Wybrzeże rozbite w Gnieźnie, Start wraca do gry? - relacja z meczu Start Gniezno - Wybrzeże Gdańsk

Wysoka wygrana z Wybrzeżem, przy jednoczesnym remisie Marmy Hadykówki w Daugavpils sprawiły, że Start nadal liczy się w walce o drugie miejsce w lidze. Uczciwie trzeba przyznać, że jest to zadanie bardzo ambitne, ale w tej chwili nie niewykonalne.

Mateusz Klejborowski
Mateusz Klejborowski

Przed rozpoczęciem rundy finałowej wydawało się, że karty są już rozdane. O awans mieli walczyć liderujące Wybrzeże Gdańsk i Marma Hadykówka Rzeszów. Zagrozić mógł im jeszcze Lokomotiv Daugavpils, a Start miał pełnić rolę outsidera. Wszystko przez regulamin rozgrywek, który sprawił, że ci ostatni pomimo bardzo przyzwoitego sezonu mieli jedynie matematyczne szanse na zajęcie wyższego miejsca niż czwarte. I w sumie tak jest cały czas, chociaż nastroje w Gnieźnie wyraźnie się poprawiły. Wszystko przez niespodziewane rozstrzygnięcia ostatniej kolejki. W Gnieźnie i Daugavpils.

To pierwsze spotkanie było szczególnie interesujące, z uwagi na to, że Start mierzył się z liderem tabeli i w tym momencie głównym kandydatem do awansu - Wybrzeżem Gdańsk. Ewentualna wygrana gości znacznie przybliżyłaby ich do tego celu. A trzeba przyznać, że nie było to zadanie niewykonalne, gdyż w rundzie zasadniczej podopieczni Stanisława Chomskiego wywalczyli w Gnieźnie aż 43 punkty, co było swego rodzaju niespodzianką. Świetnie jeździli wtedy Magnus Zetterstroem i Paweł Hlib. Natomiast zawiedli aktualni liderzy Wybrzeża: Thomas H. Jonasson i Dawid Stachyra, którzy w sumie zdobyli zaledwie... sześć punktów.

Gdańszczanie, którzy w kwietniu doskonale czuli się na miejscowej nawierzchni, tym razem nie mogli znaleźć na nią sposobu. Być może wynikało to z faktu, że byli przygotowani na megabeton, a tymczasem zastali tor twardy, ale odsypujący się już od pierwszego biegu. - Było więcej luźnej nawierzchni, dzięki czemu można było wyprzedzać przy krawężniku, ale też jadąc bardzo szeroko - wyjaśniał trener Startu - Leon Kujawski. Tak przygotowany tor miał stanowić odpowiedź na dotychczasowe problemy - Mateja Ferjana, który w Gnieźnie zupełnie sobie nie radził. Tym razem poprowadził Start do wysokiej wygranej, przegrywając tylko z jednym rywalem. - Rzeczywiście było nieco inaczej niż dotychczas, chociaż ja i tak wolę tory bardziej przyczepne. Na szczęście dzisiaj nie mam prawa narzekać, motocykl spisywał się znakomicie. Byłem szybki na starcie i na dystansie - opisywał Słoweniec, który zaliczył swój najlepszy występ w tym sezonie. Sposób na niego znalazł jedynie Zetterstroem, w powtórce siódmego biegu. Przy pierwszym podejściu zdecydowanie prowadził... Ferjan. - Gdybym jeszcze tam wygrał, to najwyraźniej byłoby za dobrze. Nie rozumiem decyzji sędziego, który przerwał bieg praktycznie na ostatnich metrach - dodał Słoweniec. Wyścig został przerwany po upadku Mateusza Lampkowskiego, który zdaniem sędziego Artura Kuśmierza spowodował Mirosław Jabłoński. - Bardzo dziwna decyzja... - mówił młodszy z braci. - Ścigałem się z Zetterstroemem, a tymczasem wpadłem na Lampkowskiego, któremu skontrowało motocykl. Jaka była w tym moja wina? Zresztą po biegu, Lampkowski przeprosił mnie za tę sytuację.

Niestety, nie było to jedyny upadek tego dnia. Najgorzej zakończyła się kolizja w trzecim biegu, w którym upadł Stachyra i Adrian Gomólski. Warto dodać, że ten drugi w trzecim kolejnym spotkaniu kończy zawody po upadku, nie ze swojej winy. Tym razem zdecydowanie największy pechowiec w zespole Startu, został trafiony motocyklem Stachyry. Sytuacja miała miejsce na wyjściu z drugiego łuku ostatniego okrążenia, dlatego chociaż obaj nie dojechali do mety, sędzia jeden punkt przyznał Gomólskiemu, a gdańszczanin został wykluczony. Po zawodach Stachyra miał pretensje za ten incydent do Krzysztofa Jabłońskiego, który jechał tuż przed nim. - Uważam, że Krzysiek powinien zostać wykluczony, gdyż ewidentnie zajechał mi drogę. Nadziałem się na jego tylne koło, nie mogłem już nic zrobić. Szczęśliwie wypuściłem motocykl, ale niestety trafiłem Adriana, on ucierpiał najbardziej.

Trzeba zauważyć, że upadki w dużej mierze były konsekwencją ambitnej postawy zawodników obu zespołów. - Było duże ciśnienie, nikt nie chciał odpuścić. Obie drużyny mają swoje cele, dlatego spotkanie mogło się podobać. Gospodarze udowodnili, że nie składają broni i będą walczyć do samego końca - mówił szkoleniowiec Wybrzeża - Stanisław Chomski.

O postawie gospodarze należy wypowiadać się w samych superlatywach. Podobnie jak w ubiegłym tygodniu w Rzeszowie, także i teraz świetnie spisali się wspomniany Ferjan i Kacper Gomólski. Ten drugi potwierdził, że jego forma cały czas idzie w górę i aktualnie niestraszni są mu dużo bardziej doświadczeni zawodnicy. Wygrana z Zetterstromem była tego najlepszym przykładem, nie mówiąc o sposobie w jakim siedemnastolatek tego dokonał. Po słabszym starcie, Gomólski przez cztery okrążenia nękał uczestnika cyklu Grand Prix atakmi czy to przy krawężniku czy przy samej bandzie. Dopiął swego dopiero kilkanaście metrów przed metą, markując manewr po zewnętrznej i gwałtownie ścinając do krawężnika. - Jestem niezwykle szczęśliwy, że udało mi się wygrać z tak doświadczonym żużlowcem. Obecnie moja jazda jest zupełnie inna niż na początku sezonu, kiedy tylko przeszkadzałem rywalom - komentował bardzo szczęśliwy Gomólski.

Za nienajlepszy występ w Rzeszowie w pełni zrehabilitował się Krzysztof Jabłoński. - Nie chcę niczym usprawiedliwiać mojej postawy. Wiem, że zawiodłem, ale najważniejsze, że znam tego przyczynę. Dzisiaj było już zdecydowanie lepiej, cieszę się, że wygraliśmy zdecydowanie. Przed nami kolejne trudne mecze, ale nie mamy wyjścia. Musimy dalej wygrywać - mówił.

Za tydzień do Gniezna przyjedzie Lokomotiv Daugavpils, który w niedzielę dość niespodziewanie tylko zremisował u siebie z Marmą Hadykówką Rzeszów. Wygrana Startu, przy stracie punktów przez Łotyszy pozwoliła podopiecznym Kujawskiego uwierzyć, że przy swojej dobrej postawie i sprzyjających okolicznościach są w stanie powalczyć o miejsce wyższe niż dotychczas zajmowane.

Start Gniezno - Lotos Wybrzeże Gdańsk 57:33

Wybrzeże:
1. Paweł Hlib - 4+1 (1,1,0,0,2*)
2. Thomas H. Jonasson - 0 (0,d,-,d)
3. Dawid Stachyra - 7 (w,2,0,2,3)
4. Renat Gafurow - 5 (3,0,1,1,0)
5. Magnus Zetterstroem - 12 (2,3,3,2,0,2)
6. Mateusz Lampkowski - 2+1 (0,-,1,1*,-)
7. Matej Kus - 3 (1,0,2)

Start:
9. Matej Ferjan - 14 (3,2,3,3,3)
10. Mirosław Jabłoński - 6+2 (2*,w,2*,1,1)
11. Krzysztof Jabłoński - 12 (2,3,3,3,1)
12. Adrian Gomólski - 1 (1,-,-,-)
13. Michał Szczepaniak - 9 (1,3,2,3,-)
14. Kacper Gomólski - 9+1 (3,3,1,1*,1)
15. Linus Sundstroem - 6+3 (2*,2*,0,2*,0)

Bieg po biegu:
1. (66,97) Ferjan, M. Jabłoński, Hlib, Jonasson 5:1
2. (66,16) K. Gomólski, Sundstroem, Kus, Lampkowski 5:1 (10:2)
3. (67,16) Gafurow, Jabłoński, A. Gomólski, Stachyra (w) 3:3 (13:5)
4. (67,02) K. Gomólski, Zetterstroem, Szczepaniak, Kus 4:2 (17:7)
5. (66,53) K. Jabłoński, Sundstroem, Hlib, Jonasson (d) 5:1 (22:8)
6. (66,72) Szczepaniak, Stachyra, K. Gomólski, Gafurow 4:2 (26:10)
7. (66,53) Zetterstroem, Ferjan, Lampkowski, M. Jabłoński (w/su) 2:4 (28:14)
8. (66,41) Zetterstroem, Szczepaniak, K. Gomólski, Hlib 3:3 (31:17)
9. (67,06) Ferjan, M. Jabłoński, Gafurow, Stachyra 5:1 (36:18)
10. (67,03) K. Jabłoński, Zetterstroem, Lampkowski, Sundstroem 3:3 (39:21)
11. (67,44) Szczepaniak, Stachyra, M. Jabłoński, Jonasson (d) 4:2 (43:23)
12. (66,87) K. Jabłoński, Kus, K. Gomólski, Hlib 4:2 (47:25)
13. (67,28) Ferjan, Sundstroem, Gafurow, Zetterstroem 5:1 (52:26)
14. (66,62) Stachyra, Hlib, M. Jabłoński, Sundstroem 1:5 (53:31)
15. (66,66) Ferjan, Zetterstroem, K. Jabłoński, Gafurow 4:2 (57:33)

Startowano: według zestawu nr 1.
NCD: w biegu 2. uzyskał Kacper Gomólski (Start) - 66,16 sek.
Sędzia: Artur Kuœmierz (Częstochowa)
Widzów: ok. 3000 (ok. 100 gości).

Pomóż nam ulepszać nasze serwisy - odpowiedz na kilka pytań.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×