Niektórzy przeszkadzali zamiast pomagać - rozmowa z Norbertem Kościuchem, zawodnikiem Lechmy Poznań
Sytuacja Lechmy Poznań jest bardzo ciężka. Norbert Kościuch wierzy, że jego drużynie uda się wystartować w meczach barażowych. Jak podkreśla, przez ostatnich kilka lat w Poznaniu udało zrobić się bardzo wiele i szkoda byłoby zaprzepaścić pracę wielu ludzi.
Jarosław Galewski
Jarosław Galewski: Wynik Lechmy Poznań po rundzie zasadniczej mówi sam za siebie. Cztery wywalczone punkty i ostatnia pozycja w ligowej tabeli. Jeżeli do tego dodamy olbrzymie problemy finansowe i kłopoty ze stadionem, to ciężko o optymizm...
Norbert Kościuch: Dokładnie tak. Cztery zdobyte punkty są najlepszym podsumowaniem tego, co się działo w ostatnich miesiącach. Przed sezonem chyba nikt nie spodziewał się takiego biegu wydarzeń. Tak tragiczny scenariusz w ogóle nie wchodził w grę. Wiadomo, że pierwsza liga jest wyrównana, w tym roku szczególnie, ale to niczego nie zmienia. Uważam, że na obecną sytuację większy wpływ miał szereg czynników zewnętrznych, a nie sama jazda zawodników. Wszystko potoczyło się jednak tak a nie inaczej. Ze swojej strony robiłem, co mogłem. Na niewiele się to zdało i szukanie wytłumaczeń nie ma teraz sensu. Jest źle, choć to nawet mało powiedziane. Na dzień dzisiejszy sytuacja jest tragiczna.
Jest pan w Poznaniu od kilku sezonów. Niektórzy twierdzą, że tak źle w historii tego klubu jeszcze nie było. Zgadza się pan z taką opinią?
- Trudno to oceniać w jakiejś skali. Istota problemu polega na tym, że pewne sprawy się nawarstwiały z roku na rok. W tym roku to wykroczyło już absolutnie poza jakikolwiek poziom normalności. Wokół żużla w Poznaniu już przed sezonem działo się bardzo wiele i to wskazywało, że może być niezwykle trudno. Nikt nie spodziewał się jednak, że wszystko skomplikuje się aż tak bardzo. Od początku była grupa ludzi, która robiła nam strasznie pod górkę. Tak było już zimą, a wiadomo, że każde opinie, które pojawiają się gdzieś w mediach, źle wpływają na wizerunek klubu. To przeszkadza, zwłaszcza w trakcie rozmów ze sponsorami. Najgorsze, że wiele informacji nie było prawdą, a pewne ziarenko niepokoju zostało w ten sposób zasiane. Można nawet powiedzieć, że tak stało się już kilka lat temu. To wszystko przez te lata kiełkowało i dało znać o sobie teraz. Było bardzo ciężko o sponsorów. Skończyło się, jak się skończyło. W dodatku Poznań nie ma stadionu, choć tutaj sprawa też trwała od dłuższego czasu. Jeżdżę tutaj od pięciu lat. Przez ten czas wraz z działaczami słyszałem wiele. Miasto miało przejąć ten obiekt. Z roku na rok to się jednak nie działo. Tymczasem miasto tłumaczy, że zrobiło wszystko, policja mówi podobnie. To typowe, tak po prostu jest w Polsce. Nikt nic nie wie, a sprawa stoi w miejscu. W stu procentach nie jestem jednak wtajemniczony i dlatego nie chciałbym mówić o szczegółach. Zapewnienia były takie, że stadion miał być przejęty. W pewnym momencie działacze nie byli już w stanie płacić tak dużych pieniędzy. Kwoty pojawiały się już w mediach i chyba każdy zdaje sobie sprawę, że nie były to niewielkie środki. Zresztą, jeśli był pan pierwszy raz na tym obiekcie pięć lat temu i odwiedził go pan w ostatnich tygodniach, to pewnie doszedł pan do wniosku, że nic się nie zmieniło. Klub płacił duże pieniądze, a przykładowo szatnie są nadal w tragicznym stanie.
Wspomniał pan o osobach, które sprawiły, że klub od początku miał pod górkę. Kogo ma pan na myśli?
- Nie mogę mówić nazwiskami. Ludzie wtajemniczeni doskonale wiedza, o kogo chodzi. Ja sędzią nie jestem i nie chcę wydawać werdyktów. Moim zdaniem niektóre osoby zamiast pomagać tylko przeszkadzały. A szkoda, że tak było, ponieważ klimat do żużla w tym ośrodku był i w dalszym ciągu jest znakomity. Przez te wszystkie lata zostało włożone wiele pracy, która jest teraz marnowana.
Do sezonu wszyscy podchodziliście z dużym optymizmem. Zawodnicy byli bojowo nastawieni i wspominali nawet o walce o pierwszą czwórkę. Wiadomo, że nie udało się głównie z powodu olbrzymich problemów finansowych. Teraz coraz częściej słychać głosy, że niektórzy żałują związania się z Poznaniem. Jak jest w pana przypadku?
- Podpisując kontrakt z jakimkolwiek klubem, ciężko być w stu procentach pewnym, że nie pojawią się żadne problemy. Dziś klub o nazwie X może prosperować całkiem dobrze, ale nikt nie wie, co wydarzy się za miesiąc. Nagle okazuje się, że przed sezonem klub był wypłacalny, miał w składzie całkiem niezłych zawodników, a za trzy miesiące tonie w długach. Podobnie było w tym przypadku. Przed sezonem były problemy, jakieś niewielkie zadłużenie i jak co roku trzeba było szukać sponsorów, ale nic nie wskazywało na to, że sprawy potoczą się w ten sposób. Nie żałuję swojej decyzji. Stało się, jak się stało. Nikt nie wiedział, że będzie tak źle.
KUP BILET NA 2024 ORLEN FIM Speedway Grand Prix of Poland - Warsaw -->>