Grand Prix Nowej Zelandii z minimalnymi szansami na kontynuację w przyszłości

organizacji turnieju w tak odległym państwie? Nie dziwię się Buckleyowi, że facet nie ma zamiaru dalej sam ciągnąć tego wózka i rezygnuje. Nie będzie tracił własnych pieniędzy, by BSI przyjechało sobie do Auckland, pozwiedzało miasto, skoczyło na bungee ze Sky Tower, poszło na wycieczkę do wulkanu Mt Eden i popluskało się w miejscowych wodach. Stawki dla zawodników to osobny temat, ale temat równie ważny. Wielka szkoda, bo wydawało się z początku, że organizacja GP na antypodach pociągnie za sobą chociażby Australię i spowoduje, że w Nowej Zelandii coś ruszy w temacie speedwaya. Historia jest kapitalna (wiele sukcesów), ten sport nie jest tam egzotyczny, po prostu jest zaniedbały, wymarły. Jedyny plus to start ligi nowozelandzkiej, ale głównie w wydaniu amatorskim, jednak chociaż coś... Jeśli chodzi o frekwencję to po bardzo dobrym pod tym względem turnieju w 2012 roku spodziewałem się jeszcze większej ilości fanów w roku kolejnym. Była klapa i teraz też tak może być. Ostatni dzwonek dla garniturów, by odpowiednio rozpowszechnić turniej, jak się okazuje ostatni na kilka, kilkanaście kolejnych lat.

popularyzują. Pisząc tylko i wyłącznie o dojeniu kasy przez BSI zapomina się, że firma ta płaci ok. miliona funtów rocznie (nie wiem na ile ta kwota jest zgodna z rzeczywistością, ale tak podawały różne źródła) na rzecz FIM za prawa do GP. Tymczasem FIM by rozwijać żużel nie robi praktycznie nic. A co do GP na Antypodach to chyba dziennikarze Speedway Stara mają rację.

działalności nakładając coraz kosztowniejsze wymogi. I tu pytanie do bandy tchórzy z Polski: macie w rękach złoty róg czyli najlepiej rozwinięty organizacyjnie i finansowo sport żużlowy na świecie. Dlaczego brakuje wam jaj by stworzyć własną, międzynarodową federacje i wziąć losy żużla na własne barki? Chrzańcie PZMot i GKSŻ! Ci ludzie nie zrobili nic by żużle w Polsce się rozwijał. Jest wręcz przeciwnie. Zróbcie to! Kibice także spoza Polski będą po waszej stronie!