Sławomir Drabik: Najważniejsze to pozostać sobą i nikogo nie kopiować

Mateusz Makuch
Mateusz Makuch

Słyszałem, że w trakcie sezonu pojawił się temat jazdy w lidze angielskiej. Rzeczywiście było coś na rzeczy?

- Tak, pojawiły się telefony, ale to nie ten moment, nie ten etap kariery.

No właśnie, na własnej skórze przekonałeś się, co znaczą starty w Elite League. Kiedyś rozmawialiśmy i powiedziałeś, że najbardziej wykańczające były podróże.

- I to jest całe zło. Tutaj się zgadzam, może cię to rzeczywiście przewrócić. Dzwonili do nas w sprawie play-offów ze Swindon Robins.

Ale w przyszłości sądzicie, że byłoby to dobre rozwiązanie? Bo mówi się, że w lidze angielskiej można dużo się nauczyć ze względu na krótkie, techniczne tory.

- Na pewno, to jest zaj...... szkoła i nie ma o czym dyskutować. Jak chcesz się dodatkowo czegoś nauczyć, to jedynie tam. Geometrie, nawierzchnie. Ale niestety coraz mniej przy tych torach pracują. Kiedyś to wyglądało trochę inaczej. Dzisiaj widzę, że robią tak, byleby zawody poleciały. Zdarza się, że jeden bieg powtarzają 4 razy.

Nawiązujesz do tego, że czasem tory są bardziej crossowe niż żużlowe?

- No tak z rozmów z ludźmi, którzy tam się teraz ścigają wnioskuję, że mało czasu poświęcają żeby zrobić tor. Tu jest cały problem. Nie wiem, czym to jest podyktowane w Anglii, ale widzisz, jak to wygląda teraz. W Szwecji jest jakiś poziom, porównywalny do naszej Ekstraligi, natomiast Elite League się obniżyło. Jednak jako szkoła żużla nadal jest bardzo dobra. Przejeżdżony sezon na Wyspach Brytyjskich może bardzo dużo nauczyć.

Jednak chyba trzeba być bardzo dobrze przygotowanym mentalnie, fizycznie i logistycznie.

- Oczywiście, całość trzeba zgrać. Najlepiej w Anglii jest mieć swoją jedną bazę i w Polsce drugą. Tak to jest trudno to ogarnąć. Pamiętam tylko Marka Lorama, że cały czas jeździł na kołach. Jak on to zrobił, do dzisiaj tego nie wiem…

To chodziło o to, że on obawiał się podróżować samolotem?

- No z tego co mówił, to nie lubił latać, dlatego jeździł busem. Ale to naprawdę, podziwiam gościa. Jednak nie wiem, czy pamiętasz, ale z co najmniej raz to w Częstochowie "odjechał". Maska na twarz, brakło mu prądu, zjechał z toru i w parku maszyn po prostu zasłabł. Organizmu nie oszukasz. Kilka zawodów w różnych częściach Europy w tygodniu to jest oranie. Nawet jak lecisz samolotem. Na lotnisko też trzeba dojechać itd. Przy natłoku lig można się "ściorać". Lepiej to wziąć na spokojnie. Bardziej myślimy o Szwecji, jesteśmy blisko. Co do Anglii, póki co przerwa.

Elitserien, czy Allsvenskan?

- Ekstraklasa.

Zdradzisz coś więcej?

- Jak nie ma kontraktu to po co gadać. Jednak jesteśmy blisko podpisania umowy z jednym z tamtejszych klubów.

Ty najmocniej przestrzegasz przed hurraoptymizmem, ale coraz więcej mówi się, że Maks może osiągnąć więcej od ciebie. Tobie na pewno na tym mocno zależy. Czy myślisz, że pomoże mu twoja wiedza, doświadczenie, wyciągnięcie wniosków z pewnych sytuacji i unikanie błędów, które być może kiedyś ty zrobiłeś? - Trudno na takie pytanie jest odpowiedzieć. Obecnie jest młody, rozwija się, na dzień dzisiejszy rzeczywiście dobrze to wygląda. To jest kwestia czasu. Żeby była sprawa jasna, na pewno stać go na dużo. Pokazał, że potrafi wygrywać, a zobaczymy jak się wyklaruje przyszłość.
Maksym Drabik bardzo ceni sobie rady swojego doświadczonego ojca Maksym Drabik bardzo ceni sobie rady swojego doświadczonego ojca
W połowie roku pisałem artykuł, w którym stwierdziłem, że jeśli Maks będzie się tak rozwijać, jak do tej pory, to na pewno polski żużel będzie miał z niego pociechę. Nie spodziewałem się jednak, że tak szybko trafi on do młodzieżowej reprezentacji Polski… - Pokazał to na torze, że powinien tam być. Taka jest prawda. Jednak sport jakikolwiek działa tak, że pojawiają się kryzysy. Zdarzają się spadki formy, czy tak jak w żużlu kłopoty ze sprzętem. I to z takich sytuacji trzeba umieć wyjść. To jest ważne. Trzeba potrafić pozbierać się z czegoś, jak coś nie wychodzi. Jak jest dobrze to inaczej funkcjonujesz, inaczej działa to na głowę. Jednak gdy jest porażka, nie ma sukcesu, zwycięstwo polega na tym, żeby umieć się dźwignąć. Trzeba umieć przegrywać. Każdy może wpaść w dołek, ale sukces jest wtedy, gdy potrafisz się z niego wydostać. To tak a propos przyszłości. Maksa na pewno stać na dużo, to go kręci, to go bawi i super. Nie można jednak zapominać o tym, co poruszyliśmy - trzeba umieć przegrywać. Nie jeździć z tyłu jak pijany zając, tylko panować nad furą. W emocjach robi się błędy.

Spadek formy czy problemy ze sprzętem chyba dotknęły każdego zawodnika…

- To tak jak w życiu. Jak z kobietą - ma zły dzień i jest awantura (śmiech).

Można powiedzieć, że przed nim wyprawa na koniec świata, do Australii. Przedsięwzięcie na pewno ogromne.

- Długi lot to chyba jedyny minus tej całej zabawy. Zawody natomiast, jak zawody. Maks będzie musiał się zaaklimatyzować, jeszcze tego na sobie nie przerabiał.

Przed wywiadem mówiliśmy o tych ograniczeniach związanych np. z ciężarem bagażu. Musieliście z czegoś zrezygnować?

- No jest to mały problem, bo nie możesz wziąć więcej niż 2 silniki. A przecież nie wiesz, jaki będzie tor. W Polsce, Danii, czy Szwecji zabierasz trzy, czy 4 silniki, wychodzisz na tor i sobie wybierasz furę. Niestety tutaj trochę uderzamy w ciemno.

Naprawdę nie lecisz do Australii z synem?

- Po co, na co? Ja już tam byłem (śmiech). Leci z nim mechanik.*

Jakieś mini wakacje są tam przewidziane, czy nie będzie na to czasu? Sam byłeś na Antypodach, więc wiesz, jak to wygląda.

- Ja miałem tego czasu wolnego aż za dużo. Tutaj jest go dużo mniej, w między czasie Grand Prix, później ich impreza docelowa, czyli finał DMŚJ. Na pewno parę minut dla siebie znajdą i podejrzewam, że coś ciekawego zobaczą.

Rozmawiał Mateusz Makuch

* Po zakończonej rozmowie Sławomir Drabik przyznał, że oczywiście wybiera się do Australii wraz z Maksymem.

KUP BILET na 2025 PZM FIM Speedway Grand Prix of Poland - Warsaw. KLIKNIJ i przejdź na stronę sprzedażową!

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×