Jerzy Szczakiel - Andrzej Wyglenda duet na magnes

- Dzień przed finałem z Barrym poszliśmy do kina. W trakcie seansu za naszych pleców z mroku wyłoniła się jakaś nieznana osoba i zaczęła nam szeptać na ucho - wspomina legendarny Ivan Mauger.

Grzegorz Drozd
Grzegorz Drozd
Co Nowozelandczyk usłyszał? - że jedynym sposobem, w jaki możemy pokonać Szczakiela, to brawurowa jazda przy samej siatce - opowiada Mauger, który w 1971 roku przyjechał bronić tytułu mistrza świata par do polskiego Rybnika.
Gospodarz Rybnik

Na przełomie lat 60/70 monopol na wielkie imprezy stracił Stadion Olimpijski we Wrocławiu. Żużlową stolicą Polski, nie tylko pod względem sportowym, stawał się Rybnik. Miasto miało bogate tradycje żużlowe. W 1930 roku z istniejącego koła motocyklistów narodził się w Rybniku sport żużlowy, a pierwszym prezesem był aptekarz Zdzisław Bysiek, który w organizowaniu klubu wzorował się na angielskich czasopismach.

Pierwszą imprezę rangi mistrzostw świata rybniccy działacze otrzymali w 1961 roku. Była to runda kontynentalna drużynowych mistrzostw świata. Ciekawostką jest fakt, że tamte zwody biało-czerwoni wygrali bez straty punktu! W ciągu dekady lat 60-tych Rybnik wielokrotnie gościł międzynarodowe imprezy, jak przeróżne eliminacje mistrzostw świata, czy prestiżowe test-mecze. Pierwszym wielkim świętem był finał drużynówki w 1969 roku. W tych bardzo dramatycznych, widowiskowych i zaciętych zawodach ostatecznie wygrali Polacy, którzy w twardym boju pokonali zespoły Wielkiej Brytanii, Związku Radzieckiego i Szwecji. Dobra opinia rybnickiego toru, sprawna organizacja, a także możliwości wystawienia miejscowego zawodnika jednoznacznie wskazywały, że najlepszym miejscem na pierwszy historyczny finał par w Polsce będzie właśnie Rybnik. Warto w tym miejscu zaznaczyć, że na stadionie Śląskim w Chorzowie nie było jeszcze toru żużlowego. Miejscowy klub ROW był wtedy prawdziwą potęgą. Klub liczył trzynaście sekcji. Tyle samo było wiceprezesów i aż 22 członków zarządu. Był to prawdziwy sportowy konglomerat. Na trybunach zgodnie z oczekiwaniami zasiadł nadkomplet widzów, a bezpośrednią transmisję nadała TVP. W roli komentatora - Jan Ciszewski, którego początki żużlowej spikerki mały miejsce właśnie w Rybniku.
Trudna droga selekcji

Sezon '71 szedł polskim żużlowcom jak po grudzie. W eliminacjach mistrzostw świata Biało-Czerwoni mieli coraz większe problemy z konkurencją, a dokładniej z zawodnikami Związku Radzieckiego. Jeżdżący pod wodzą wytrawnego taktyka na torze i poza nim, dwukrotnego wicemistrza świata Igora Plechanowa, zaczęli zagrażać polskiej potędze. Najlepszym tego dowodem był półfinał kontynentalny indywidualnych mistrzostw świata rozegrany w Gorzowie. W pierwszej ósemce znalazło się aż pięciu radzieckich zawodników, a zaledwie tylko trzech Polaków. Kandydatów do reprezentowania naszych barw było sześciu: Antoni Woryna, Andrzej Wyglenda, Edward Jancarz, Henryk Glücklich, Jan Mucha i Jerzy Szczakiel. Na pierwszą myśl naturalnym wyborem był miejscowy duet Woryna - Wyglenda.

Wielokrotni mistrzowie świata oraz kolekcjonerzy medali mistrzostw Polski. Za dwójką rutyniarzy przemawiał dodatkowo tor. Jednak w sylwetce Woryny zaczęła pojawiać się niepokojąca rysa zniżki formy. Mimo że był aktualnym indywidualnym wicemistrzem świata sprzed roku we Wrocławiu, to sezon 1971 nie był dobry w jego wykonaniu. Odpadł z kretesem we wspomnianej eliminacji w Gorzowie. Nękany przez kontuzje spuszczał z tonu. Wydawał się sportowcem spełnionym. Rozważny i stylowy na torze coraz bardziej taktycznie rozgrywał wyścigi i nie szarżował jak dawniej. - Nigdy nie jeździłem w Antkiem w parze. Byliśmy indywidualistami. Mimo że jeździliśmy w Rybniku w jednym klubie, gdyby postawiono na Antka, nie wiem czy osiągnęlibyśmy sukces - mówi Andrzej Wyglenda. Trójka Jancarz, Glücklich i Mucha jeździła bardzo dobrze, ale w ocenie przewodniczącego Rościsława Słowieckiego w ostatnich sezonach brakowało im błysku na rybnickim torze.
Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×