Robert Noga: Żużlowe podróże w czasie (78) - Docha - zapomniany patron, niezapominanej nagrody

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

Dekoracja medalistów kolejnego finału Indywidualnych Mistrzostw Polski. Notable wręczają stojącym na podium bohaterom wieczoru trofea i kwiaty.

W tym artykule dowiesz się o:

Zwycięzca zanim utonie w morzu otwieranego szampana ubiera na głowę czapkę Kadyrowa i odbiera okazały puchar. Spiker informuje, że jest to Puchar im.Dochy. I tak jest od wielu dziesięcioleci. Ale pewnie niewielu zastanawia się skąd się wziął ten puchar i kto to był ten Docha? Ano właśnie. Pierwsze powojenne lata… Polski żużel odradza się stosunkowo szybko, chociaż ze zrozumiałymi problemami. – Brak odpowiedniego sprzętu, części zamiennych, wysoki koszt udziału w zawodach (paliwo, oleje), przy równoczesnym zniszczeniu majątku poszczególnych klubów i obiektów - jak tory żużlowe - wszystko to spowodowało sytuacje niemal bez wyjścia(…) Potrzeba matka wynalazków. Udało się zorganizować pierwsze zawody. Startowano na czym można i gdzie można. Na nieczynnych twardych jak skała bieżniach lekkoatletycznych uganiały się więc z zapałem zwykłe turystyczne "dekawki" i NSU, dosiadane w wielu wypadkach przez jeźdźców, których całe wiadomości o jeździe na żużlu ograniczały się do tego, że jeździ się w lewo, na wirażu należy się podpierać lewą nogą. Już ilość okrążeń wywoływała spory. Jedni uważali, że powinno jeździć się na 4 okrążenia, gdy inni urządzali zawody nawet na 10 okrążeń toru - tak barwnie opisał w grudniu 1948 roku, tamten pionierski czas tuż po wojnie Władysław Pietrzak na łamach miesięcznika Motoryzacja.

W styczniu 1946 roku wznowiono działalność Polskiego Związku Motocyklowego. Na jego czele stanął Józef Docha. Urodzony w 1907 Docha był przed wojną znanym motocyklistą, jeździł w barwach warszawskiej Legii. Był osobą wykształconą, ukończył prestiżową Wyższą Szkołę Handlową w Warszawie. Jako zawodnik był bardzo wszechstronny , sprawdzał się zarówno w rajdach, w wyścigach drogowych oraz torowych. Reprezentował kraj w słynnej "Sześciodniówce", jako pierwszy z Polaków sięgnął w niej po medal w 1935 roku. Zwyciężał także w prestiżowym Rajdzie Tatrzańskim, pełnił funkcje Kapitana Sportowego PZM. W czasie wojny walczył w Armii Krajowej, między innymi w Powstaniu Warszawskim. Po wojnie Docha zakasał rękawy i jako prezes PZM wziął się do odbudowy polskiego sportu motorowego, okazując się skutecznym orędownikiem sportu żużlowego. Decydujące znaczenie dla popularyzacji speedwaya miała bowiem przyjęta przez niego koncepcja rozwoju polskiego sportu motorowego.

Według niego "lokomotywą" całego polskiego sportu motorowego po wojnie miał być właśnie żużel. Już w listopadzie 1946 roku przyznał w jednym z prasowych wywiadów, że – My motocykliści winniśmy opierać nasze budżety klubowe na wpływach z imprez. Najodpowiedniejsze są wyścigi na torach żużlowych. Jest to piękny sport, porywający publiczność, a zatem dochodowy. Zbliżone tezy postawił w wypowiedzi dla Przeglądu Sportowego wczesną wiosną 1948 roku. Przyznał w niej, że żużel powinien mieć priorytet ze względu na jego atrakcyjność i dochodowość , a działania zmierzające w tym kierunku prowadzone były od początku odbudowy sportu motorowego po wojnie. Popularność żużla rosła niemal lawinowo. Zawodnicy i kluby przekonały się do wyścigów na torach, w efekcie wyścigi te stanowiły około 80 procent sportowych imprez motocyklowych organizowanych wówczas w kraju.

W tym postawieniu na żużel był też element bardzo praktyczny, o którym mówił Docha. - Imprezy na żużlu kluby będą mogły organizować stosunkowo łatwo, w przeciwieństwie do wyścigów ulicznych. Starania Józefa Dochy doprowadziły się narodzin polskiej ligi oraz sprowadzenia do naszego kraju pierwszej partii motocykli JAP. Właśnie rok 1948, rok w którym ruszyła pierwsza edycja rozgrywek ligowych, co istotne bez podziału na klasy motocykli, sprowadzono do kraju pierwsze 8 nowoczesnych Japów, a jesienią w Warszawie doszło do pierwszego oficjalnego meczu reprezentacji Polski, można uważać za początek nowoczesnego żużla w naszym kraju, który w następnych latach miał dać polskiemu sportowi wiele sukcesów i splendoru i stać się obok piłki nożnej najpopularniejszą pod względem oglądalności dyscypliną sportu. Sam prezes nie miał szczęścia. Jak wielu w tamtych czasach nie podobał się ówczesnej komunistycznej władzy. Aresztowany, w więzieniu podupadł na zdrowiu, w wyniku czego odszedł do wieczności w 1951 roku, w wieku zaledwie 44 lat.

Cztery lata później, kiedy żużel stał się już w Polsce pełnoprawnym sportem i bił rekordy popularności do Polski na mecze z naszą reprezentacją zjechała czołówka zawodników angielskich z mistrzem świata Peterem Cravenem. Filigranowy Anglik przytargał ze sobą okazały puchar, który wręczył polskim kolegom. Postanowiono, że ów puchar stanie się jedną z oficjalnych nagród dla zwycięzcy kolejnych finałów Indywidualnych Mistrzostw Polski. W okresie politycznej odwilży przypomniano sobie o Dosze. Puchar ma charakter przechodni, tak więc zwycięzca musi go zwrócić po roku i przekazać w ręce kolejnego triumfatora IMP. Puchar im. Józefa Dochy stał się obok tzw. czapki Kadyrowa symbolem mistrzostw i legendy polskiego sportu żużlowego. Warto więc pamiętać także o osobie, która jest jego patronem. Józef Docha na pewno na tą pamięć zasłużył.

Robert Noga

Źródło artykułu:
Komentarze (1)
avatar
szogun
2.09.2013
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
zuzel po wojnie miał kopa, w latach 90 miał kopa, jeśli ktoś nie wymyśli zaraz kolejnego kopa to szykuje się zgon.