Grand Prix Polski oczami Bartłomieja Czekańskiego

Gdybyśmy tak trochę tu pogeneralizowali, to w turniejach GP mamy dwa rodzaje nawierzchni. Naturalne, przygotowywane na twardo, a nawet na beton, w obawie przed opadami.

Bartłomiej Czekański
Bartłomiej Czekański

Mamy też nawierzchnie jednorazowe i na ogół są to dziurawe crossowiska typu tego ostatniego w Cardiff, bo inaczej się nie da. Najstarsi górale wiedzą bowiem, że aby tor stał się naprawdę zdatny do fajnej jazdy, to od nowości musi się solidnie ułożyć i na to trzeba ok. dwóch sezonów pełnych meczów i treningów.

Mnie jednak chodzi o coś jeszcze innego. Otóż wszystkim nam zależy, by turnieje GP stały na najwyższym poziomie i były elektryzującym, dynamicznym widowiskiem, pełnym walki i mijanek na trasie. Byśmy nie oglądali procesji żużlowców jadących po starcie gęsiego w nudnej procesji. I po to jest oficjalny trening, by wszyscy rywalizujący mogli spasować się z nawierzchnią i wyczaić najlepsze, najszybsze ścieżki na danym obiekcie. Tymczasem od lat gospodarze poszczególnych turniejów GP lub DPŚ najczęściej przygotowują już na same zawody zupełnie inny tor niż był na treningu, żeby zmylić rywali ich rodzimych jeźdźców! Co za zaściankowe i niesportowe myślenie, uderzające w całą dyscyplinę! Od razu mówię, że proceder ten nie dotyczy tylko Polski, ale całego żużlowego świata, co sprawia, że speedway wciąż jest niszową, opłotkową dyscypliną z takimi właśnie wiejskimi, cwaniackimi numerami. Czasem najbardziej zaskoczeni są… miejscowi ściganci. Oczywiście nieraz deszcz, czy nadmierny skwar nie pozwalają utrzymać przez kilka dni toru w takim samym stanie, lecz nie o takie przypadki mi tu chodzi.

Po wczorajszym treningu na Jancarzu uczestnicy GP Polski opowiadali naszemu portalowi, że nawierzchnia była jak skała. No to teraz trudno mi jest fachowo typować wyniki dzisiejszego wieczornego turnieju. Bo jeśli skała się utrzyma tylko z lekko odsypującą się zewnętrzną (a tego nigdy nie da się uniknąć po 4-5 wyścigach), to automatycznie głównym faworytem staje się Tomasz Gollob, mimo że ostatnio prezentuje mało błyskotliwą formę. To jednak wciąż król Gorzowa, Bydzi i Torunia. Pamiętacie, co na Jancarzu wyprawiał w DPŚ? To było niesamowite. Nadal jest jednym z niewielu zawodników, którzy na tych głupich nowych tłumikach potrafią, już po wyjściu z drugiego łuku, szarżować po orbicie, choćby i na betonie.

Jeśli jednak ktoś w Gorzowie wpadnie na pomysł, żeby nagle tam zmajstrować dziś coś na kształt (nie)sławnej "Paluchostrady", czyli nierównej kopy, to "Gallopik" zupełnie odpadnie z konkurencji (podobnie jak i kontuzjowani Tai Woffinden oraz Nicki Pedersen - to są za szybie powroty do ścigania!). Za to zdecydowanie w górę pójdą akcje rewelacyjnego ostatnio w GP (ku mojemu zaskoczeniu, ale proszę Cię "Kasper": Ty mnie zawsze tak pozytywnie zaskakuj!) Krzysia Kasprzaka oraz Jarka Hampela, który przecież w minionych sezonach już się sporo naskakał na wilczych dołach "Jankesa" (co nie znaczy, że tor na "Smoku" akurat na Marmę, a kiedyś na Apator był zły!).

Niektórzy widzą "Mistera Stal" (stanowi jej 70% wartości), czyli PUK-a, tj. dominatora Nielsa Kristiana Iversena w roli głównego faworyta. Jest u siebie, ostatnio wszystkich leje i zdobywa dla Gorzowa po 21, czy 18 punktów! Hej, ludziska, a zaglądnijcie mu pod kask, czy to przypadkiem ten sam facet, który jeszcze nie tak dawno tak okrutnie cieniował w Falubazie? Problem w tym, że PUK nigdy jeszcze nie zwyciężył w turnieju GP i to może być dla niego taka bariera psychologiczna.

Emil Sajfutdinow ostatnio cieniuje w Ekstralidze, lecz on zawsze, niczym Dr Jekkyl and Mr Hyde, budzi się na GP. Liga nie ma tu nic do rzeczy, jeśli chodzi o jego dyspozycję "na duże okazje".  Podobnie jest z Lindbaeckiem, który ostatnio tak kiepsko zasuwał na "szlace", że aż jego własny Szwed, menago Gniezna "Sztefan" Andersson wyrzucił go z drużyny Startu (na moment?). Teraz z Antoniem podobno ma być lepiej. Ale czy lepiej już nie było?

W ubiegłym roku w Gorzowie sensacyjnie wygrał Martin Vaculik, lecz dziś to już nie ten "Vacul". To samo jest obecnie z sensacyjnym wówczas medalistą Bartkiem Zmarzlikiem. Taki brązowy strzał trafia się raz. Matej Zagar dobrze (no, w kratkę) punktuje dla Startu, ale wciąż marzy o powrocie do Staleczki Gorzów i na Jancarzu zawsze będzie groźny, jak i "Adrenalina" Jonsson, który świetnie umie tam zasuwać po orbicie.

Chris Holder jest w tym roku bezbarwny i nierówny, lecz przecież zawsze go stać na wielki wieczór. Czy Hancockowi nadal kręci się w głowie po dość dawnym już wypadku? I czy nasz Jaro Hampel wreszcie złapie rytm w GP, który ostatnio gdzieś zagubił? Życzę mu tego!

Typuję finał (oczywiście pod warunkiem równej twardzizny, a nie przyczepnej i rwącej się tzw. "Paluchostrady"):
1. Tomasz Gollob 
2. Niels Kristian Iversen 
3. Krzysztof Kasprzak 
4. Emil Sajfutdinow 
---
6. Jarosław Hampel
8. Bartosz Zmarzlik

Bartłomiej Czekański

Jesteś kibicem "czarnego sportu"? Mamy dla Ciebie fanpage na Facebooku. Zapraszamy!


KUP BILET NA 2024 ORLEN FIM Speedway Grand Prix of Poland - Warsaw -->>
Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×