"W ogniu pytań". Piotr Szymański: Nie zrezygnujemy z komisarzy torów

- Nie podzielam czarnej wizji totalnego upadku polskiego żużla, ale widzę też wiele zagrożeń - mówi przewodniczący GKSŻ, który po długim oczekiwaniu odpowiedział na pytania Czytelników.

Oliwer Kubus
Oliwer Kubus

Marek Pawłowski: Dlaczego Włókniarz Częstochowa - klub, który od kilku lat notował katastrofalne wyniki finansowe - rok rocznie, mimo rosnących długów, otrzymywał licencję na starty w Ekstralidze?

Piotr Szymański:* Sytuacja finansowa Włókniarza była zła, ale pogarszała się stopniowo. We wcześniejszych latach nie była aż na tyle fatalna, aby klub nie przebrnął jakoś przez proces licencyjny. W procesie licencyjnym na sezon 2014 sytuacja Włókniarza się pogorszyła, lecz klub otrzymał ostatnią szansę w postaci licencji nadzorowanej. Niestety, nie wykorzystał jej, na przykład w odróżnieniu od Startu Gniezno, i dlatego została wygaszona jego licencja. Żużel to nie piłka, gdzie jest wiele klubów i wyrzucenie jednego nie spowoduje większej tragedii. Z tego powodu PZM musi przyjąć inną strategię działania. Żużlowym klubom trzeba dawać więcej niż jedną szansę na wyjście z patowych sytuacji
Andrzej Laska: Z częstochowskiego środowiska słychać głosy, które mówią wprost - "GKSŻ nas oszukała". Prezes Świącik twierdzi, że wypożyczył dużo taniej juniorów, niż mógł, bo w zamian miała być licencja dla stowarzyszenia. Jakby się pan do tego odniósł? Oczekuję konkretnej odpowiedzi.

- Samo środowisko żużlowe w Częstochowie powinno wyjaśnić i opowiedzieć swoim kibicom sytuację z ostatnich miesięcy. Ten zarzut o wprowadzeniu w błąd klubu jest nietrafiony i niezrozumiały. Po pierwsze, trzeba zauważyć, że GKSŻ nie udziela licencji ani tym bardziej nimi nie "handluje" w zamian za wypożyczenia zawodników. Kompetentnym w tym zakresie organem jest Komisja Licencyjna PZM. Po drugie, GKSŻ pomagał klubowi w jej uzyskaniu i był bliski sukcesu. Niestety, deklaracje klubu, a właściwie spółki CKM Włókniarz S.A, na których podstawie upatrywano szanse na uzyskanie licencji, nie zostały zrealizowane i to właśnie było główną przyczyną niepowodzenia w tej sprawie. Przykro mi, że się nie udało.

Grzegorz Remus: Panie Piotrze, jestem kibicem lubelskiego klubu. Jestem również bardzo zaniepokojony przyszłością Motoru Lublin. Klub dostał licencję nadzorowaną. Proszę mi powiedzieć, czy ten nadzór będzie taki sam, jak miał miejsce w Częstochowie i Gdańsku, czy może faktycznie tym razem uda się wspólnymi siłami wyprowadzić klub na prostą?

- Chciałbym, żeby Lublin, zresztą tak jak każdy inny ośrodek, istniał na mapie żużlowej, jednak to najbardziej zależy od osób zarządzających klubem. Mam nadzieję, że lublinianie wypełnią swoje zobowiązania z licencji nadzorowanej. PZM stara się w jak najwyższym stopniu monitorować sytuację klubu. GKSŻ zrobiła wszystko, żeby ośrodek żużlowy w Lublinie dalej istniał i mógł się rozwijać, na przykład przyznając klubowi topowe imprezy jak Złoty Kask czy Indywidualne Mistrzostwa Świata Juniorów.

Radek Maroch: Czy gdyby Wanda Kraków nie zgłosiła do prokuratury sprawy z oświetleniem w Ostrowie, to wówczas GKSŻ przyznałaby walkower w tym meczu?

- Nie było takiej zależności. Złożenie zawiadomienia do prokuratury spowodowało tylko zawieszenie części materii objętej postępowaniem dyscyplinarnym. Wanda Kraków kwestionowała tę decyzję przed Trybunałem PZM i Trybunał podtrzymał decyzję GKSŻ. Chciałbym zaznaczyć, że akta sprawy są bardzo obszerne i sprawdzono wiele dowodów. Gdyby w sprawie były dowody na jakieś celowe działanie, to nikt by się nawet nie zastanawiał nad kwestią walkowera. Proszę zapoznać się z wyrokiem Trybunału PZM, który jest wyższym organem dyscyplinarnym niż GKSŻ. Lektura orzeczenia Trybunału dostarczy odpowiedzi na wszelkie pytania o tę sprawę. GKSŻ nie ma takiej swobody jak opinia publiczna, która może rzucać oskarżenia na lewo i prawo, bo nikt z tego ją nie rozliczy. My musimy trzymać się litery prawa. Wyroki muszą zapadać wyłącznie na podstawie niezbitych i niepodważalnych dowodów.

Daniel Worobiec: Dlaczego drużyna z Ostrowa Wielkopolskiego za zgaszenie światła w meczu finałowego II ligi z Wandą Kraków nie została ukarana walkowerem, a kara finansowa, którą przyznano, była na tyle mała, że nie zrobiła klubowi żadnej krzywdy?

- Podczas postępowania dyscyplinarnego nie stwierdzono, aby klub celowo zgasił światło lub wywołał celowo awarię. Kary orzeczone wobec klubu dotyczyły innych aniżeli kwestia oświetlenia, niedociągnięć organizacyjnych i zdarzeń mających miejsce w w/w meczu. Jeszcze raz przypomnę - media mogą sobie pozwolić na dywagowanie i spekulacje, ale GKSŻ nie może tego robić.

Marek Pawłowski: Czy ludzie bogaci, którzy kochają ten piękny sport i chcą w niego inwestować, dalej będą do tego skutecznie zniechęcani? Mam na myśli pana Karkosika, który tylko dlatego, że ma pieniądze, to jego klub został ukarany bardzo surowo (dla każdego innego klubu taka kara oznaczałaby koniec żużla w tym mieście), ale także pana Dworakowskiego i panią Półtorak. Oni nie odeszli, bo im się znudziło, oni odeszli, bo polskie władze ich do tego zniechęciły absurdalnymi karami i regulaminami.

- Nie sądzi pan chyba, że PZM celowo zniechęca ludzi bogatych do żużla? Cały czas staramy się pozyskać dla czarnego sportu takie osoby. Surowość poszczególnych kar to zawsze rzecz dyskusyjna i każdy ma prawo do swojej oceny. Niektóre przewinienia są karane surowo, ale PZM nie może przymykać oka na pewne zdarzenia ze względu na fakt, że stoi za nimi osoba zamożna, sponsor. Trudno jednak było nie ukarać klubu, którego prezesem był pan Karkosik, za to, że jego klub wyjechał sobie ze stadionu w Zielonej Górze przed rozpoczęciem meczu finałowego. To było jednak wydarzenie, które przyniosło olbrzymie szkody całej dyscyplinie

@Cysiox: Na jakiej podstawie regulaminowej Unibax dostał ujemne punkty za sezon 2013, skoro na to pozwalał dopiero regulamin na sezon 2014?

- Odpowiadając, chciałbym podkreślić, że nie czuję się właściwym adresatem takiego pytania, bowiem sprawy nie rozpatrywała GKSŻ, której pracami kieruję, a w pierwszej instancji Ekstraliga Żużlowa, zaś w drugiej - Trybunał PZM, który chyba pierwszy raz w historii obradował w pełnym, dziewięcioosobowym składzie. Opublikowano uzasadnienia tych orzeczeń i tam wyjaśniono wszelkie zagadnienia prawne.

Jako osoba, która nie posiada wykształcenia prawniczego, ale pracuje na co dzień z regulaminami, mogę dodać, że według GKSŻ myli się pan. Taka podstawa istniała w regulaminie cały czas. W 2013 roku obowiązywał przecież przepis art. 305 ust. 1 pkt 21 RSŻ, który pozwalał na nałożenie na Obwinionego punktów ujemnych, a nadto funkcjonowały art. 305 ust. 4 i 5 RSŻ, z których wynika, że środki dyscyplinarne mogą być nakładane na Obwinionego w każdym wypadku obok kar przewidzianych przez poszczególne przepisy, a nadto zakres orzeczonych środków dyscyplinarnych określa się każdorazowo w orzeczeniu dyscyplinarnym. Pod pojęciem "zakres" należy również rozumieć zakres (ramy) czasowe, czyli określenie, którego sezonu dotyczy przyznanie ujemnych punktów. To są chyba sprawy oczywiste. KST Unibax w odwołaniu powoływał się na treść art. 305 ust. 8 RSŻ, z którego wywodził, że punkty powinny mu być odjęte za sezon 2012. Unibax był w błędzie, bo ten przepis to sprawa czysto techniczna, dotycząca wykonania środka dyscyplinarnego. Mówi on, że środek dyscyplinarny w postaci przyznania punktów ujemnych polega na anulowaniu co najmniej jednego z dotychczas zdobytych punktów meczowych lub biegowych. Nawet gdyby przyjąć, że zapis ma zastosowanie także do środków dyscyplinarnych wymierzanych poza sezonem (a sprawa Unibaxu była rozpatrywana po rozgrywkach), to należy wskazać, że nie ma i nie było jakichkolwiek przeszkód regulaminowych do nałożenia i wyegzekwowania takiego środka dyscyplinarnego.

Środek taki mógł być zrealizowany na dwa sposoby:
1.) Niezwłocznie po uprawomocnieniu się orzeczenia nakładającego środek dyscyplinarny odejmuje się od punktów już zdobytych przez klub w sezonie 2014 (czyli od liczby zero - albowiem rozgrywki jeszcze się nie zaczęły) X punktów. Otrzymany wynik matematyczny X zapisuje się w tabeli rozgrywek na rok 2014.
2.) Niezwłocznie po zdobyciu przez klub w sezonie 2014 X punktów meczowych, decyzją weryfikacyjną podmiotu zarządzającego, konsumuje się treść orzeczenia nakładającego omawiany środek  i odejmując lub anulując wszystkie X zdobytych punktów meczowych.

W mojej ocenie oba sposoby były i są regulaminowo poprawne. Niemniej, mając na uwadze ówczesne literalne brzmienie art. 305 ust 8 RSŻ, właściwszy wydaje się sposób nr 2. Podkreślić wypada, że orzeczenie, w którym stosuje się sankcje w postaci punktów ujemnych, może szczegółowo określić zakres stosowanego środka dyscyplinarnego przyznania punktów ujemnych i orzec, że stosuje się go po odbyciu określonej liczby rund w kolejnym sezonie lub innym dowolnym czasie. Niezależnie od powyższego, chciałem zwrócić uwagę, że punkty ujemne mogły być równie dobrze przyznane na podstawie art. 316 pkt 36 RSŻ, bo on również był podstawą odpowiedzialności Unibaksu w sprawie. Ani Ministerstwo Sportu, ani sądy, które rozpatrują rozliczne odwołania klubu, nie dopatrzyły się żadnych nieprawidłowości w zastosowaniu punktów ujemnych. Nowelizacja przepisów dyscyplinarnych w sezonie 2014 rzeczywiście obejmowała przepisy, które zastosowano w tej sprawie, ale chodziło w niej o bardziej dobitne opisanie procedur i mechanizmów, a nie o rzeczywistą zmianę merytoryczną. Piszę to nie bez kozery, bo właśnie na podstawie tej nowelizacji niektóre osoby zaczęły formułować tezy, że punkty ujemne były przyznane nieprawidłowo. A to nieprawda.

Damian Ziołański: Dlaczego GKSŻ tak bardzo "nie podobają" się przyczepne tory (mam tu na myśli Fogo Unię Leszno)? Moje zdanie jest takie, że na żużlu jeżdżą twardzi ludzie, a jak nie podoba się tor lub sobie z nim nie radzą, to chyba sport nie dla nich.

- Zapewniam pana, że GKSŻ nie ma nic przeciwko przyczepnym torom. Nam się "podobają" przyczepne tory - to bardzo, jeżeli są bezpieczne i równe do walki dla wszystkich, czyli zgodne z regulaminem.

Damian Ziołański: Komisarze toru to jakieś nieporozumienie. Przez nich gospodarze tracą atut własnego toru. Bezsens! Kiedy z nich zrezygnujecie?

- Komisarze są potrzebni, żeby raz na zawsze postawić tamę matactwom związanym z przygotowaniem torów. Jak ten problem zostanie rozwiązany, to wtedy będzie można pomyśleć nad zmianami. Na dzisiaj nie jest rozpatrywana sprawa rezygnacji z komisarzy toru.

Andrzej Żywiec: Często czytam różne sprostowania i wyjaśnienia ze strony GKSŻ w których "umywacie ręce" od jakiejś sprawy. Moje pytanie brzmi - czy GKSŻ uważa, że kiedykolwiek zrobiła coś źle? Czy jest pan w stanie uderzyć się teraz w pierś i powiedzieć: "Przez te ostatnie lata schrzaniliśmy to, to i to, wprowadzając zapis taki i taki"?

- Oczywiście, każdy popełnia błędy i nikt nie jest nieomylny. Dotyczy to również GKSŻ i jej członków. Ten nie popełnia błędów, kto nic nie robi.

@Cysiox: Dlaczego komunikaty o statusie meczu zagrożonego nie są transparentnie publikowane?

- Zainteresowane strony doskonale wiedzą, że mecz ma status zagrożonego. Kluby otrzymają w przypadku podjęcia decyzji o meczu zagrożonym natychmiastową informację. Zresztą całość postępowania wynika z regulaminu.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×