Na koniec i tak będą na czwartym - wypowiedzi po meczu Marma Hadykówka Rzeszów - Lotos Wybrzeże Gdańsk

W piątkowy poranek Marma Hadykówka Rzeszów uległa na własnym torze Lotosowi Wybrzeże Gdańsk 44:46. Gospodarze przegrali na własnym obiekcie po raz pierwszy. Radości przyjezdnych nie było końca. Co powiedzieli zawodnicy tuż po zawodach?

Piotr Rachwał
Piotr Rachwał

Matej Kus (Lotos Wybrzeże Gdańsk): Nam też zabrakło kapitana, co było sporym osłabieniem. Gospodarze kombinowali z godziną meczu, jednak rano zrobiliśmy sobie dobrą rozgrzewkę, co było dzisiaj widać, czyż nie (uśmiech)? Trochę punktów potraciliśmy na trasie, między innymi kiedy jechałem z Thomasem H. Jonassonem. Najważniejsza jednak jest wygrana i z tego strasznie się cieszymy.

Dawid Stachyra (Lotos Wybrzeże Gdańsk): Dzisiejsze zawody są wręcz dla mnie wyśnione, takie, o których marzy każdy młody żużlowiec, żeby kiedyś takie zawody nastąpiły. Chyba pierwszy raz przydarzyło mi się coś takiego, że sam w piętnastym biegu miałem zadecydować o zwycięstwie bądź przegranej. Jestem bardzo szczęśliwy, dla mnie był to mecz z cyklu rewelacja, tym bardziej, że przeciwko byłej drużynie. Punkty są nam bardzo potrzebne do pierwszej czwórki. Mam nadzieję, że kolejna cegiełka już w niedzielę, wygrywając z Gnieznem. Może wtedy pomogą jeszcze bardziej sponsorzy, miejmy nadzieję, że włączy się w tą pomoc także miasto. Powracamy do walki o ekstraligę. Nie uważam, że decyzja GKSŻ-u jest czymś zdrowym, gdyż Rzeszów też na pewno potrzebuje punktów, by wejść do ekstraligi, jednak my nie mamy na to wpływu. Taki termin wyznaczono i trzeba było jechać. Cieszymy się niesłychanie, nie myśląc przy tym, że wygraliśmy nie fair, bo to nie my ustaliliśmy taki termin spotkania.

Andriej Kobrin (Lotos Wybrzeże Gdańsk): Ważne, że wygraliśmy. Na razie nie myślimy o ekstralidze, chcemy jechać swoje, a czas pokaże czy uda się awansować. Nie wiem czego zabrakło rzeszowianom, przecież jechali na własnym torze, tutaj mogli trenować. Nie chcę się wypowiadać na temat decyzji GKSŻ-u. Niestety nie mogę pojechać w meczu z Gnieznem, gdyż mam zawody na Ukrainie w sobotę, zaś w poniedziałek jadę w Szwecji, ale na pewno będę za nich trzymał kciuki i wierzę, że wygrają.

Renat Gafurow (Lotos Wybrzeże Gdańsk): Każdy wygrany bieg smakuje bardzo. Tak po prostu wyszło, że dzisiaj rzeszowianie pojechali osłabieni. Ze swojej postawy jestem jednak zadowolony, tym bardziej, że mam za sobą ciężką i długą podróż. Tej nocy praktycznie nie spałem, więc nie mogę narzekać, że było źle. Chcemy wygrać z Gnieznem i jako liderzy rozpocząć play-off. Czy jesteśmy gotowi na ekstraligę? Odpowiem na to pytanie zaraz po zakończeniu sezonu.

Stanisław Chomski (trener Lotosu Wybrzeże Gdańsk): Każdy z nas obraca się w ramach regulaminu, któremu trzeba się podporządkować. Jest to sport, gdzie regulacje są czasem bardzo dziwne. Nas wynik bardzo cieszy, ale czy to jest w duchu sportowym, trzeba spojrzeć na dwa aspekty. Osłabienie jednych i drugich, rzeczywiście większe po stronie rzeszowian. Moim zdaniem jest to nagroda dla klubów, których zawodnicy reprezentują swoje kraje w Pucharze Świata. Rozgrywki powinny stanąć, a my musimy jechać mecze. To nie jest wina ani nasza, ani Rzeszowa, tylko tych, którzy ustalają te dziwne przepisy. Wiadomo z jakich względów mecz był ustalony na godz. 9.00, jednak jest to przywilej gospodarza. Jeśli pozwala na to regulamin, to można zrobić nawet o 6 rano. Wielka chwała należy się prezesowi Maciejowi Polnemu, który tak zmobilizował sponsorów, że ci wyłożyli naprawdę niemałe środki, by mógł dotrzeć Renat Gafurow wraz ze swoim sprzętem, bowiem bez niego żużlowiec jest jak żołnierz bez karabinu. Stworzyliśmy zespół na miarę naszych możliwości, dzisiaj włączamy się do walki o ekstraligę i na pewno nie odpuścimy. Za nami świetne zawody, z mnóstwem emocji, które dla nas zakończyły się szczęśliwie. Pierwszej czwórki jeszcze nie mamy, bowiem Gniezno przyjedzie wygrać mecz, nie statystować.

Dariusz Śledź (trener Marmy Hadykówki Rzeszów): Zabrakło nam po prostu siły. Słabiej pojechał Mikael Max, co również znacząco przyczyniło się do porażki. Co jeszcze? Może gdybyśmy mieli jeszcze jednego zawodnika, który zapunktowałby na pewnym poziomie, udało by się wygrać. Teraz trzeba dobrze przygotować się do rundy play-off i tam musimy wygrywać. Nigdzie nie będzie łatwo, ale musimy zwyciężać, bo nie mamy innego wyjścia. Myślę, że damy sobie radę.

Rafał Okoniewski (Marma Hadykówka Rzeszów): Taka porażka na pewno boli, bowiem uważam, że mecz był do wygrania. Nie udało nam się, widocznie Gdańsk był dzisiaj lepiej dysponowany. Robili wszystko co w ich mocy, by dzisiaj wygrać - przecież ściągnęli nawet Renata Gafurowa prosto z Danii wraz z całym sprzętem. Gdybyśmy nie byli tak osłabieni kadrowo, wynik z pewnością byłby inny. Trochę punktów pogubiliśmy sami, przytrafił się defekt Maćka (Kuciapy - dop.red.), kiedy prowadził. Dochodzi też ten piętnasty bieg. Dobrze wyszedłem ze startu, chciałem poczekać na Maćka, przymknąłem lekko gaz, ale wykorzystał to Dawid (Stachyra - dop.red.). No cóż, nie udało się. Postawiłem wszystko na jedną kartę, chciałem uratować wynik, celując w 5:1. Stało się inaczej. Teraz musimy się mocno zmobilizować, by zwyciężać w play-off. Takie przepisy, które każą nam jechać w osłabieniu są czymś chorym w tym sporcie. Przez to wynik jest poniekąd wypaczony...

Maciej Kuciapa (Marma Hadykówka Rzeszów): Myślę, że gdyby nie mój defekt motocykla, to w rezultacie zrobiłbym te trzy "oczka" więcej i wtedy byśmy wygrali. Zatarłem niestety silnik i przez złośliwość rzeczy martwych, do końca zawodów było już tylko gorzej. Eh, nie mam słów, jestem strasznie zdenerwowany...

Dawid Lampart (Marma Hadykówka Rzeszów): Gdańsk cieszy się, bo wygrał z nami dwoma punktami, gdzie nasze osłabienia były ogromne. Gdyby byli Anglicy, wtedy nie mieliby wiele do powiedzenia. We trzech meczu nie wygramy. Mimo, że zdobyłem dziewięć punktów, jestem niezadowolony, gdyż kompletnie nie sprawił się mój silnik. Rozbierzemy je i zobaczymy, gdzie leży przyczyna tego wszystkiego. Co z tego, że do będą na pierwszym miejscu w pierwszej czwórce, jak na koniec i tak będą na czwartym. Teraz mecz w Miskolcu, który właściwie nic nam nie daje, ale chcemy tam wygrać. Pojedziemy na Węgry, potem może zostaniemy trochę odpocząć na tamtejszych ośrodkach wypoczynkowych - zawsze to jakiś pozytyw.

Mikael Max (Marma Hadykówka Rzeszów): Jestem kompletnie załamany dzisiejszą postawą. Nie wiem co mam powiedzieć. Wszystko było nie tak, nie mogłem dobrze wyjść spod taśmy, na trasie byłem bardzo wolny, łatwo traciłem pozycje... Eh, strasznie to wszystko się poukładało... Muszę się zmobilizować, by następny taki mecz już mi się więcej nie przytrafił.

KUP BILET NA 2024 ORLEN FIM Speedway Grand Prix of Poland - Warsaw -->>

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×