Musimy odbić się od dna - rozmowa z Grzegorzem Dzikowskim, trenerem Wybrzeża

Michał Gałęzewski
Michał Gałęzewski
W ostatnich latach pierwszym juniorem był Krystian Pieszczek. Czy i tym razem chcecie postawić głównie na jednego zawodnika?

- W tej chwili nie ma juniora, który by się wyróżniał. Ci chłopacy prezentują mniej więcej podobny poziom, a kto wygra tę rywalizację sportową, będzie jechał w meczu.

Pod koniec sezonu na gdańskim minitorze trenowało regularnie około 20 młodych zawodników. Jak ma być wykorzystywany ich potencjał?

- W tym roku niejednokrotnie byłem na treningach i obserwowałem to z boku. Jest zainteresowanie miniżużlem. Najważniejsze jest zachowanie ciągłości szkolenia, która w Gdańsku jest zapewniona. Duża w tym zasługa Grupy Lotos, która bardzo mocno wspiera tych chłopaków i widać to po wynikach. Wszystkie zawody, w których jadą gdańscy miniżużlowcy kończą się dla nich dobrze pod względem sportowym. Mają odpowiedni sprzęt, zabezpieczone treningi i szkolenie. Mogą się z nich stać dobrze punktujący juniorzy.
Dzikowski w 2014 roku świętował awans do Nice PLŻ Dzikowski w 2014 roku świętował awans do Nice PLŻ
Jak często będą się odbywały treningi na dużym i małym torze?

- Mam świadomość, że tutaj najważniejsza będzie systematyczność. Według mnie optymalne są treningi na torze dwa razy w tygodniu. Wtedy można zaobserwować efekty już po 2-3 sezonach.

Czy już w przyszłym sezonie miniżużlowcy będą przechodzić na duży tor?

- Zdecydowanie tak. Jest kilku chłopaków, którzy w najbliższym czasie zaczną trenować na dużym torze, jeśli tylko pozwoli na to regulamin. Zbyt długi okres jazdy na minitorze sprawia, że później na dużym torze adepci mają nawyki, których często trudno się pozbyć.

Czy wierzy pan w to, że uda się zjednoczyć gdańskie środowisko żużlowe?

- Gdybym nie wierzył, to może bym przyjął inną ofertę? Odbudowanie tego wszystkiego nie potrwa tydzień, czy dwa. To długotrwała perspektywa, ale jest to niezwykle ważne i trzeba się na to nastawić. Potrzebujemy tego, by nikt nam za bardzo nie przeszkadzał. Jak ktoś nie chce pomóc, bo uważa że coś robimy źle - i ma do tego prawo - to niech po prostu nie pomaga.

Przez ostatnie lata był pan poza macierzystym klubem. Czy dzięki pracy w innych ośrodkach mógł pan się czegoś nauczyć jako trener?

- Prawie dziesięć lat pracowałem na Ukrainie i w polskich ligach. To doświadczenie jest bardzo cenne i będę chciał je wykorzystać w Gdańsku. Wszystko będziemy dostosowywać pod finanse, bo w dzisiejszym sporcie to one są ważniejsze od wyniku sportowego. Jak pójdzie się w innym kierunku, który znamy to w końcu musi nastąpić tąpniecie. Wynik jest ważny, ale nie za wszelką cenę.
W zbliżającym się sezonie gdańszczanie mają wystartować w najniższej klasie rozgrywkowej W zbliżającym się sezonie gdańszczanie mają wystartować w najniższej klasie rozgrywkowej
Przed rokiem awansował pan z Ostrovią do Nice PLŻ. Interesuje się pan losami ostrowskiego klubu?

- Miałem podpisany kontrakt w Ostrowie na rok. Swoje zrobiłem, awans uzyskaliśmy. Tak wygląda praca trenera - dzisiaj tu, jutro tam. Teraz jestem w Gdańsku, może za rok wyląduję gdzie indziej? Przyzwyczaiłem się do zmian i to dla mnie norma. Chcę wypracować w Wybrzeżu model klubu. Staram się patrzeć na swoją drużynie, ale oczywiście obserwuję co robią przeciwnicy, bo znajomość rywala to pół sukcesu.

W ostatnich latach kluby podpisywały często absurdalne kontrakty z zawodnikami. Czy teraz ta sytuacja może ulec zmianie?

- Wiadomo, że zawodnik zawsze będzie zmierzał ku temu, by podpisać jak najlepszy kontrakt i jest to naturalne. Prezesi zaczynają jednak rozumieć, że pójście va banque doprowadza kluby do takiej sytuacji, jaką widzimy w Gdańsku, Częstochowie, a wcześniej w Bydgoszczy i w Gnieźnie. Jeżeli priorytetem klubów będą finanse, to wróci to do normy.

KUP BILET NA 2024 ORLEN FIM Speedway Grand Prix of Poland - Warsaw -->>

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×