski

Pomóż nam ulepszać nasze serwisy - odpowiedz na kilka pytań.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×