Bartosz Ignaszewski: Chcemy zbudować wiarygodność wokół rybnickiego żużla

W ostatnich dniach pojawiło się oświadczenie Niezależnej Grupy Wsparcia, która według zamysłu ma uratować żużel w Rybniku. Udało nam się skontaktować z osobami z tej grupy oraz ludźmi ją popierającymi. Specjalnie dla portalu SportoweFakty.pl wypowiedział się Bartosz Ignaszewski, były prezes ROW Sp. z o.o.

Michał Gałęzewski
Michał Gałęzewski

Jednym z inicjatorów Niezależnej Grupy Wsparcia jest Bartosz Ignaszewski, który postanowił podzielić się informacjami odnośnie całej inicjatywy. Dlaczego osoby, którym zależy na rozwoju rybnickiego żużla nie chcą współpracować z obecną ekipą? - Może nie tyle obecną ekipą. Należy do niej też m. in. nowy menadżer, który jest odpowiednią osobą na odpowiednim stanowisku. Mając jednak na uwadze jak RKM "skończył", za dalece niestosowne uważamy znajdowanie się u władz spółki dwóch tych samych osób, które Rybnickim Klubem Motorowym kierowały. Nie zamierzamy jednak poprzez media, czy tez fora prowadzić ataku personalnego, gdyż nie jest to miejsce na słowne utarczki czy przepychanki. Przy takiej działalności potrzeba większej dyplomacji oraz powściągliwości w wyrażaniu swoich prywatnych opinii we wszelakich możliwych źródłach - zauważył Ignaszewski, po czym powiedział. - Tego brakowało od dawna w Rybniku, przez co atmosfera oraz opinia o samym klubie nie jest najlepsza, co też wpływa na decyzje potencjalnych sponsorów. Miejsce w klubie jest dla każdego, bo jeżeli ktoś np. przyprowadzi do klubu sponsora, to należy mu się za to jasno określone wynagrodzenie. Nie ważne jak dana osoba ma na nazwisko - dodał były prezes ROW Sp. z o.o.

List otwarty pojawił się już po okresie transferowym. Nie dało się całej sprawy załatwić wcześniej? - Tak jak było wspomniane w liście otwartym, w grupie są firmy chcące pomóc. Naturalnym ruchem było, że zanim jakakolwiek grupa powstała, to jedna z firm rozmawiała o możliwości zaangażowania się w działalność klubu. Przedstawiona została pewna wizja tego jak klub powinien wyglądać, zgłoszono zainteresowanie objęcia części udziałów spółki, określono możliwą pomoc. Rozmowy te toczyły się już od grudnia, cały czas gdzieś liczono, że uda się coś w klubie zmienić - relacjonuje Bartosz Ignaszewski. - Niestety, wizja ta okazała się dla właścicieli spółki nie do przyjęcia. Wtedy też rozpoczęły się działania, których teraz jesteśmy wszyscy świadkami. To że okres transferowy się zakończył, nie ma na nic żadnego wpływu, gdyż skład zbudowany przez nowego menadżera jest jak najbardziej odpowiedni i dający podstawy do myśli o awansie. Teraz potrzeba tylko kapitału który ten skład utrzyma - stwierdził nasz rozmówca.

Ignaszewski wypowiedział się też odnośnie wizji, według której ma działać "odświeżony" ROW Rybnik. - Klub w założeniu ma się stać własnością jak największej ilości firm. To buduje jego wiarygodność. Koncepcja ta zakłada by udziały zawsze były dzielone w równej ilości pomiędzy wszystkich współwłaścicieli. Tak by nie tworzyć podziałów na "lepszych" i "gorszych". Klub ma być wspólnym dobrem firm, które poprzez swoje zaangażowanie oraz pomoc finansową gwarantują jego ciągły rozwój. Jak największe rozbicie udziałowców pochodzących z różnych biznesowych branż jest gwarantem stabilności klubu. Opcja ta zakłada w dłuższej perspektywie możliwość przejęcia ponad 50 procent udziałów przez miasto, dzięki czemu Pan Prezydent trzymałby pieczę nad rozwojem rybnickiego żużla, a reszta została by rozdzielona pomiędzy zainteresowane firmy - odpowiedział. Jak wyglądały same rozmowy z rybnickimi firmami? - Sam początek był bardzo dziwny. Na podobny pomysł wpadły niezależnie 3-4 osoby. Gdzieś ten temat przewinął się podczas naszych rozmów i postanowiłem po prostu połączyć tych ludzi ze sobą, dzięki czemu powstała wspólna koncepcja działania, pierwsze spotkania w Urzędzie Miasta. Potem nastąpiły rozmowy z kilkoma jeszcze firmami, gdzie bardzo szybko udawało się przekonać do siebie ludzi, aby ci się zaangażowali jak nie z poziomu potencjalnych udziałowców to poprzez wyłożenie pieniędzy w ramach sponsoringu. Jak widać koncepcja oddania udziałów spółki w ręce firm spodobała się nie tylko Prezydentowi Adamowi Fudali, ale i działającym w regionie przedsiębiorcom. Z racji obowiązku zachowania dyskrecji do czasu rozmów z Panem Prezydentem i jego ewentualnym poparciem inicjatywy, rozmowy z potencjalnymi udziałowcami były zawężone do grona zaufanych ludzi - stwierdził Bartosz Ignaszewski.

Jaki był w ogóle cel opublikowania listu otwartego? - Najważniejszym celem jego publikacji było obalenie mitu o braku chętnych aby robić w Rybniku żużel. Można zacytować wielokrotnie wypowiadane słowa, że obecne władze mogą zrezygnować w każdej chwili, tylko nie ma w tym mieście nikogo chętnego by się tym zająć. Teraz już wiadomo, że takowe osoby są. Osoby te rozmawiały z Panem Prezydentem, który przychylnie podchodzi do całej inicjatywy. Treść samego listu również była z nim uzgodniona i przez Pana Prezydenta Adama Fudali, zaakceptowana - podkreślił Ignaszewski. Jaki budżet mogliby zebrać ludzie, którzy chcą przejąć władzę w klubie? - Na już, realnie uzbierana jest kwotą pozwalająca na spokojny start do sezonu i jego pierwsze miesiące. Planowany budżet, który ze stuprocentową pewnością zabezpieczyłby cały sezon wynosiłby 800-900 tys. złotych. Priorytetem byłoby przede wszystkim odzyskanie przez Rybnik wiarygodności, czyli bieżące regulowanie wszelkich należności. Następnie zajęcie się nowym narybkiem w klubie, a także szkółką, która w najbliższym czasie może dać rybnickiemu żużlowi kolejnych wychowanków. Jest to utalentowana grupa, która przy dobrej opiece może zdominować rozgrywki MDMP na kilka sezonów. Dlaczego by też nie zacieśnić współpracy z Rybkami, które równie dobrze z nadwyżki juniorów w drużynie ligowej przy jej pomocy mogłyby stworzyć zespół w MDMP. Z dłuższej perspektywy czasu korzyść dla klubu z takiego rozwiązania może być ogromna - odpowiedział Ignaszewski w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl.

Jak by się nie udało osiągnąć porozumienia, to czy Niezależna Grupa Wsparcia chciałaby zgłosić niezależną drużynę do rozgrywek ligowych w 2013 roku? - Wtedy będziemy obserwować rozwój sytuacji, jaka będzie miała miejsce w Rybniku. Być może między czasie wspomożemy indywidualnie, któregoś z rybnickich zawodników. Może się też przecież okazać, że klub dobrze prosperuje, notuje dobry wynik zarówno finansowy jak i sportowy, a wtedy jako kibice żużla w Rybniku będziemy się z tego jak najbardziej cieszyć. Tu nie chodzi o żadną władzę, czy walkę o stołki, a przede wszystkim o rybnicki żużel, który zasługuje na solidnie działający klub. Takiego klubu tylko możemy wszystkim sympatykom żużla w tym mieście życzyć. Nie ważne pod czyim kierownictwem. Oby tylko, po sezonie nie okazało się że niezdrowy upór doprowadził żużel w Rybniku do jeszcze gorszej sytuacji - ubolewa nasz rozmówca.

Pomóż nam ulepszać nasze serwisy - odpowiedz na kilka pytań.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×