Golloba w Grand Prix traktowano jak intruza - rozmowa z Tomaszem Gaszyńskim

Maciej Kmiecik
Maciej Kmiecik
Czy po tym 1999 roku był moment zwątpienia, po kolejnych chudszych latach, że już nigdy nie uda się wywalczyć upragnionego tytułu mistrza świata?

- Może gdzieś tam ten moment zwątpienia się pojawił, choć przyznam szczerze, że zawsze widzieliśmy jakieś światełko w tunelu. Gdyby poddał się definitywnie, przestałby jeździć 10 lat temu. Zawsze było dążenie do celu. Zarówno Tomek, jak i cały nasz team, widzieliśmy możliwości, że krok po kroku możemy się piąć ponownie w górę.

I nastąpił ten piękny triumfalny marsz po złoto od 2007 do 2010 roku, od czwartego poprzez trzecie, drugie i w końcu pierwsze miejsce.

- Rzeczywiście, tak to się pięknie ułożyło. W 2007 roku byliśmy tuż za podium na czwartym miejscu. Rok później Tomek zdobył brązowy medal, następnie srebrny, aż w końcu doczekaliśmy się upragnionego złota. W 2010 roku wszystko się zazębiło i Tomek zdobył brakujący laur w karierze.

Całe szczęście, że 25 września 2010 roku w przedostatniej rundzie w Terenzano udało się przypieczętować ten tytuł, bo później Tomasz Gollob złamał nogę na crossie.

- Nie wiadomo, jakby się to wszystko potoczyło. Najważniejsze, że Tomek zdobył ten złoty medal. Zapewnił sobie tytuł w Terenzano, a medal odebrał w Bydgoszczy. Cieszymy się, że jest to złoto, że zapisał się w kartach historii jako mistrz świata. Nikt Tomkowi tego nie odbierze.

To taka piękna historia, niektórzy mówią, że nawet na scenariusz filmowy. Pan, jako osoba związana ze Stanami Zjednoczonymi, może to potwierdzić, że gdyby coś podobnego wydarzyło się w Ameryce, już by pewnie ktoś pisał scenariusz na podstawie życia Tomasza Golloba. Po tylu latach walki i pracy, po takich wypadkach dopiął swego i ze złamaną nogą wskakiwał w Bydgoszczy na najwyższy stopień podium.

- Rzeczywiście, historia walki o tytuł mistrza świata w przypadku Tomka jest jak najbardziej materiałem na scenariusz. Jeśli jakiś reżyser byłby zainteresowany nakręceniem filmu, możemy usiąść i spokojnie porozmawiać na ten temat. Nie wykluczam, że jest to historia na scenariusz do filmu.

Przyzna pan, że historia Grand Prix z udziałem Tomasza Golloba zatoczy piękne koło. 20 maja 1995 roku i Stadion Olimpijski we Wrocławiu na pierwszym w dziejach turnieju SGP, a teraz pożegnanie 18 kwietnia 2015 roku na Stadionie Narodowym w Warszawie?

- Oczywiście, to piękne, że po 20 latach Tomek pożegna się z Grand Prix przed polskimi kibicami na Stadionie Narodowym. W ostatnim turnieju SGP w karierze Tomek pojedzie z nastawieniem, by jak najlepiej zakończyć przygodę z Grand Prix. Zobaczymy, jak to się potoczy.

Panu osobiście brakuje już Grand Prix po tej rocznej przerwie czy teraz jeszcze bardziej będzie brakowało? A może ma pan dość tych długich podróży i odwiedzania prawie tych samych aren każdego roku?

- Osobiście mam duży sentyment do Grand Prix, dlatego że byłem przy tych zawodach od początku. Mało tego, jako jeden z nielicznych ludzi, działających przy żużlu, mam porównanie z jednodniowymi finałami IMŚ, w których uczestniczyłem z Tomkiem. Nie ukrywam, że brakuje mi obecności na Grand Prix. Tomek podjął taką, a nie inną decyzję. Wiadomo, że to Tomek ryzykuje na motorze, a nie ja. Szanuję każdą jego decyzję.

Czy po definitywnym zakończeniu kariery przez Tomasza Golloba, będzie pan chciał pomóc innemu zawodnikowi w Grand Prix, wykorzystując swoje wieloletnie doświadczenie?

- Obiecałem Tomkowi i dotrzymuję słowa, że będę z nim do końca jego kariery żużlowej. W momencie, kiedy zakończy on karierę w sporcie żużlowym, zobaczymy, jakie będzie miał plany. Czy to będzie Dakar czy inne przedsięwzięcia motorowe, zobaczymy? Nie ukrywam, że po zakończeniu żużlowej przygody z Tomkiem, chętnie pomógłbym i przekazałbym swoje doświadczenie komuś młodszemu. Szkoda byłoby to doświadczenie, które posiadam zachować tylko dla siebie i nie przekazać następnemu pokoleniu. Ono i tak musi je zdobyć, a po co ma błądzić jak dziecko we mgle, skoro może ominąć wiele przeszkód i przykrości, które Tomek i ja przy nim doświadczyliśmy w Grand Prix.
Tomasz Gaszyński (z lewej) chciałbym przekazać swoją wiedzę i doświadczenie z 20 lat w Grand Prix młodemu pokoleniu żużlowców Tomasz Gaszyński (z lewej) chciałbym przekazać swoją wiedzę i doświadczenie z 20 lat w Grand Prix młodemu pokoleniu żużlowców
Nie ma już w Grand Prix żużlowych legend, że wymienię chociażby Tony'ego Rickardssona, Hansa Nielsena, Jasona Crumpa czy Tomasza Golloba. Widzi pan w młodym pokoleniu zawodników, którzy mogą zastąpić tych wielkich mistrzów? Nie myślę tylko o sukcesach, ale właśnie o tym, kto może zostać ikoną, legendą żużla?

- Musimy poczekać na takie prognozy. Każdy z tych młodych zawodników pisze swoją historię. Obserwujemy od kilku lat ewidentną zmianę warty w Grand Prix. Żużlowcy sami będą zapisywać swoją kartotekę. Być może niektórzy zapiszą ją nie tylko sukcesami, ale także przejdą do historii jako ikony tego sportu.

KUP BILET NA 2024 ORLEN FIM Speedway Grand Prix of Poland - Warsaw -->>

Czy powinien powstać film fabularny na podstawie życiorysu Tomasza Golloba?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×