Marcin Kuźbicki: Sztuka bez sztuki

Marcin Kuźbicki
Marcin Kuźbicki
- A czemu ty dzisiaj taki na zielono? - reżyser spytał #45, występującego w całkowicie niepodobnej do niego kreacji.

- Myślałem, że wystawiamy dziś "Spidermana", a ja gram Green Goblina. On też się wiecznie uśmiechał, więc pasowałbym idealnie.
- Goblin nosił maskę.
- Naprawdę?
- Naprawdę.

Ale w głębi duszy reżyser nie miał zamiaru gniewać się na #45 za zaistniałą sytuację. Był on częścią ekipy już dwudziesty pierwszy rok, ominął tylko jedną sztukę i można było na nim polegać jak na nikim innym.

Dlatego tym większe było jego zdziwienie, gdy podczas odgrywania sceny XVIII samozwańczy Goblin najpierw się potknął, a po chwili wyłożył jak długi. Po zakończeniu wpadł wściekły za kulisy, i nie mogąc znaleźć reżysera, który przezornie schował się pod stołem, ruszył w kierunku jednego z producentów.

- Łazienka. Gdzie jest łazienka?!
- Korytarzem do końca, schodami w górę i trzecie drzwi na lewo. Syndrom "dziecięcego pęcherza"? - spytał troskliwy producent.
- Jaki tam "syndrom". Protestuję!
- Ale przeciwko czemu? - spytał producent, nieświadom najnowszych trendów.
- Na scenie jest niebezpiecznie!
- Z całym szacunkiem, bawi się pan w to od 20 lat, i to dzisiaj jest niebezpiecznie…?
- Ostatnio też było!
- Może to zatem kwestia aktora, a nie sceny…?

#45 mruknął coś pod nosem, po czym poszedł szukać sojuszników. Pod właściwy adres zaprowadził go szum ogromnej suszarki.

- Idziemy do łazienki?

Aktor o kryptonimie #3, który był posiadaczem hałaśliwego urządzenia, z początku nie zrozumiał pytania. Propozycja wspólnych odwiedzin w ustronnym miejscu, złożona jednemu mężczyźnie przez drugiego, brzmiała co najmniej niedorzecznie.

- Jak to, o co chodzi?
- Na deskach znowu jest niebezpiecznie!
- Ach… nie, wiesz, dzisiaj to nie.
- Czemu?
- Jakoś dobrze mi się gra. No i nie każą robić dubli jak ostatnio. A sufler nie świeci zieloną latarką po oczach. Daj spokój, wytrzymamy.
- Ale ja się przed chwilą poślizgnąłem na scenie! Ale wstyd…

#3 podrapał się w zamyśleniu po miejscu intymnym, jak to ma w zwyczaju, po czym oznajmił:

- Dobra, to zrobimy tak.: idziemy do reżysera i powiemy mu, że przed następną sceną ma wpuścić tam ekipę sprzątającą. Pasuje?
- Ale…
- Stary, dokończmy to. Na widowni nie ma prawie nikogo, nawet dźwiękowiec usnął, a sponsorzy i tak zadowoleni. Jeszcze tylko pięć scen i fajrant. A jak zrobimy protest, to znowu nas media ochrzanią.
- No dobra…

SCENA XXI
Nic się nie dzieje.

SCENA XXII
Nic się nie dzieje.

I nawet, gdy do finałowej sceny wyszło czterech teoretycznie najlepszych, a najbardziej cierpliwi widzowie łaskawie odwrócili głowy w kierunku sceny, w zamian ponownie zobaczyli wielkie nic. Podsumowując całość słowami "nigdy więcej" ostatni ludzie opuścili teatr, skutkiem czego aktorzy mogli otrzymać gromkie brawa jedynie od kurzu zalegającego pod siedzeniami. Czym jednak niespecjalnie się przejęli, wszak za tydzień zagrają w zupełnie innym miejscu.

Kurtyna.

Marcin Kuźbicki




KUP BILET NA 2024 ORLEN FIM Speedway Grand Prix of Poland - Warsaw -->>

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×