Krzysztof Cegielski wyjaśnia, co zgubiło Janusza Kołodzieja

Trzy i pół okrążenia Janusz Kołodziej skutecznie odpierał ataki Nielsa Kristiana Iversena. Niestety, jedna zła decyzja odwróciła losy finału DPŚ. Cegielski wskazuje błąd, jaki popełnił "Koldi".

Maciej Kmiecik
Maciej Kmiecik
Finał DPŚ w Bydgoszczy w 2014 roku przejdzie do historii speedwaya i pewnie jeszcze przez długie lata będzie wspominany w Danii, a atak Nielsa Kristiana Iversena  będzie powtarzany do znudzenia tak jak kiedyś w Polsce pojedynek Tomasza Golloba z Jimmy Nilsenem. - Janusz Kołodziej w dwudziestym biegu miał słabe pole startowe. Wypadło na niego, że jedzie w ostatnim wyścigu z pierwszego pola. Jednak wygrał start z Nielsem Kristianem Iversenem. Kontrolował sytuację. Powinien tak jechać przez cztery okrążenia - swoją ścieżką, szybkimi wejściami, środkiem toru i ewentualnie przycinać na wyjściach minimalnie do wewnątrz. Iversen nie miałby wówczas żadnych szans. Janusza zgubiło to, że Iversen pojawiał się na wyjściach z łuku po wewnętrznej i bał się tego, że rywal wjedzie mu przy krawężniku i wypchnie go - wyjaśniał po zawodach Krzysztof Cegielski, menedżer i przyjaciel Janusza Kołodzieja.
- Ostatni łuk - niesłusznie - pojechał cały po wewnętrznej. Iversen miał dużo miejsca już na wejściu w decydujący wiraż. Gdyby Janusz z zewnętrznej dojechał od płotu do wewnętrznej, to Iversen nie miałby miejsca, żeby wejść w ten łuk szybko. Duńczyk odbił się od płotu, bo miał na tyle miejsca, żeby tam wjechać. Miał na tym łuku lepszą ścieżkę. To już było oczywiste, że przejedzie obok Janusza - dodał "Cegła".

Nasz ekspert nie zgadza się z opinią, że gdyby Kołodziej wszedł szeroko w ostatni wiraż, to Iversen wyprzedziłby go przy krawężniku. - Jeśli Janusz wszedłby w ostatni łuk po zewnętrznej i ewentualnie pojechał środkiem toru na wyjściu, to Iversen nie miałby szans. Duńczyk planował wejście w ten wiraż po zewnętrznej. Gdyby Janusz to przewidział, dojechałby przed nim. Miał po prostu pojechać tak jak wcześniej przez trzy i pół okrążenia - dodał.

Reprezentacja Polski była o krok od siódmego triumfu w DPŚ. W sobotni wieczór w Bydgoszczy to jednak Duńczycy po raz pierwszy wygrali na polskiej ziemi. - Każdy z naszych zawodników zanotował słabszy wyścig. Janusz miał zupełnie niepotrzebne zero w jednym starcie. Powinien wówczas przywieźć więcej. No i niestety ten ostatni łuk ostatniego wyścigu. Pewnie, gdyby nie wykluczenie Piotra Protasiewicza, bo myślę, że przywiózłby w 19 wyścigu dwa lub trzy punkty, to już w tym ostatnim wyścigu byłoby po sprawie - kończy nasz rozmówca.

KUP BILET NA 2024 ORLEN FIM Speedway Grand Prix of Poland - Warsaw -->>

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×