Może byłbym teraz jakimś znaczącym zawodnikiem - rozmowa z Piotrem Zieleśkiewiczem, mechanikiem Rory Schleina

Piotr Zieleśkiewicz współpracuje z Rory Schleinem od 2007 roku. Wcześniej zajmował się motocyklami min. Chrisa Harrisa. Sympatyczny mechanik w szczegółowy sposób opisuje wykonywaną przez siebie pracę oraz mówi o tym dlaczego nie został żużlowcem. Zapraszamy do lektury!

Maciej Oszuścik
Maciej Oszuścik

Maciej Oszuścik: Na początku przedstaw kibicom sportu żużlowego swoją sylwetkę.

Piotr Zieleśkiewicz: Jestem mechanikiem Rory Schleina odpowiedzialnym za jego motocykle w lidze szwedzkiej, w lidze polskiej oraz różnego rodzaju turniejach indywidualnych czy eliminacjach. Rozkręcam motocykle i sprawdzam każdą jego cześć czy nadaje się do jazdy, czyli jednym słowem przeprowadzam jego weryfikację.

Kiedy i w jakich okolicznościach rozpocząłeś współpracę z Rorym?

- Z Rory Schleinem spotkaliśmy się po raz pierwszy w Rybniku w roku 2007, wówczas to był jego pierwszy kontrakt w polskiej lidze. W tym czasie zajmowałem się sprzętem Chrisa Harrisa. Trwało to do połowy sezonu. Rory poprosił mnie, abym to ja zajmował się jego sprzętem, gdyż nie miał jeszcze mechanika na Polskę. Chris się zgodził, ja także i od tego czasu rozpoczęła się nasza współpraca. W następnym sezonie Australijczyk zaproponował mi pracę w Anglii, żebyśmy się bliżej poznali i tam spędziłem rok czasu. Do dzisiaj pracuję z Rorym. Śmiało mogę powiedzieć, że miło nam się współpracuje, darzymy siebie zaufaniem i jesteśmy zadowoleni z tego.

Jak już wspomniałeś wcześniej współpracowałeś z Chrisem Harrisem. Czy wcześniej także przygotowywałeś komuś motocykle?

- W roku 1997 współpracowałem z Krzysztofem Słaboniem. Był to jego pierwszy kontrakt w Polsce, gdzie startował w Polonii Bydgoszcz. Z Krzyśkiem współpracowałem rok i można powiedzieć, że liznąłem troszkę tego żużla i coś tam już wiedziałem. Zaproponowano mi pracę w teamie Gollobów i pracowałem przy Jacku Gollobie. Tam nauczyłem się dużo więcej, dzięki mechanikowi, który już tam pracował, mowa tu o Jasiu Borzeszkowskim. Można powiedzieć, że spod jego ręki wyszedłem. On mnie sporo nauczył. Dużo mi pomógł także Władysław Gollob. Pracowałem tam około dwóch lat. Następnie miałem małą przerwę spowodowaną narodzinami syna i chciałem jemu poświecić więcej czasu, bo jak wiadomo moja praca wiąże się z częstymi wyjazdami nie tylko po Polsce ale także zagranicę. Tak że mechanik czy żużlowiec są tylko gośćmi w domu. Jak już syn podrósł to zdecydowałem się na powrót do sportu żużlowego i moim pierwszym zawodnikiem po przerwie był Roman Povazhny w Rybniku. W tym mieście potoczyła się moja dalsza historia, gdzie pracowałem z Harrisem i ze Schleinem, z którym współpracuję do dziś.

Czy żużel traktujesz jako pracę, czy może bardziej jako hobby?

- Kiedyś jak zaczynałem, żużel traktowałem jako hobby, jako coś wielkiego. Samo bycie wokół wielkich zawodników, których oglądamy w telewizji i czytamy o nich w gazetach to było niezłe przeżycie dla mnie. Miałem wtedy szesnaście czy siedemnaście lat i byłem tym zafascynowany. Teraz żużel jest moją pracą, ale także hobby, bo jeżeli ktoś przychodzi do pracy z negatywnym nastawieniem, to nie będzie mu nic wychodziło. Idąc do pracy mam uśmiech na twarzy i wychodząc z pracy po dwunastu godzinach także jestem uśmiechnięty. Po prostu kocham to co robię.

Czy stresujesz się kiedy Rory Schlein wyjeżdża na tor? Czy przeżywasz z nim wszelkie sukcesy oraz porażki?

- Generalnie jestem człowiekiem, który trzyma w sobie wszelką złość, kłopoty zarówno prywatne jak i zawodowe. Oczywiście pojawią się także nerwy szczególnie na początku sezonu, kiedy wychodzi się z tymi motocyklami z warsztatu i przychodzi czas na pierwsze treningi, zawody. Wtedy człowiek zastanawia się czy wszystko jest na 100 proc. zrobione. Jest to taki sprawdzian dla pracy mechanika, którą wykonał przez całą zimę. Na szczęście jeszcze nic złego mi się nie przytrafiło. Jeżeli chodzi o zawody w trakcie sezonu to wiadomo, że pojawiają się emocje i nerwy. Czasami człowiek nie wytrzyma i wybuchnie. Człowiek krzyczy i przeklina, ale to są emocje. Żużlowiec w każdym biegu można powiedzieć, że ryzykuje swoje życie. Podczas biegu osiąga prędkość niemal 100km/h. Często żużlowcy jadą na pograniczu faulu i wtedy pojawiają się niepotrzebne kontuzje i animozje.

Czy próbowałeś kiedyś swoich sił na motocyklu żużlowym?

- Niestety nie było mi to dane. Próbowałem jeździć, ale tylko rekreacyjnie. Zawodowo niestety nie było mi to dane. Do tej pory trzeba mieć pozwolenie rodziców na starty, ja takiego pozwolenia niestety nie dostałem. Z perspektywy czasu, gdy na to patrzę to być może rodzice mieli wtedy rację. Jest to sport urazowy i kto wie jakbym teraz skończył, ale z drugiej strony być może byłbym teraz jakimś znaczącym zawodnikiem w Polsce. Cieszę się jednak z tego co mam i z tego co robię. Jest mi z tym dobrze, jestem nadal przy żużlu i robię to co lubię.

Przez ten okres czasu na pewno zdążyłeś poznać swojego pracodawcę. Powiedz jaki jest Rory Schlein prywatnie i zawodowo?

- Miałem już taką nauczkę w życiu nie raz, że nie wolno oceniać ludzi po wyglądzie, czy na pierwszy rzut oka, bo można się przejechać. Australijczycy z natury są energiczni , mają temperament, są waleczni. Dużo osób mi mówiło, że Rory jest nerwowy, porywczy i w ogóle. Kiedy jednak bliżej go poznałem osobiście, to szczerze mogę powiedzieć, że jest to człowiek naprawdę bardzo dobry, koleżeński i przyjazny. Jeżeli mam jakikolwiek problem i chcę z nim porozmawiać to zawsze mi pomoże. Muszę powiedzieć, że jest naprawdę bardzo dobrym człowiekiem zarówno prywatnie jak i zawodowo. Wiadomo, że to jest żużel i tej swojej prywatności nie pokazuje może na torze, ale to akurat dobrze o nim świadczy.

Już niebawem inauguracja sezonu żużlowego. Trwa czas treningów oraz sparingów. Powiedz jak jesteście przygotowani z Rorym do nadchodzących rozgrywek?

- Na chwilę obecną mamy trzy motocykle oraz cztery silniki. Dwa silniki mamy przygotowane przez Petera Jonesa z Anglii oraz dwa silniki od Flemminga Gravesena. Jesteśmy zadowoleni z tych silników. Duńczyk nam się bardzo dobrze sprawdził do momentu kradzieży motocykli w Grudziądzu w zeszłym roku. Rozpoczynamy sezon z myślą, pewnie taką samą jak wielu innych zawodników, żeby dostać się do czołówki. Mam nadzieję, że nam się to uda. Naszym celem jest awansować do finału Grand Prix Challenge, a co będzie dalej to zobaczymy. Jeśli chodzi o ligę polską to jesteśmy przygotowani i mamy nadzieję, że ten sezon będzie jeszcze lepszy niż w zeszłym roku. Oby omijały kontuzje Rorego, bo wiadomo, że jak są kontuzje to nie można nic osiągnąć.

Wspomniałeś przed chwilą o kradzieży motocykli w Grudziądzu. Ucierpiał na tym także Rory Schlein. Nie tak dawno jednak część sprzętu odzyskano, a ty uczestniczyłeś w jego odbiorze. Powiedz co odzyskał Australijczyk?

- Udało nam się odzyskać praktycznie dwa kompletne motocykle. Można powiedzieć, że w cudzysłowie, ponieważ nie było silników, których nie udało się odzyskać do dnia dzisiejszego. Były natomiast dwie kompletne ramy, nowe opony, małe podzespoły typu zębatki czy łańcuszki oraz dwa gaźniki na których Rory odjechał tylko sześć meczów. Są to gaźniki zupełnie nowe, które będą nam służyły w tym sezonie. Jak już wcześniej wspomniałem nie otrzymaliśmy silników oraz skrzynki narzędziowej.

Czy testowaliście nowe tłumiki? Co o nich sądzisz?

- Styczność miałem ale tylko wizualną. Nie miałem styczności w sensie treningu czy też sparingu. Rory trenował na nich w Australii, ponieważ jak tylko kończy się sezon to wyjeżdża on do swej ojczyzny, pakuje cały sprzęt i zabiera go ze sobą. Startował tam m.in. w turniejach o Indywidualne Mistrzostwo Australii oraz innego typu turniejach, także miał kontakt z motocyklem. Jeżeli chodzi o nowe tłumiki to Rory raz z nich skorzystał w Anglii i mówił, że jest dobrze. Jak wiadomo jednak była wtedy niska temperatura, zbliżona do zera. Nie czuł jakiejś specjalnej różnicy, jednak obawiał się że przy wysokich temperaturach mogą pojawić się poważne problemy. Podczas turnieju w Anglii bodajże Jason Crump miał problemy z utrzymaniem motocykla przez ten nowy tłumik, to musi być chyba jakieś nieporozumienie. Zresztą zostało to na szybko zrobione i mamy taki rezultat. Jeżeli ktoś wpada na jakąś nowinkę to powinna ona zostać przetestowana w 100 proc. i nie będzie wtedy zagrażała przede wszystkim życiu zawodników.

Życie mechanika żużlowego wymaga wielu poświęceń. Powiedz co robisz w wolnych chwilach?

- Jeżeli znajduję trochę wolnego czasu to lubię popływać oraz pograć w tenisa ziemnego czy w koszykówkę. Strasznie uwielbiam spacery po lesie i kontakt z przyrodą. Teraz mam większą możliwość, ponieważ kupiłem mieszkanie na obrzeżach Bydgoszczy w pobliżu lasu i jeżeli mam tylko czas to korzystam z walorów środowiska naturalnego. Przede wszystkim lubię aktywny tryb życia. Podobnie jak żużlowiec, mechanik także musi znajdować się w dobrej formie fizycznej, ponieważ podczas zawodów trzeba dużo biegać. Uwielbiałem od dzieciństwa uprawiać różnego rodzaju sporty i robię to do teraz.

Pomóż nam ulepszać nasze serwisy - odpowiedz na kilka pytań.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×