Piotr Dziuba: Historia jednego meczu (2)

Dziś zajmę się dwoma imprezami, w których zaistniała sytuacja rzadko spotykana na żużlowych torach. Wprawdzie były to zawody towarzyskie, ale chyba nikt nie chciałby być świadkiem takich kontrowersji.

Piotr Dziuba
Piotr Dziuba

Przed tygodniem przedstawiłem mecz III ligi z sezonu 1959 roku, tym razem chciałbym napisać krótko o dwóch imprezach towarzyskich z sezonu 1953 r. Ale historia tych zawodów zaczęła się właściwie już ponad rok wcześniej. Cofnijmy się zatem do żużlowej rzeczywistości roku 1952.

W naszym kraju już drugi rok rozgrywano Drużynowe Mistrzostwa Polski w formie Ligi Centralnych Sekcji Żużlowych. Dziesięć ekip, zmontowanych z najlepszych zawodników każdego dopuszczonego do rozgrywek zrzeszenia, rywalizowało w kadłubowych rozgrywkach, gdyż zamiast 45 spotkań zaplanowano ich tylko 28! Najlepsza czwórka rozgrywek miała mieć na koncie zaledwie 7 meczów, czyli o dwa mniej niż rok wcześniej. Plan oszczędnościowy wprowadzono z uwagi na nadmierną eksploatację cennych motocykli i popularność "czarnego sportu" oraz rozwój tej dyscypliny sportu nie miały tu priorytetu. Najważniejsze dla władz centralnych była możliwość porównania siły zrzeszeń i ułożenie kolektywnej klasyfikacji całego polskiego sportu. Jak bowiem inaczej porównać osiągnięcia we wszystkich dyscyplinach bez odwiązania od klubowej struktury? Na szczęście lokalnie sprawa była już mniej polityczna i mniejsze kluby, przy wsparciu okręgowych oddziałów PZM, uczestniczyły nie tylko w rozgrywkach ligi na maszynach przystosowanych, ale również organizowały sporo meczów i turniejów towarzyskich dając dobry i efektywny przykład Centralnym Sekcjom każdego zrzeszenia.

Zanim jeszcze PZM rozpoczął oszczędnościowy sezon w prasie pojawiły się liczne artykuły podsumowujące sportową rywalizację 1951 roku. Porównywano rywalizację międzyzrzeszeniową ale znalazło się też sporo materiałów, którymi przybliżano osiągnięcia w obrębie danego zrzeszenia. Trybuna Robotnicza w styczniu 1952 roku opisała koło sportowe przy Hucie "Florian" nagrodzone przez Centralną Radę Związków Zawodowych. Podstawą przyznania wyróżnienia było drugie miejsce wśród wszystkich kół sportowych w Zrzeszeniu Sportowym "Stal". Na tych laurach świętochłowiczanie nie chcieli spocząć i już dwa miesiące później, dla uczczenia 60-ej rocznicy urodzin Prezydenta Bolesława Bieruta, koło sportowe podjęło kilka zobowiązań, m.in. zorganizowanie nowych sekcji: strzeleckiej, szermierczej i motorowej. Jak motory to i żużel, więc na hutniczym terenie szybko podjęto odpowiednie prace i wybudowano tor, którego oficjalne otwarcie miało miejsce w niedzielę 14 września 1952 r. Właśnie tego dnia zorganizowano towarzyski trójmecz na maszynach przystosowanych a oprócz miejscowej Stali udział mieli wziąć zawodnicy Ogniwa Lublin i Stali Radom. Aby zachęcić widzów - zapowiadano start mistrza Włodzimierza Szwendrowskiego. Zakusy świętochłowickiej sekcji motorowej to nie tylko sport żużlowy, gdyż równolegle skaperowano w swoje szeregi doskonałych zawodników specjalizujących się w rajdach drogowych i ulicznych. Barwy Stali Świętochłowice reprezentowali więc Jan i Ginter Hennek oraz Nierobisz przynosząc nowemu klubowi cenne zwycięstwa. Dążenie do osiągania coraz lepszych wyników sprawiło, że na poważnie zaczęto rozmyślać o stworzeniu drużyny ligowej. Pierwszym krokiem było zorganizowanie w listopadzie, na nowym torze, pokazowego meczu Górnika Rybnik z Ogniwem Łódź. Zyskano w ten sposób argument o podołaniu w organizacji wysokiej rangi meczu.
Przed startem do wyścigu na maszynach przystosowanych Przed startem do wyścigu na maszynach przystosowanych
Aby w zrzeszeniowym sporcie zaistnieć potrzebny był więc zespół startujący w Lidze Centralnej. To miejsce jednak było zajęte przez bratnią Stal z Ostrowa Wielkopolskiego. Trybuna Robotnicza w swoim wydaniu z 11 marca donosiła: - Działacze świętochłowickiej Stali zwrócili się do Centralnej Rady Związków Zawodowych z prośbą o przeniesienie centralnej sekcji żużlowej ZS Stal z Ostrowa Wielkopolskiego do Świętochłowic. Prośba działaczy Świętochłowic jest w trakcie załatwiania i mamy nadzieję, że najlepszych żużlowców ZS Stal oglądać będziemy w tym sezonie na torze w Świętochłowicach. Jednak w Ostrowie ani myśleli o oddaniu ligowego żużla i poczyniono przygotowania do nowego sezonu, m.in. przebudowując tor oraz przeprowadzając sparingowe spotkania z mistrzowską ekipą Unii Leszno a także z wrocławską Spójnią i rawickim Kolejarzem. Działania te nie wystarczyły, gdyż śląscy działacze mieli większą siłę przebicia i ostatecznie podjęto decyzję o przeniesieniu siedziby sekcji do Świętochłowic, na osłodę zostawiając ostrowian z obietnicą, iż kilka spotkań zostanie rozegranych na ich zmodernizowanym torze. Wielkopolscy działacze jednak byli na tyle zniesmaczeni, że wdali się w niepotrzebne przepychanki kadrowe. Tracili na tym przede wszystkim zawodnicy, którzy czekali na rozpoczęcie ligowego sezonu a ten miał dla nich zacząć się z poślizgiem. Pierwszy mecz Stali z Górnikiem przełożono z 10-ego na 31-ego maja ale drugą kolejkę świętochłowiczanie mieli rozegrać już planowo - 24 maja we Wrocławiu. Kierownictwo ZS Stal zgłosiło na wyjazdowe spotkanie z CWKS Wrocław skład: Wielgosz, Chojnacki, Krzesiński, Kaiser, Jankowski i Błoch jednak ostatecznie do meczu zmuszeni byli wystawić zupełnie innych zawodników i świętochłowicki zespół reprezentowany był przez Hudałę, Makułę, Nawrockiego, Borowieckiego, Iżewskiego i Fedkę. Ostrowski "strajk" nie powiódł się, więc zawodnicy z wielkopolskiego klubu musieli szukać nowego miejsca zatrudnienia. Do Świętochłowic ostatecznie trafili tylko Marian Kaiser i Tadeusz Stercel, którzy do Centralnej Sekcji ZS Stal trafili rok wcześniej z Gorzowa Wlkp. Andrzej Krzesiński wzmocnił leszczyńską Unię, a kilku innym zawodnikom pozostała jazda w okręgowej lidze na maszynach przystosowanych.
W latach 50-tych żużel przyciągał na Stadion Olimpijski dziesiątki tysięcy widzów W latach 50-tych żużel przyciągał na Stadion Olimpijski dziesiątki tysięcy widzów
4 czerwca 1953 we Wrocławiu rozegrano turniej indywidualny o Mistrzostwo Miasta. W stawce 13 zawodników znalazło się siedmiu reprezentantów Spójni oraz sześciu z sekcji CWKS, przeniesionej z Warszawy do Stolicy Dolnego Śląska. Osłabieni brakiem kontuzjowanych Mieczysława Kosierba i Adolfa Słabonia zawodnicy Spójni przegrali tę nieoficjalną rywalizację 32:46 a w swoim gronie mieli dwóch nowych zawodników, przedstawionych widzom oraz dziennikarzom jako Morski i Gadowski. Turniej wygrał Edward Kupczyński (Spójnia) z kompletem 12 pkt. wyprzedzając czterech "wojskowych": Mieczysława Połukarda (11 pkt.), Jana Krakowiaka (10), Witolda Kołeczka i Joachima Maja (po 7). Dalsze miejsca zajęli: Jerzy Sałabun (Spójnia) - 7, Norbert Świtała (CWKS) - 6, Rajmund Świtała (CWKS) - 5, Alojzy Frach (Spójnia) - 5, Morski (Spójnia) - 5, Gadowski (Spójnia) - 2, Tadeusz Teodorowicz (Spójnia) - 1 oraz Krysiński (Spójnia) - 0.
Jerzy Błoch w barwach wrocławskiego klubu Jerzy Błoch w barwach wrocławskiego klubu
Trzy tygodnie później Spójnia rozegrała towarzyski mecz z Kolejarzem Rawicz i tym razem w składzie znów pojawiło się nazwisko Morskiego, ale gospodarze zgłosili do zawodów także Kominiarskiego. Nowi żużlowcy wprawdzie punktów nie zdobyli, ale ich obecność znów pozwoliła na odsunięcie od składu słabo spisującego się Albina Tomczyszyna. Działacze Spójni, naciskani przez dziennikarzy i kibiców, szukali wzmocnień, gdyż rezerwy wrocławskiego klubu były bardzo mizerne. Pojawienie się Morskiego i Kominiarskiego wzbudziło nadzieje, że wrocławianie mogą się liczyć w walce nawet o triumf w DMP. Jednak ówczesne środowisko sportu żużlowego było tak ubogie, że "nowi" zawodnicy szybko zostali zidentyfikowani jako Roman Wielgosz i Jerzy Błoch, którzy jeszcze rok wcześniej walczyli na Stadionie Olimpijskim w barwach ZS Stal Ostrów Wlkp.

Dziennikarz Gazety Robotniczej w swoim pomeczowym komentarzu, rozszyfrowując "przebierańców", napisał: - Wolelibyśmy, aby Spójnia miała prawdziwych, młodych i utalentowanych zawodników, a nie wystawiała żużlowców pod fałszywym nazwiskiem.

Jak widać, żużel lat 50-tych pozwalał na niestandardowe podejście do sportowej rywalizacji, co kilka lat później wykorzystał w podobny sposób Andrzej Pogorzelski startując, pod nazwiskiem sąsiada, jako Władysław Ryczkowski.

Jesteś kibicem "czarnego sportu"? Mamy dla Ciebie fanpage na Facebooku. Zapraszamy!

Piotr Dziuba: Historia jednego meczu (1)

KUP BILET NA 2024 ORLEN FIM Speedway Grand Prix of Poland - Warsaw -->>

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×