Leigh Adams - niekoronowany król cz. XIII-ost.

Ziemowit Ochapski
Ziemowit Ochapski
Przez ponad dwadzieścia sezonów jazdy na żużlowych torach w niemal śmiertelnie niebezpiecznych warunkach, Leigh Adams uniknął wielomiesięcznych kontuzji. Choć nie udało mu się wywalczyć tytułu indywidualnego mistrza świata, to mógł się cieszyć pełnią zdrowia, czego brakowało czempionom takim jak Erik Gundersen czy Per Jonsson. Australijczyk również zawsze starał się jeździć fair, dlatego nic dziwnego, że po tamtym fatalnym w skutkach wypadku cały żużlowy świat był w głębokim szoku. - Mam nadzieję, że z Leigh wszystko będzie w porządku. Modlę się za ciebie, kolego - napisał na swoim Twitterze Chris Holder. - Nie mogę w to uwierzyć. Wraz z całym środowiskiem sportów motorowych wierzymy, że wszystko dobrze się skończy. Jesteśmy myślami z Leigh oraz jego rodziną - powiedział Scott Nicholls. - Właśnie dotarły do mnie te smutne wieści. Myślę o tobie człowieku, trzymaj się! - dodał Greg Hancock. - Jestem bardzo, ale to bardzo smutny. W tej chwili jestem myślami z rodziną Leigh - opisywał swoje uczucia Ronnie Russell - menadżer Swindon Robins. - Zarząd, zawodnicy oraz kibice Piratów całym sercem są teraz z Leigh i jego najbliższymi. Wszyscy się za niego modlimy - poinformował Matt Ford - właściciel Poole Pirates. - To naprawdę smutne, gdy taka tragedia spotyka twojego dobrego przyjaciela. To po prostu coś okropnego. Leigh to wspaniały kumpel, na torze stoczyliśmy wiele pojedynków, ale zawsze świetnie się rozumieliśmy - powiedział roztrzęsiony Tony Rickardsson - sześciokrotny indywidualny mistrz świata.
Żużlowcy to urodzeni "fajterzy", dlatego Leigh swoją walkę o powrót do chociaż częściowej sprawności rozpoczął jak tylko odzyskał trochę sił. W pierwszym etapie rehabilitacji udał się na kilka miesięcy do Hampstead, słynącego z ośrodka zajmującego się leczeniem urazów kręgosłupa. - To wielki dzień, rozpoczynam nowy rozdział w moim życiu - mówił. - Jestem bardzo dumny z tego, co osiągnięto od kiedy tutaj byłem. Biorąc pod uwagę powagę tego urazu, jestem bardzo zadowolony ze swoich postępów. Do lewej nogi powróciło trochę więcej czucia, więc wygląda to dobrze. Personel centrum rehabilitacyjnego nauczył mnie jak żyć na wózku i zamierzam cały czas pracować na fizjoterapii, basenie i poręczach, starając się zachować postęp fizyczny.

Adams urządził w domu siłownię i zamierzał zrobić wszystko, żeby stanąć na nogach. W pomoc Australijczykowi zaangażowało się całe środowisko żużlowe, organizując charytatywne turnieje, aukcje oraz inne formy wsparcia. Słowa otuchy płynące ze wszystkich stron świata bardzo pomagały Leigh w pozytywnym nastawieniu do dalszej rehabilitacji. - Jestem bardzo wdzięczny za wsparcie, które dostałem z całego świata - mówił. - Moja rodzina i ja byliśmy bardzo zaskoczeni hojnością i życzliwością ze strony tak wielu ludzi.

Ważny element rehabilitacji legendarnego żużlowca stanowił też wyjazd do USA, do Kalifornii, gdzie uczestniczył on w specjalistycznym programie o nazwie "Project Walk". Wiele wsparcia podczas pobytu w Stanach Zjednoczonych okazała Adamsowi rodzina Hamillów. - Wizualnie pewnie nie widać dużej różnicy, cały czas żyję na wózku, ale wiem, że jestem silniejszy i mam kontrolę w nogach, co sprawia, że niektóre czynności stają się łatwiejsze i oto w tym wszystkim chodzi - Leigh relacjonował postępy w leczeniu. - Pod koniec mojej wizyty w Kalifornii ćwiczyłem chodzenie. To bardzo działa na umysł i ciało. Kontynuuję to w domu. Kylie zrobiła kurs treningu podczas mojego ostatniego pobytu, więc może mnie trenować. Chodzi o ciągłe ćwiczenie i obciążanie, tak by system nerwowy się zreorganizował i odzyskał połączenie jak przed kontuzją. Na jednej wizycie w USA się nie skończyło. Australijczyk wkrótce trafił do Bostonu, gdzie nie tylko się rehabilitował, ale przeszedł też operację, podczas której wyciągnięto mu z pleców metalową płytkę. - Szczerze powiedziawszy, przez to zrobiłem krok do tyłu - żalił się. - Od początku wiedziałem, że dojdzie do tego zabiegu, ale nie sądziłem, iż będzie miał on aż takie skutki. Muszę przyznać, że walczyłem z bólem w pierwszych dniach po operacji, ale trzeba przez to przejść. Możliwość chodzenia to inna bajka. Najważniejsza jest praca, którą wykonuje się do dwóch lat od momentu wypadku. Właśnie wtedy są największe szanse na zrobienie postępów i na razie udało mi się dokonać dużo więcej niż można się tego było spodziewać. Kiedy leżałem w szpitalu i walczyłem z bólem, to na pewno nie myślałem o takich postępach. Moja lewa noga zaczyna dobrze pracować, ale nie mam czucia w prawej, co na pewno jest sporym rozczarowaniem. Teraz potrzeba nieco szczęścia. Ciągle pracuję z osobistymi trenerami i staram się o postępy, ale bez szczęścia w tej kwestii niczego nie da się osiągnąć.
Wielu zagranicznych zawodników traktuje polskie kluby jak maszynki do zarabiania pieniędzy, wobec czego nie związuje się z nimi emocjonalnie. W obliczu potwornej kontuzji Leigh Adams nie miał możliwości odwiedzenia Leszna po zakończeniu kariery, lecz nadal trzyma kciuki za ekipę z Wielkopolski i jest nią całym sercem. Kibice Byków doskonale pamiętają nagrane przez Leigh pozdrowienia, które wyświetlono na telebimie podczas finałowych spotkań DMP 2014 oraz 2015 na "Smoku". Wiele na ten temat może powiedzieć też obecny prezes Unii, Piotr Rusiecki, który spotkał się z Adamsem po zmaganiach A.D. 2014, wręczając mu wywalczone przez leszczynian srebro. - Kiedy Leigh zobaczy kogoś z Leszna, to od razu się uśmiecha - opowiada. - Myślę, że jest z nim lepiej. Moim zdaniem w Polsce miałby lepszą opiekę lekarską niż w Australii. Decyzja o tym, gdzie przechodzi leczenie, należy do niego. Rozmawiałem z nim kilka razy podczas tego pobytu w Stanach i za każdym razem było troszeczkę inaczej. Od uśmiechów i głośnego śmiechu, po łezki w momentach, gdy pokazywałem mu zdjęcia z meczów w Lesznie. Po spotkaniu finałowym ze Stalą Gorzów dostałem SMS-a, żebyśmy sprawdzili silnik, na którym jechał Bartosz Zmarzlik. U Adamsa była wtedy chyba czwarta rano.

Dawni koledzy z toru nie zapominają o Leigh, a w odwiedzaniu go nie przeszkadza im nawet wielogodzinna podróż na Antypody. Po mistrzowskim dla Unii Leszno sezonie 2015 do Australii udał się Adam Skórnicki, który przy okazji wziął udział w turnieju organizowanym przez Phila Crumpa. - Widać dużo radości na jego twarzy, wypytywał o to co dzieje się w Lesznie, jest też duży postęp w rehabilitacji, zwłaszcza jego lewej nogi, którą może obsługiwać pedał hamulca w gokarcie - relacjonuje "Sqra". - W przypadku Adamsa karting to jego nowa sportowa miłość. Startuje w nim razem z synem. Ta rywalizacja sprawia mu sporo radości, choć sprzęt jest trochę przerobiony, bo gaz musiał przełożyć do dźwigni przy kierownicy.

W tej chwili w odzyskaniu pełnej sprawności Leigh Adamsowi może pomóc albo cud, albo postęp medycyny. "Kangur" zaakceptował jednak swój los i stara się korzystać z życia na tyle, na ile się da. Śladami ojca planuje pójść syn legendarnego jeźdźca z Mildury - Declyn. Chłopak w 2014 roku wywalczył brązowy medal indywidualnych mistrzostw Australii U-16, a rok później przesiadł się na maszynę o pojemności 500cc i wierzy, że niedługo znajdzie sobie miejsce w jakimś klubie w Wielkiej Brytanii, a następnie w Polsce. Declyn lubi podziwiać na nagraniach wideo jazdę taty, który jest przecież idolem niejednego zawodnika urodzonego w latach dziewięćdziesiątych. Przemysław Pawlicki spełnił nawet swój sen o jeździe z Leigh w jednym teamie: - Jako dzieciak byłem w niego zapatrzony, a potem miałem okazję startować z nim w jednej drużynie! On był u schyłku kariery, a ja dopiero zaczynałem jeździć. Tak naprawdę nie mieliśmy wtedy za dużego kontaktu. Byłem szczylem i samo przywitanie się z nim w parku maszyn miało dla mnie ogromne znaczenie.
Czternaście sezonów w cyklu Grand Prix, srebrny i brązowy medal IMŚ, złoto IMŚJ, srebro MŚP, złoto DMŚ, dwa złota, dwa srebra i brąz DPŚ - to tylko największe sukcesy międzynarodowe Leigh Adamsa. Dodając do tego dziesięć tytułów IM Australii, dwa triumfy w Ekstralidze, dwa w Elite League oraz trzy w Elitserien, powstaje dorobek, jakiego nie powstydziłoby się wielu koronowanych indywidualnych mistrzów świata. Nienaganna sylwetka, lojalność oraz dwadzieścia sezonów w lidze polskiej ze średnią biegopunktową na poziomie co najmniej 2,000 czyniły natomiast z "Kangura" zawodnika, jakiego chciałby mieć w składzie każdy klub. Czy Leigh Adams był najlepszym żużlowcem w historii, który nigdy nie został indywidualnym czempionem globu? Wielu powie, że tak i naprawdę ciężko się z nimi nie zgodzić. - Byłbym zadowolony będąc w połowie tak dobrym jak Leigh - przyznaje Chris Holder.

Koniec.

Bibliografia: Sunraysia Daily, Daily Echo, Swindon Advertiser, Leigh Adams i Brian Burford - Leigh Adams: The Book, elka.pl, express.bydgoski.pl, speedwaygp.com.

Poprzednie części:
Leigh Adams - niekoronowany król cz. I
Leigh Adams - niekoronowany król cz. II
Leigh Adams - niekoronowany król cz. III
Leigh Adams - niekoronowany król cz. IV
Leigh Adams - niekoronowany król cz. V
Leigh Adams - niekoronowany król cz. VI
Leigh Adams - niekoronowany król cz. VII
Leigh Adams - niekoronowany król cz. VIII
Leigh Adams - niekoronowany król cz. IX
Leigh Adams - niekoronowany król cz. X
Leigh Adams - niekoronowany król cz. XI
Leigh Adams - niekoronowany król cz. XII

Pomóż nam ulepszać nasze serwisy - odpowiedz na kilka pytań.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×