Smutny krajobraz bez Grzegorza Knappa. Polski ice speedway - żyje czy już go nie ma?

Jacek Cholewiński
Jacek Cholewiński

Sytuacja z zaproszeniami powtarzała się w latach kolejnych. Rosjanie dostrzegali talent, odwagę i zaangażowanie Polaka i bardzo chcieli mu pomóc. Zakwaterowanie i wyżywienie we własnym domu oferował znany mi osobiście Aleksandr Korolew. Trener Bondarenko i rosyjscy mechanicy czekali na Polaka w parku maszyn, a Grzegorz Knapp mimo wielkich chęci nigdy do nich nie dotarł. Dla jego otoczenia przeszkodą nie do pokonania było znalezienie dwóch-trzech tysięcy Euro na koszty podróży i transportu motocykli...

Problem treningów i zagranicznych zgrupowań w czerwcu 2014 roku rozwiązał się sam wraz z tragiczną śmiercią zawodnika. Zawodnika, którego wielkim szacunkiem darzyli Rosjanie. Nie tylko dominujący od lat zawodnicy, którzy widzieli w nim godnego siebie rywala, ale także kibice dostrzegający jego klasę. Dowodem na to, że zakochani w "liedowych gonkach" Rosjanie wciąż o nim pamiętają, niech będzie wieniec złożony na cmentarnej mogile w pierwszą rocznicę tragicznego wypadku w Belgii.
Andriej - kibic z Rosji - złożył wieniec na mogile Polaka (fot. autor) Andriej - kibic z Rosji - złożył wieniec na mogile Polaka (fot. autor)
Odszedł na zawsze Grzegorz Knapp, a życie potoczyło się dalej. W Grand Prix Gladiatorzy ścigają się jak dawniej, tylko zainteresowanie polskich kibiców mocno przygasło. Sytuacja pisz-wymaluj jak z wyścigami Formuły 1 do i po nieszczęsnym wypadku Roberta Kubicy. Grzegorz nie tylko był dobry w tym co robił. On był jak lokomotywa, która ciągnęła za sobą cały ten polski lodowy majdan. Dzisiaj nikt nie jest w stanie zaręczyć, że kiedykolwiek doczekamy się jego następcy.

W połowie stycznia na polskim iceracingowym portalu przeczytałem następujący tekst: - Działacze z rosyjskiego Dalekiego Wschodu przekazali polskim żużlowcom jeżdżącym na lodzie zaproszenie na lutowe zawody do Ussuryjska i na Sachalin. Realia finansowe takiej eskapady są jednak bardzo brutalne, choć na pewno za rok warto pomyśleć o organizacji obozu treningowego Polaków na Dalekim Wschodzie. Tam na pewno nie będzie problemów z silnym mrozem, które nadal torpedują rywalizację na kołach na torach Europy.

Gdy to ujrzałem śmiech mnie pusty ogarnął. Nie było pieniędzy za życia Grzegorza, by mógł on dojechać na Ural, do Kamieńska, a po jego śmierci znajdą się na podróże aż za Syberię, na Sachalin? Kto w to uwierzy? I kto tam pojedzie? Mirek Daniszewski z synem Patrykiem i początkujący na lodowym motocyklu były mechanik? A kto i czego będzie ich tam uczył na tym Sachalinie? Przecież to dziewiczy teren, nie dawniej jak kilka dni temu odbyły się tam pierwsze pokazowe zawody! Komu i czemu ma służyć taki medialny "wyjazdowy kit"?

Stawiam dziś smutną tezę, że wraz ze śmiercią Grzegorza Knappa umarł także polski ice speedway. Nie przekonają mnie - że ta dyscyplina żyje - informacje o amatorskim kręceniu kółek na zamarzniętym jeziorku w Suwałkach, czy też jednorazowa rywalizacja Polaków z trzecim garniturem cieniujących coraz bardziej Czechów. Nie ma zaplecza, nie ma imprez typu Sanok Cup, w Poznaniu jak na złość znów Malta nie zamarzła. Uwierzcie, naprawdę wiele niespodziewanych rzeczy musi się wydarzyć, by dało się mnie przekonać że jest inaczej, że polski ice speedway wciąż żyje.

KUP BILET na 2025 PZM FIM Speedway Grand Prix of Poland - Warsaw. KLIKNIJ i przejdź na stronę sprzedażową!

Zgadzasz się z tezą, że polski ice speedway umarł wraz z jego liderem?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×