Żużel. Bohater weekendu. Opolski sukces po kilkakroć obolałego Pawlickiego

Przemysław Pawlicki na trzecim miejscu zakończył Złoty Kask, choć liderem klasyfikacji był od pierwszej do czwartej serii. W decydującej biegu musiał uznać wyższość Dominika Kubery. Niewiele jednak brakowało, by w Opolu nie wystartował.

Tomasz Janiszewski
Tomasz Janiszewski
Przemysław Pawlicki WP SportoweFakty / Łukasz Forysiak / Na zdjęciu: Przemysław Pawlicki
Od pechowego wyścigu jedenastego Memoriału Edwarda Jancarza do kolejnego startu nie minęły nawet dwie doby. Pechowego, bo choć Przemysław Pawlicki jako pierwszy minął w nim linię mety i zaczął odbudowywać się po nieudanym początku (był po dwóch zerach), to w tym momencie turniej w Gorzowie Wielkopolskim się dla niego skończył. W trakcie jazdy ucierpiała bowiem jego prawa stopa. Zawodnik z grymasem bólu schodził z motocykla po zjechaniu do boksu, a niedługo potem podjął decyzję o wycofaniu się ze ścigania.

Na szczęście jeszcze tego samego dnia przekazał dobre informacje o swoim stanie zdrowia. Niemniej czasu na to, aby uśmierzyć ból, nie było wiele, bo już w Lany Poniedziałek reprezentanta NovyHotel Falubazu Zielona Góra czekał występ w Złotym Kasku. Rywalizacja ta nie tylko toczy się o prestiżowe trofeum na krajowej scenie, ale także o przepustki do walki w eliminacjach międzynarodowych do Indywidualnych Mistrzostw Świata i Europy. A to było tym, w co także m.in. starszy z braci Pawlickich z pewnością celował.

32-latek w Opolu po każdym wyścigu zdejmował but z nogi, a stłuczoną stopę chłodził zamrażaczem i okładał lodem. Mimo to przez większość turnieju spisywał się doskonale, bo po trzech seriach miał na koncie komplet punktów i pokonanie choćby Bartosza Zmarzlika. W dwóch gonitwach perfekcyjnie wykorzystał to, że startował z niezwykle korzystnego tego dnia pola pierwszego. Jednakże świetnie spisywał się też na dystansie.

ZOBACZ WIDEO: Być albo nie być. Sezon prawdy dla Przemysława Pawlickiego

W czwartej próbie Pawlicki przyjechał do mety trzeci, ale choć zrównał się z nim punktami w klasyfikacji Dominik Kubera, to dalej starszy z leszczyńskich wychowanków miał wszystko w swoich rękach. Ich bezpośrednie starcie dopiero nadchodziło. W nim jednak emocji zabrakło, bo Pawlicki punktów nie zdobył, a ze zdobycia trofeum mógł cieszyć się jego rywal. Po chwili swój bieg wygrał jeszcze Kacper Woryna, który wskoczył na drugie miejsce w końcowej tabeli.

Niewątpliwie Pawlicki może mówić o odniesieniu kilku sukcesów w jednym dniu. Przezwyciężył ból, stanął na trzecim stopniu podium, zdobył nominacje zarówno do eliminacji do SGP, jak i SEC, a przy okazji wywalczył miejsce w składzie reprezentacji narodowej na finał Drużynowych Mistrzostw Europy, który w najbliższą sobotę odbędzie się na dobrze znanym mu torze w Grudziądzu. Odetchnąć mogą też kibice Falubazu. W końcu zbliża się start PGE Ekstraligi, w której ich ulubieniec ma być jednym z głównych ogniw beniaminka z Zielonej Góry.

CZYTAJ WIĘCEJ:
Złoty Kask wyłonił reprezentantów Polski w eliminacjach do GP i SEC
Wielki wyczyn Kubery w turniejach o Kaski! Dołączył do ścisłego grona

Oglądaj TAURON SEC tylko w TVP Sport

Czy w 2024 roku Przemysław Pawlicki wykręci średnią biegową minimum 1,900 w PGE Ekstralidze?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×